Administracja

Strony

piątek, 29 maja 2020

Od Morozhenoye cd. Colette

Myślałam, że ta fascynacja Osamu moją osobą jest jedynie chwilowa i za niedługo przestanie mi się przyglądać, ale najwyraźniej myliłam się. Kiedy zobaczyłam go z tą jakąś niezidentyfikowaną książką, którą być może czytał, prawie stanęłam w miejscu, wpatrując się w chłopaka z niedowierzaniem w oczach. Powróciłam do rzeczywistości dopiero wtedy, kiedy stanął obok nas i zwrócił się do mnie, nie za bardzo zwracając uwagę na moją towarzyszkę.
- Znowu się widzimy, piękna~ - powiedział i wyciągnął rękę w stronę mojej twarzy, głaszcząc mnie delikatnie po policzku. I co mogę na ten temat powiedzieć, to wszystko było dla mnie nowe, więc to wystarczyło, aby na mojej twarzy pojawiły się łatwo widoczne rumieńce.
Kątem oka zauważyłam, że Colette przewraca oczami i wyciąga dłoń w stronę Osamu z wyraźną niechęcią.
- Colette - przedstawiła się krótko, ale nie sprawiło to, aby chłopak odwrócił się w jej stronę. Jestem ciekawa dlaczego ją w ten sposób zignorował.
- Tak tak, witaj - powiedział to lekko lekceważącym tonem, wywołując w oczach dziewczyny ostrzegawczy błysk niechęci. Czyli jeśli będę chciała utrzymywać relacje zarówno z nim, jak i z nią, to będę musiała ich albo pogodzić, albo zmagać się z ich narastającą wrogością do siebie. Świetnie.
Brunetka nie zdążyła niczego odpowiedzieć ani jakkolwiek zareagować. Ja z resztą też, ponieważ dosłownie kilka sekund później Osamu pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia. Zdążyłam jedynie rzucić przepraszające spojrzenie dziewczynie, zanim ponownie odwróciłam wzrok, aby przypadkiem nie wpaść na jakieś przedmioty czy ludzi.
Chłopak wyprowadził mnie z biblioteki i zatrzymał się pod ścianą, wciąż nie puszczając mojej ręki. Muszę przyznać, że w pewien sposób mi to schlebiało i cieszyło, ale z drugiej strony byłabym wdzięczna, gdyby nie robił takich akcji kiedy chcę spędzić czas ze znajomą.
- Mogę wiedzieć skąd się tu wziąłeś i czemu mnie stąd wyprowadziłeś? Byłam przecież w środku spotkania... - zaczęłam mówić, ale najwyraźniej to również postanowił zignorować, bo podszedł do mnie niebezpiecznie blisko, przez co instynktownie cofnęłam się i trafiłam plecami na ścianę.
- Dlaczego z nią rozmawiasz? - miałam rację, zignorował moje pytanie, za to zaczął się wpatrywać intensywnie w moje oczy. Nie wiem czy powinnam się niepokoić tego spojrzenia, ale po prostu czekałam na jakiś dalszy ciąg - Dlaczego spędzasz czas z nią, zamiast ze mną? - dodał po chwili, a mnie uderzyła niedorzeczność tej wypowiedzi. Przecież normalnie spędzam w pokoju cały dzień... A skoro mieszkamy razem to znaczy, że spędzam cały dzień z nim, bo on również rzadko z niego wychodzi.
- Ależ jestem z tobą przez praktycznie cały czas, przecież mieszkamy w jednym pokoju... - mruknęłam opuszczając wzrok i aktualnie patrząc gdzieś na jego klatkę piersiową - Dlaczego nie mogę spędzać czasu ze znajomą? - dodałam po chwili słysząc z drugiej strony głębokie westchnięcie.
- Ponieważ nie zezwalam na coś takiego - aż z zaskoczenia uniosłam z powrotem wzrok, wpatrując się w jego oczy - Jesteś moja, zapamiętaj to sobie~ - ponownie wyciągnął przed siebie rękę, głaszcząc mnie po policzku, co wywołało jeszcze większe rumieńce na twarzy. Nie potrafiłam na to odpowiedzieć, nawet nie wiedziałam co mogłabym w tym momencie rzec. Powinnam czuć się osaczona czy zaniepokojona, ale jednak to co mówił jedynie niezwykle mnie cieszyło. Co on ze mną robił, nie rozumiałam tego...
Po jakimś czasie złapałam go za nadgarstek i bezceremonialnie weszłam do biblioteki, szukając wzrokiem Colette, którą znalazłam przy jednym z regałów. Czas pożegnać pierwsze złe wrażenie i zacząć ich znajomość od zera. Mimo wyraźniej niechęci ze strony Osamu, udało mi się dotrzeć do dziewczyny.
- Wybacz mi te małe problemy, już jest wyjaśnione. Osamu, poznaj Colette, z którą chodzimy na lekcje, a ty Colette, poznaj Osamu, mojego... współlokatora. Mam wrażenie, że będziecie się widzieć częściej, cieszycie się? - w sumie nie wiedziałam jak mam określić chłopaka. Teoretycznie nasza znajomość na razie nie mogła być zakwalifikowana jakoś coś więcej, ale miałam silne wrażenie, że niedługo tak się stanie... Co mnie do tego przekonywało? A na przykład to, że wciąż trzymałam go za rękę, udając, że o tym zapomniałam i głęboko w duchu modląc się, żeby jej nie cofał.
Uśmiechnęłam się do Colette, patrząc z rozbawieniem na minę jaką zrobiła.

Colette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz