Administracja

Strony

wtorek, 16 czerwca 2020

Od Aniena cd. Rowana - Bal


Będąc szczerym, bardzo mi ulżyło, kiedy okazało się, że to Rowan postanowił mnie wystraszyć, jednak moje serce dalej biło w przyśpieszonym tempie.
- Nie rób tak, prawie dostałem zawału. - powiedziałem, udając obrażonego i lekko go szturchnąłem. 
- Czemu poszedłeś od razu do środka? - spytał takim tonem, gdyby to on gniewał się na mnie. Gdyby jeszcze miał za co. 
- Nie widziałem Cię nigdzie, więc pomyślałem, że może jesteś już w środku...- mruknąłem pod nosem. Nie zapomniałem o nim ani nic z tych rzeczy, tylko fizycznie nigdzie go nie zauważyłem. Nie miałem powodu, by kłamać. 
- No nie ważne. - odparł i na chwilę odsunął się ode mnie. - Pięknie wyglądasz. - wymruczał mi do ucha, po chwili przygryzając jego płatek. Przez chwilę zastanawiałem się, co robi, z nadzieją, że nie zacznie mnie przypadkiem zaraz rozbierać. Zaczął dobierać się do mojej szyi, lekko ją przygryzając. Mimowolnie jęknąłem, choć nie chciałem dawać mu tej satysfakcji. W końcu, mógł zobaczyć nas każdy, dodatkowo nie mógł cały czas chcieć tylko się pieprzyć. Nie mógł, prawda?
- Rowan, nie tutaj... - mruknąłem, kiedy oparł mnie o ścianę Zamku i zbliżył na tyle, na ile pozwalała anatomia. - później, zgoda? - podniosłem głowę i spojrzałem mu w oczy. Ten niechętnie odsunął się ode mnie, mrucząc coś pod nosem. Bez słowa chwyciłem go za dłoń i ruszyłem w stronę wejścia. Przekroczyłem próg Zamku, co jakiś czas spoglądając na chłopaka obok - co nie było łatwe, bez zadzierania głowy. Jednak dosłownie podskoczyłem, słysząc zapowiedzi nadchodzących gości.
- Rowan Cipriano z Dworu Lata oraz Anien Denbrough z Dworu Świtu, życzymy udanego wieczoru! - usłyszałem, nie bardzo wiedząc co robić. Jednak blondyn pociągnął mnie za rękę do środka, więc nawet nie powiedziałem, że prawie się przewróciłem, na oczach wszystkich. Ważne było to, że nie musiałem stać tam bezczynnie jak sierota - którą i tak byłem - i patrzeć na te wszystkie twarze, zastanawiając się, co mnie podkusiło, aby tu przyjść. A tak. Rowan w warkoczach. W środku był potworny tłum, przez co mocniej ścisnąłem dłoń zielonookiego, w obawie, że z moim szczęściem gdzieś się zgubię. W środku można było dostrzec aż nazbyt bogatych zdobień i żyrandoli. Dużych żyrandoli. Jednak w pewnym momencie dłoń Rowana jakby sama chciała się wyślizgnąć z mojego uścisku, więc podświadomie zbliżyłem się do niego, wręcz przyklejając do jego ciała. Uniósłem głowę i zobaczyłem mężczyznę, zadziwiająco podobnego do niego. To zapewne jego ojciec.
- Mam tu poczekać? - spytałem, póki on jeszcze nas nie zauważył, a przynajmniej miałem taką nadzieję.


Rowan? I'm sorry za długość ://

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz