Administracja

Strony

niedziela, 10 maja 2020

Od Beverly do Azriela - Event

Nie mogłam wierzyć własnym oczom. W momencie, gdy dowiedziałam się co się wydarzyło - atak orków - dreszcze przeszły po moim ciele. Gdy przywołano mnie i paru innych osób z akademii, wytłumaczono co mamy robić, wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko. Choć może nie należeć to do prostych zadań naprawdę się postaram. Wiedziałam, że muszę. Pospiesznie skierowałam się do wyznaczonego mi miejsca.

---

Rozmawiałam z rycerzem, aż dostrzegłam sylwetkę zbliżającej się kobiety. Najwidoczniej należała do mojej drużyny. Przyspieszyła i w mgnieniu oka stała koło nas. Musieliśmy czekać na trzecią osobę, bo bez niej nie mogliśmy zdziałać zbyt wiele. Dalej byłam lekko zdezorientowana, zdenerwowana, a zarazem zdziwiona. Ta mieszanka emocji nie działała dobrze na mój stan psychiczny. Wszystko działo się bardzo szybko. Mogłam śmiało powiedzieć, że dreszcze emocji narastały zdecydowania zbyt pośpiesznie, a to dopiero początek naszego zadania i dalszej pracy. Jak się później okazało - lider drużyny - zjawił się momentalnie i mogliśmy opracowywać dalszy plan działania.Wymieniliśmy się zdaniami, przedstawiliśmy, po czym przeszliśmy do dalszych formalności.
Azriel dopytywał o możliwości demona, następnie przyglądał się zarysowi mapy Dworu. Aż zawołał mnie pewny mężczyzna na rozmowę.

- Wiadomo, że Dwory Jesieni oraz Zimy nie radzą sobie za dobrze, nie są wystarczająco przygotowane. Możliwe, że nie skończy się to korzystnie. - za każdym słowem coraz bardziej przechodziły mnie ciarki. - Natomiast reszta Dworów jest w miarę gotowa na tą sytuację.

Powróciłam do reszty mojej drużyny i przekazałam informację, którą przed chwilą dostałam. Po chwilowych rozmyślaniach doszliśmy do wniosku, że czas kierować się w stronę miasta.
Wszyscy stali na jednym głównym placu i oczekiwali na dalszy rozwój sytuacji. Okropnie patrzyło się na fakt, że większość jest ranna. Dostrzegliśmy wykonane na szybko opatrunki przez zdrowych. Nie wyglądały najlepiej, ale ważne, że zapobiegały krwawieniu. Azriel przyglądał się zgrupowaniu. Teraz zdałam sobie jeszcze większą sprawę jak jest poważnie. Ludzie potrzebowali szybkiej pomocy medyka. Oprócz tego, fakt że nie każdy mógł dojść na miejsce tylko pogarszał sytuację.
Słyszeliśmy, jak kobieta mówi o tym, że niektórych stan jest bardzo niestabilny i wskazała na nosze z mieszkańcami. Jeszcze bardziej mnie to zaniepokoiło. Spoglądałyśmy na siebie z Sylvą i czekałyśmy na dalszy przebieg akcji. Azriel wydawał się opanowywać sytuację i zachowywać spokój, czego mi zdecydowanie brakowało.

- Jakie rozkazy? - zapytała dziewczyna z drużyny. Przez myśl przeszły mi możliwe wyjścia jakie wybierze lider i po chwilowym myśleniu się odezwał.
- Rozejrzyjcie się jeszcze jak dużo osób ma się dobrze i nie ma zbytnich obrażeń - odparł.

Zgodnie z zaleceniami wybrałyśmy się z Sylvą. Rozdzieliłyśmy wzrokiem osoby zdrowe od rannych. Przy okazji też przeliczyłyśmy całe zgrupowanie. Przewaga była wielka i przykro się na to patrzyło. Azriel powrócił do nas. Wyruszyliśmy na przeszukiwanie dalszego terenu. Reszta została w razie potrzeby dla rannych. Orientowaliśmy się na podstawie mapy, gdzie można szukać. Każda sekunda była ważna i staraliśmy pospiesznie, ale skutecznie sprawdzać. Przy okazji myśleliśmy jak zorganizować najszybciej medyków dla rannych. Dużo mieliśmy tego na głowach, ale w tej sytuacji było to do przewidzenia.

- Ktoś się znajduje pod gruzem - powiedziała Sylva. Musieliśmy teraz jakoś pomóc im się wydostać. Uwięzieni przesiadywali w grocie z pokruszonych betonowych płyt usypanych dookoła. Azriel z Sylvą szybko wymyślili sposób, żeby sobie z tym uporać, a ja wykonywałam wszystko co mi powierzyli. Odprowadziłam poszkodowanych na plac, gdzie znajdowała się reszta i szybkim krokiem powróciłam do drużyny. Bałam się, że mogę się zgubić, ale nie o tym mowa. Nie mogłam się przejmować swoją naiwnością i brakiem większej orientacji w terenie. Przeszliśmy jeszcze kawał długiej drogi wysłuchując i obserwując  pospiesznie resztę Dworu. Znaleźliśmy sporą część mieszkańców w różnych zakątkach, jednak z każdym bezpiecznie powróciliśmy na miejsce. Nie mogliśmy być pewni, że wszyscy zostali odnalezieni, ale nie jest to zbytnio prawdopodobne. Trzeba być dobrej myśli. Pamiętaliśmy, że każda decyzja może zmienić całokształt sytuacji o sto osiemdziesiąt stopni.
Obserwując ilość rannych i potrzebujących nas osób, moje serce bolało mnie jeszcze bardziej. Przeliczyliśmy z Azrielem całość placu. Robiliśmy ciągle wszystko co w naszej mocy. Prawdopodobnie wszyscy znajdowali się już w jednym miejscu, więc uspokajało to mnie oraz resztę z drużyny. Trzeba było teraz zająć się kolejną powierzoną nam czynnością.

- Musimy bezwarunkowo wszystkich przeprowadzić do medyków - powiedział Azriel po chwili rozmyślań.
- Powinniśmy chyba najpierw zająć się tymi na noszach - podsunęłam pomysł na szybko, chociaż bałam się, że nie brzmiał zbytnio racjonalnie. - Tak jak mówiła kobieta.

Bez słowa poszłyśmy z Sylvą za liderem do rzędu ludzi z największymi obrażeniami. Azriel postanowił zostać i dbać o dobro reszty miasta na placu, bo w każdej chwili mogliśmy być potrzebni. My zajęłyśmy się przenoszeniem. Zmienialiśmy się co jakiś czas, aby nie przemęczyć już w zupełności. Namioty nie znajdowały się bardzo daleko, nie na tyle, żeby sprawiało nam to jakieś większe problemy. Pomogło to w dalszych działaniach. Sprawnie staraliśmy się w trójkę przenieść jak największą liczbę mieszkańców. Lekko zdecydowanie nie było. Po pierwszych trzech rundach - powiedziawszy noszach - odetchnęliśmy i wsłuchałyśmy się z Sylvą w kolejny plan działania opracowany przez Azriela w tym czasie.

Azriel? Starałam się napisać jak najlepiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz