Administracja

Strony

piątek, 17 kwietnia 2020

Od Nix'a cd. Carmen & Beverly

Kolejny dzień przeminął, na niebo wstąpiły gwiazdy i księżyc. Naprawdę, pięknie to wszystko wyglądało z okna, a jeszcze lepiej musiało z ziemi, z prespektywy podnoszonej do góry głowy. Było już dosyć późno, więc ewentualni "strażnicy" pewnie sobie odpuścili albo poszli napić dobrego  piwa. W zasadzie mało mnie to interesowało. Liczyło się to, że wyjście będzie prostrze niż zirytowanie największej lali w Akademii. Założyłem czarną bluzę i nałożyłem kaptur. W końcu, gdyby przypadkiem ktoś mnie jednak zauważył, nie mógł mnie poznać. Po cichu wyszedłem z pokoju i szybkim krokiem ruszyłem do wyjścia. Na szczęście moje podejrzenia były słuszne, strażnicy smacznie spali przy wejściu. Od razu po wyjściu skręciłem w bok, poruszałem się tuż obok murów. W końcu tam było najwięcej cienia. Dosyć mozolnym tempem ruszyłem w stronę łąki. Po drodze mignęła mi jakaś białowłosa postać, wyraźnie się gdzieś spieszyła. Ale nie zwróciłem na to większej uwagi. Już na miejscu, rozkoszowałem się zapachem świeżego powietrza. Ostre, lekko drażniące nozdrza. Miałem zamiar trochę, ale tylko troszeczkę, pobawić się swoimi możliwościami. Tylko musiałem udać się dostatecznie daleko, aby przypadkiem z okien Akademii nie było zbyt dużo widać. Bądź co bądź, napewno jeszcze nie wszyscy spali.
- Kim jesteś i co tu robisz? - usłyszałem nagle przed Tobą. Dostrzegłem białowłosą kobietę, która wcześniej pędziła jak do pożaru, a teraz jak gdyby nigdy nic spaceruje po łące.
- Mógłbym zapytać o to samo. - zaśmiałem się lekko drwiąco. - Nie wykluczone, że robię tu to samo, co ty. - wzruszyłem ramionami i zdjąłem kaptur. Skoro oboje mamy na siebie haka, nie ma sensu ukrywać swojej tożsamości.
- Nie mam ochoty bawić się w zgadywanki. - warknęła. Zaczęła mi się podobać ta rozmowa.
- A ja tak. Nix. - wystawiłem dłoń w jej stronę, na co ona niechętnie ją uścisnęła. Dzięki temu miałem okazję jej się bliżej przyjrzeć. Miała bardzo, ale to bardzo bladą cerę, śnieżnobiałe włosy. Piwne, głębokie oczy. Ciekawa uroda. Sylwetkę miała wysportowaną, więc szybko wywnioskowałem, że nie uczęszczamy do tej samej Akademii. - Wypadałoby też się przedstawić. - uśmiechnąłem się do dziewczyny. To nie miał być uśmiech oznaczający "Ej, zaprzyjaźnijmy się", bo coś czuję, że z tego mogłyby się zrobić poważne kłopoty.
- Carmen. - burknęła. - Dalej nie wiem, co tu robisz. - krzywo na mnie spojrzała.
- Wyszedłem zaczerpnąć świeżego powietrza i "potrenować" - zaśmiałem się. - Będę przeszkadzał księżniczce?
- Oh, daruj sobie. - wywróciła oczami. Zacząłem ją lubić.
- Zgodnie z rozkazem madame. - ukłoniłem się, a kątem oka starałem się zauważyć jej minę.
Zdecydowanie bezcenna.
- A co ty tu robisz? - zagaiłem po krótkiej chwili ciszy.
- Nie twój interes złotko. - uśmiechnęła się sarkastycznie. Dowiedziałem się o niej kolejnej rzeczy - była wampirem. Jak na dziesięć minut znajomości i wymienienie kilku dogryźliwych zdań, wiedziałem o niej aż nad to, co powinienem.
- Nie wiem, czy jest sens kontynuować tą rozmowę, skoro nie chcesz mi powiedzieć nawet, po co tu przyszłaś. - wywróciłem oczami. - Bywaj więc, nie wykluczone, że spotkamy się tu jutro. - puściłem jej oczko i powoli odszedłem. Nie obejrzałem się za nią ani razu, chociaż w sumie zastanawiał mnie jej charakter i cała ona. Pierwszy raz kogoś tu spotkałem.
Nie no, Nix, chyba powinieneś iść spać.
Zkarciłem siebie w myślach. Myślałem właśnie o dziewczynie, której znam ledwie kwadrans i w dodatku poznałem na łące. Przecież to może być każdy.
Szybko wyleciała mi z głowy, zamiast tego zacząłem skupiać się na tym, na czym powinienem. Osiągnięcie pieprzonej satysfakcji z moich umiejętności, bo póki co ich poziom zadowalał mnie jedynie w pięćdziesięciu procentach.
Wznieciłem mały płomień. Póki co byłem w stanie samymi dłońmi osiągnąć wielkość płomienia dosyć sporego ogniska, ale to było mało. A i tak się przy tym niemiłosiernie męczyłem.
Po jakichś dwóch godzinach osiągnąłem dosyć zadawalający efekt, jak na tak krótki czas treningu moje umiejętności polepszyły się o bardzo dużo. Dumny z siebie przysiadłem na ziemi, położyłem się i zapatrzyłem na gwiazdy. W mojej głowie znowu pojawiła się nieznajoma.
- Jeśli jej tu jutro nie znajdę, na własną rękę poszukam jej w Ardem. - powiedziałem sam do siebie po dłuższej chwili ciszy.
Kiedy dostatecznie odpocząłem, postanowiłem podnieść swój leniwy tyłek i wrócić do Akademii. Niedługo zrobi się jasno, a jako tako wyspany muszę być. Wsadziłem ręce do kieszeni czarnych, spranych jeansów i powoli ruszyłem w stronę szkoły. Trochę przed murami nałożyłem kaptur. Wślizgnąłem się niezauważony i szybko udałem do swojego pokoju.
Już u siebie, zamknąłem drzwi i odetchnąłem. Zrzuciłem kaptur i usiadłem na łóżku. Chwilę zastanawiałem się nad niewiadomo czym. Potem wstałem, rozebrałem się z odzieży wierzchniej, wyjąłem bieliznę z szafki i wziąłem szybki prysznic.
Jednak najwyraźniej ktoś miał dla mnie inne plany, ponieważ podczas zakładania spodenek od piżamy usłyszałem pukanie do drzwi. Westchnąłem i wyszedłem z łazienki. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je zdegustowany godziną odwiedzin. Podniosłem wzrok i zobaczyłem...moją siostrę.
- Mogę wejść? - spytała. O dziwo nie mogłem zlokalizować, jakie emocje odczuwała. Powinienem się już położyć.
- Wchodź. - skinąłem głową i wpuściłem dziewczynę do środka. Kiedy usiadła na łóżku, oparłem się o ścianę i westchnąłem.
- Czego Ci potrzeba o tej godzinie, Beverly?

Beverly? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz