Administracja

Strony

czwartek, 7 maja 2020

Od Darumy cd. Axela


Położyłem się spać. Axel nie wrócił jeszcze, ale postanowiłem się tym nie przejmować. Zawsze wracał. Tym razem nie było inaczej. Ledwo zmrużyłem oczy, kiedy usłyszałem głośne trzaśnięcie drzwiami. 
- Daruma! Pomocy! - Krzyk elfa sprawił, że skoczyłem na równe nogi. Przyzwałem Płomyk i spojrzałem w stronę roztrzęsionego towarzysza. 
- Co się stało? - zapytałem, oświetlając twarz Axela. - Zabiłeś kogoś czy co? 
W tamtym też momencie dostrzegłem spływającą z rąk elfa krew.
- Tak! - Chłopak wyciągnął dłonie w moim kierunku. 
- Co zrobiłeś?! - Słowa ugrzęzły mi w gardle na widok szkarłatnej cieczy. 
- Przypadkiem... - Axel spoglądał przerażony na swoje ręce. - Nie chciałem skrzywdzić tej wiewiórki...
Odetchnąłem z ulgą. Nie zabił człowieka. Tyle hałasu o zwykłego gryzonia?
- Uspokój się - poleciłem, podchodząc do drzwi do łazienki. - Najpierw doprowadź się do porządku, a później mi o tym opowiesz.
Elf pokiwał głową i chwiejnym krokiem dołączył do mnie. Przygotowałem wodę, w której mój współlokator zanurzył zabrudzone części ciała. 
Axel chwilę później skończył mycie dłoni i wrócił do dormitorium, gdzie na niego czekałem. Przyklęknąłem na ziemi, obserwując każdy nerwowy ruch elfa.
- A więc? Jak do tego doszło? - Uniosłem pytająco brwi. Zapowiadała się długa noc. 
Po niekończącej się opowieści o tym, jak Axel stracił panowanie i przypadkiem trafił w wiewiórkę, chłopak pogrążył się w dość nietypowym dla niego smutku. Westchnąłem cicho. 
- Wierz mi, to nie ostatnie życie, jakie kiedykolwiek odbierzesz - odparłem. Nie potrafiłem pocieszać. Chciałem jednak sprawić, aby elf powrócił do rzeczywistości. Zamknięcie się w sobie i rozpaczanie nie pomoże w niczym. 
Axel spojrzał na mnie dość zaskoczony.
- Ale... Ja zabiłem ją... 
- Co ma jedna wiewiórka w stosunku do wieczności? - zapytałem, zachowując zimną powagę. Elf nie powinien się tym aż tak przejmować. Doskonale rozumiałem jego szok, jednak nie mogłem pozwolić, aby chłopak popadł w rozpacz na zawsze. Doświadczenie nauczyło mnie, aby nie przejmować się wszystkimi niepowodzeniami, a dalej przeć naprzód. - Czasu nie cofniesz. 
Axel pokiwał powoli głową, jakby analizował moje słowa. Moment później wstał z łóżka i zamknął się w łazience. Wzruszyłem ramionami, odwołałem Płomyka i poszedłem spać dalej. 
***
Obudziłem się z bólem głowy. Wstałem z poduszek i chwiejnym krokiem skierowałem się w stronę łazienki. Pech chciał, że Axel właśnie z niej wychodził. Głuchy trzask i jedno z moich poroży spadło na ziemię. 
No tak. Wiosna. Najgorszy okres w roku. Przytrzymałem chwilę miejsce, gdzie chwilę temu znajdował się mój róg. Po czole i dłoni spłynęła strużka krwi. Nie bolało wyjątkowo bardzo. Byłem do tego przyzwyczajony. O wiele gorszy jest etap, kiedy moje poroże na nowo odrasta. 
Najzwyczajniej w świecie podniosłem złamany róg. Wtedy też dostrzegłem przerażony wzrok Axela. Zdałem sobie sprawę, że nigdy nie mówiłem mu o swojej wiosennej przypadłości.
- Umierasz!
- To nie tak! Nic mi nie jest! - Zacząłem niekontrolowanie gestykulować, próbując uspokoić chłopaka. - Ja tak raz do roku! Serio. 
Elf wstrzymał na chwilę oddech. 
- Nie wmówisz  mi, że to normalne. - Axel przeskakiwał wzorkiem pomiędzy trzymanym przeze mnie porożem, a moją twarzą.
- Jest - odparłem spokojnie, ocierając czoło nadgarstkiem. 
Krople krwi zaczęły skapywać na podłogę, tak więc wyminąłem dalej zaszokowanego współlokatora i zamknąłem się w łazience. Odłożyłem odłamane poroże na półkę. Sam zaś zabandażowałem sobie głowę. Wyglądało okropnie.
Wyszedłem więc przygaszony z toalety. Pocieszała mnie jednak nikła wizja, że jak drugi róg odpadnie, będę mógł założyć normalne ubranie. Poroże skutecznie uniemożliwiało mi ubieranie koszulek. Do mojej codziennej garderoby należały wszelkiego rodzaju pelerynki i narzutki oraz tonę biżuterii. Wiosna rozszerzała moje możliwości. Dodatkowo - Axel zobaczy, że naprawdę potrzebuje tyle miejsca w szafie na pomieszczenie wszystkich ubrań. 
Mówiąc o chłopaku, elf najwyraźniej przytłoczony wrażeniami ostatnich dwóch dni, postanowił się położyć. Nie odezwał się nawet słowem, kiedy wychodziłem na zajęcia. Rozumiałem jego letarg. Zasłużył na odpoczynek.
Lekcje minęły wyjątkowo szybko, choć cały czas wyczuwałem na sobie wzrok wszystkich uczniów i nauczycieli. Gdzieś w południe zdjąłem opatrunek i spacerowałem po szkole z niekompletnym porożem. Drugie najpewniej też niedługo odpadnie. A właściwie taką mam nadzieję. 
Po zakończonych zajęciach przyszedł listonosz. Od dawna czekałem na list od matki. Nie śpieszyło mi się oczywiście za rodzinnymi stronami, jednak powoli zaczynało brakować mi rodzicielki. Odebrałem również korespondencję Axela, który najprawdopodobniej nie wyszedł cały dzień z pokoju. 
- To dla ciebie - powiedziałem, podając zaskoczonemu elfowi szczelnie zaklejoną kopertę. Współlokator zmierzył mnie wzrokiem. Najprawdopodobniej próbował się upewnić, jak bardzo źle wyglądam z jednym porożem. 
Axel odebrał ode mnie list. Po jego minię widziałem, że nie jest zbyt zadowolony z powody korespondencji. 
Sam usiadłem przy swoim biurku i otworzyłem kopertę. Wyciągnąłem z niej elegancki skrawek papieru. Pachniał typowymi dla mojej mamy różanymi perfumami. Wiadomość polegała głównie na pytaniach, jak się czuję i jak idzie mi w szkole. Dostałem również szczegółowy opis stanu posiadłości. Uśmiechnąłem się nieznacznie w kierunku kawała papieru. Tak bardzo pragnąłem, aby wrócić do domu, gdzie czekałaby na mnie jedynie mama. Miałem już dość upierdliwego kuzynostwa.  
Axel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz