Administracja

Strony

piątek, 21 lutego 2020

Od Axela cd. Darumy

Po słowach centaura poczułem, jak z mojego serca i tak wypełnionego już złością, wylewa się gniew, rozprzestrzeniając się do każdej komórki mojego ciała. Skupił się w opuszkach palców, pokrywając je lodem, mimo rosnącej temperatury mojego ciała. Nie mogłem oprzeć się chęci poruszenia się, wstałem więc gwałtownie, a krzesło, na którym siedziałem, wywróciło się do tyłu.
- Jak wy możecie jeść to gówno?! - w końcu irytacja wypłynęła również z moich ust, zmieniając formę na brzydkie słowo, zdecydowanie niestosowne dla osób mojej rangi. Natychmiastowo do emocji dołączył wstyd, tworząc niebezpieczną mieszankę. Daruma nie wydawał się ani trochę wzruszony. Lód na dłoniach rozpoczął swoją wędrówkę w górę rąk, pokrywając je leciutką, błyszczącą warstwą kryształów.
- Słuchaj mnie! - wykrzyknąłem w stronę centaura, prawą ręką zamachując się i z dużą prędkością zrzucając z niej zamrożoną wodę w postaci ostrych odłamków, które uderzyły o podłogę, by podzielić się na jeszcze więcej części. Dźwięk przypominał mi rozbijające się szkło butelek. Chłopak spojrzał w stronę krzesła, w które wbiło się kilka kawałków lodu, a potem jego wzrok wrócił do mnie.
- Uważaj na język, Enberg - wrócił do jedzenia tak, jakby nic się nie stało. To, jak mnie nazwał, natychmiast wysuszyło złość, która płynęła w moich żyłach, zastępując ją całkowicie wstydem. Na chwilę całkowicie się zawiesiłem, przypominając sobie mojego ojca. Co jeszcze płynie w mojej krwi, oprócz kłamstw i agresji? Moje wypełnione strachem oczy powędrowały do siedziska leżącego na podłodze. Podniosłem je, usuwając kryształki lodu, rzucając je na podłogę, a następnie usuwając wszystkie znajdujące się na podłodze i mojej drugiej ręce. Nie miałem jednak ochoty na siadanie.
- Nie nazywaj mnie tak, Enberg to mój ojciec, a nie ja - powiedziałem, szybko budując wokół siebie barierę pewności siebie. Wyprostowałem plecy, a zimne dłonie splotłem za sobą. Daruma patrzył mi w twarz, na jego własnej widziałem ledwo zauważalną iskierkę rozbawienia. Po chwili ciszy zrozumiałem o co chodzi, jednak nie chciałem jako pierwszy wspomnieć o fakcie, że centaur nie zna mojego imienia.
- Nigdy nie powiedziałeś mi, jak się nazywasz - powiedział z uprzejmym uśmiechem. Mimo tego, że bardzo się starałem, nie byłem w stanie poczuć niczego innego niż lekkiego podziwu. Chłopak był spokojną osobą.
- Moje imię to Axel - przedstawiłem się z lekkim ukłonem, czysto z przyzwyczajenia. Trzy dni zajęło mi zdradzenie mu mojego imienia. Nie miałem już chęci, by dłużej rozmawiać z Darumą. Zwróciłem się więc w stronę drzwi, co nie wydawało się przeszkadzać centaurowi. Szedłem z głową do góry, nie mogłem przecież pokazać komukolwiek, że dałem się zawstydzić sytuacji. Kiedy miałem już uwolnić się od zaciśniętych na moim gardle rąk niezręcznej atmosfery komnaty jadalnej, poczułem lekkie pociągnięcie na kołnierzyku mojej drogiej koszuli. Szybko się odwróciłem, stając twarzą w twarz z nieznajomym mi dorosłym.
- Co ty sobie myślisz? - wysyczałem, nawet nie żałując swoich słów, kiedy uświadomiłem sobie, że osoba stojąca przede mną była najpewniej nauczycielem.
- Pójdziesz ze mną do dyrektora - oznajmił.
***
Mój oddech był ciężki i przerywany. Od dawna nie bolał mnie tak upadek. Wypuściłem z płuc całe powietrze, które w nich miałem. Zimne powietrze szczypało każdą odkrytą część mojego ciała, co było obecnie większością. Nie chciałem wracać do pokoju po wizycie u dyrektora, nie zabrałem więc ze sobą płaszcza. Spojrzałem na swoje stopy, wzdychając lekko na widok wytworzonych z lodu łyżew. W tym momencie bardzo chciałem mieć przy sobie swoją ulubioną parę. Przewróciłem się na plecy, decydując się na odpoczynek. Mój grzbiet natychmiast się oziębił przez kontakt z lodem. Starałem się nie koncentrować się na bólu, zamiast tego łączyłem gwiazdy znajdujące się na nocnym niebie w konstelacje. Nie znałem ich za dobrze, ale potrafiłem niektóre rozpoznać. Jens bardzo się starał, kiedy mnie uczył. Niestety nigdy nie miałem ochoty, by go słuchać. Z lekkim uśmiechem wspominałem czasy przed akademią. Przewróciłem głowę na bok. Policzek uderzył leciutko o lód. Zamknąłem oczy, podziwiając chłód, który przejmował moje ciało. Mogłem się ogrzać. Wystarczyłoby użycie mocy. Zmęczenie spowodowało jednak, że nie miałem ochoty na więcej wysiłku. Zastanawiałem się, czy nie oddać się całkowicie lodowatej temperaturze, która pasowała do pustki, którą czułem w środku. Wyjeździłem wszystkie moje emocje pochodzące z wydarzeń tego dnia. Zniknęła moja złość i wstyd. Nie czułem już niczego. Zostało jeszcze tylko lekko tlące się ognisko zawodu. Pierwszym listem, który dostaną moi rodzice, będzie ten o agresji do innych uczniów. Myślałem wcześniej, że zrobię coś lepszego, by wkurzyć moich rodzicieli. Po chwili zginął ostatni płomyk moich wrażeń, a ja sam miałem już zasnąć. Nagle do moich oczu dotarło światło. Moje powieki lekko się rozszerzyły, pokazując mi obraz centaura stojącego przed lodem. Obok niego leciał płomyk, z którym zaznajomiony zostałem już wcześniej. Lekko poruszyłem dłonią, usuwając lód z drogi Darumy, nie zdejmowałem z niego rozkojarzonego wzroku. 
- Musisz wrócić do pokoju, Axel - usłyszałem z daleka. Ponownie zwróciłem twarz w stronę nieba, zostawiając ją całkowicie neutralną. Stopiłem łyżwy oraz lód wokół siebie, przekształcając je w ciepłą parę. Okryłem się nią jak kocykiem. Moje wyczerpanie wzrosło jeszcze bardziej.
- Nie chcę wstawać - wyszeptałem. Była to jedyna moja odpowiedź, którą centaur otrzymał. Czekał widocznie, aż coś zrobię, jednak w końcu sam postanowił się na zrobienie pierwszego ruchu. W końcu zbliżył się do mnie. 
- Nie wziąłeś ze sobą płaszcza - zauważył chłopak. Moje spojrzenie wylądowało na jego dłoni, w której trzymał moje okrycie. Z trudem podniosłem się do pozycji siedzącej, siedząc tak przez parę sekund. Daruma delikatnie podał mi płaszcz, który przyjąłem. Moje kończyny dalej czuły się tak, jakby sam lód dostał się do kości, co utrudniało ruchy. W końcu udało mi się założyć ubranie. Rozpędziłem parę, pozwalając sobie na lżejszy oddech. Wstałem na chwiejnych nogach i powoli ruszyłem w stronę akademika. Usłyszałem za sobą cichy śmiech. Odwróciłem się w stronę centaura.
- To w drugą stronę, Axel - zauważył, pokazując na budynek. Wszystkie światła były już zgaszone. Nie byłem pewny, ile godzin spędziłem na lodzie. Zbyt zmęczony, by aktorzyć, zwyczajnie pokiwałem głową i rozpocząłem marsz w drugim kierunku. Droga do pokoju wydawała mi się dłuższa niż zwykle, ale kiedy Daruma otworzył przede mną drzwi, wydawała mi się warta wysiłku. Sięgnąłem do półki, by wybrać piżamę. Wykonałem kilka kroków, by znaleźć się w łazience i zamknąłem drzwi. Zrzuciłem ubrania na podłogę, decydując, że ktoś na pewno posprząta je rano. Moją uwagę przykuły nowe plamy na kolanach, a także na jednym z bioder i łokci. Z westchnięciem postanowiłem je zignorować i przystąpić do czyszczenia obolałego ciała. Tak zrobiłem, a gdy ubrany wydostałem się z łazienki, zdecydowałem, że nie mam wystarczająco sił, by dostać się do łóżka i runąłem na podłogę. Dopiero wtedy zgasło światło w pokoju, które, jak w końcu zrozumiałem, było płomykiem Darumy. Nie chciałem myśleć o tym, co mogło to znaczyć, a mój mózg nie dał mi i tak wystarczająco czasu. Minuta wystarczyła mi, by zasnąć na środku komnaty.

Daruma?
Liczba słów: 1091

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz