Administracja

Strony

niedziela, 24 maja 2020

Od Carmen cd Nix&Beverly

Kiedy dobiłam się do drzwi, ujrzałam najgorszy dotąd widok w moim życiu. Przez chwilę miałam wrażenie, że czas stanął w miejscu, że wszystko i wszyscy się zatrzymali. Na początku pustka – nie wiedziałam, co myśleć. Następnie wspomnienie – kiedyś mało brakowało, a bym tak skończyła. Później uczucie. Wiele uczuć. Czułam po trochu złości, że wpakował się w coś takiego, po trochu smutku i żalu, że do tego doszło i że cierpi. Oraz przerażenie. Którego od dawna nie czułam tak intensywnie, wykluczając ostatnie morderstwo, przy którym bałam się równie bardzo jak w tamtym momencie. Szybko podeszłam i kucnęłam przy chłopaku. 
- Co ty odpierdalasz, Nix, do kurwy – powiedziałam i chwyciłam go za zakrwawione nadgarstki, co okazało się błędem ponieważ syknął z bólu. Puściłam go i położyłam swoje dłonie na jego policzkach, widząc że już zaczyna odpływać. – Błagam, nie odchodź… Zaraz tu będzie pomoc obiecuję Ci. – mówiłam. Przy tej okoliczności nie ukrywam, że miałam ochotę zlizać mu tą krew i oddać się swoim instynktom. Ale strach zdecydowanie przeważał. I ludzkie uczucia.
- Pomocy! Pomóżcie mi! – wrzasnęłam na cały akademik tak głośno, że zaraz zbiegło się wielu uczniów wraz z nauczycielami. Natychmiast mnie stamtąd wyprosili, zajęli się nim medycy i tym podobne. Do mnie jednak dalej nie docierało to, co się stało. Z jednej strony miałam wrażenie, że właściwie do niczego nie doszło, a z drugiej mam tysiąc myśli na raz, wszystkie uczucia się palą i mam ochotę zabijać. Wyssać krew z tych wszystkich ohydnych ludzi, którzy mnie krzywdzili. Wzięłam głęboki wdech. Musiałam myśleć w miarę racjonalnie, co było niemożliwe w moim przypadku po próbie samobójstwa mojego przyjaciela ? Nie wiem, czy jest moim przyjacielem. Może kimś więcej ? 
Mimo wszystko zdałam sobie sprawę, że pora już wracać. Jak gdyby nigdy nic, do swojego pokoju w akademiku. Nie spieszyło mi się. Pierwszy raz. Powoli szłam, czując jak pieką mnie oczy od rozpływającego się w moich łzach makijażu. Prawdziwy dramat, co ? 
- A co jeśli on umrze ? – zastanawiało mnie najbardziej to pytanie. Będę musiała wrócić do swojego nudnego życia, chodząc bez przerwy na treningi, co jakiś czas upijając się w samotności whisky i wódką, nie mając właściwie z kim pogadać. Nix’a naprawdę polubiłam, mimo tego że posiada dosyć upierdliwy charakter i ma siostrę której osobiście nie polubiłam już na pierwszym spotkaniu. Ciekawe jak by wyglądało to wszystko, gdyby nie to zabójstwo. Być może dalej byśmy się spotykali, ja bym mu chamsko dogryzała, a on próbował mnie zdenerwować, co było naprawdę proste. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy przypomniałam sobie dokładnie nasze pierwsze spotkanie. Po chwili po moich policzkach zaczęło płynąc jeszcze więcej łez niż wcześniej, a oczy piekły niemiłosiernie. Kiedy już dotarłam przed bramy, najszybciej jak tylko mogłam pobiegłam do swojego pokoju, aby uniknąć pytań typu ,,gdzie byłaś?” ,,czemu płaczesz?”. Coś takiego było dla mnie zbędne. Moja podróż do akademika poszła gładko i bez problemów. Natychmiast usiadłam na łóżku i spojrzałam w okno. Zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej. Głupio mi było tak szczerze, rzadko płaczę. Ale czasami każdemu się chyba zdarzy.
- Dlaczego on to w ogóle zrobił ? – zapytałam samą siebie na głos. Po dłuższych refleksjach doszłam do tego, że to przez całe morderstwo. On po prostu nie miał już nerwów. I zupełne mu się nie dziwię. Chyba bym podobnie zareagowała, gdybym coś takiego zrobiła. A może nie ? Może bym zachowała zimną krew i ukryła wszystkie swoje uczucia, zachowując się niczym chodzący trup ? U mnie było to możliwe. Ale zazwyczaj w moim przypadku przeważają uczucia. Większość wampirów, jakie znam, potrafią je doskonale kryć. Ja również. Ale kiedy jest ich zbyt wiele, staje się to praktycznie niemożliwe. Przynajmniej jak dla mnie. 
Nie wiedziałam, czy minęło parę godzin, czy może dopiero parę minut. Nie sprawdzałam czasu, było mi to obojętne. Wzięłam parę głębokich wdechów. Próbowałam się uspokoić. Bezskutecznie, bo miałam ochotę wybić szybę i spierdolić przez okno do lasu. Nagle jednak usłyszałam znajomy głos. Głos, który przyprawił mnie o euforie.
- Można? – zapytał Nix, a ja poderwałam się z miejsca. On bez skrupułów wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. Staliśmy tak przez chwilę, patrząc się na siebie. W końcu jednak przytuliłam się do niego mocno, przez chwilę zapominając o tym co się stało. Po kilku minutach puściłam go z uścisku.
- Poczekaj, zmyję to. – uśmiechnęłam się lekko. Było mi trochę głupio być bez makijażu, praktycznie nikomu nie pokazuję się w tej wersji. Ale lepsze to niż siedzieć rozmazaną z piekącą skórą. Wtedy chyba gorzej wyglądam. Weszłam szybko do łazienki i zmyłam makijaż. Nie zajęło mi to chyba zbyt wiele czasu, na pewno mniej niż samo nakładanie go. To było bardziej czasochłonne. W końcu wróciłam do swojego towarzysza, który siedział na fotelu.
- Powinnaś rzadziej się malować. – stwierdził, a mi się zrobiło natychmiast trochę cieplej. Pewnie się zaczerwieniłam, kurwa… - mam nadzieję, że nie przeszkadzam, prawda?
- Skądże. - odparłam natychmiastowo. - jakim cudem tu przyszedłeś?
- Jakoś dałem radę. - zaśmiał się. - ale chciałem Cię tylko przeprosić, za to - wskazał na nadgarstki i wziął głęboki oddech. - i wiesz, wtedy, podczas tego morderstwa – wykrztusił z siebie po chwili - bałem się o Ciebie. Cholernie. – spojrzał mi prosto w oczy. Zrobiło mi się jeszcze bardziej gorąco, niż wcześniej.
- Nie przepraszaj, nie masz za co. Zachowałeś się naprawdę bardzo odważnie, ja gdybym była na Twoim miejscu sama nie wiem co bym zrobiła… - powiedziałam. – Też się o Ciebie bałam. – dodałam po chwili, nie urywając od niego spojrzenia.

Nix ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz