Administracja

Strony

wtorek, 9 czerwca 2020

Od Aniena CD. Rowana

Nie ukrywałem zdziwienia, kiedy Rowan zaprowadził mnie na salę treningową. Właściwie wydawało mi się, że w Ardem wszystko wygląda lepiej niż z rzeczywistości, ale często mamy zbyt wybujałe oczekiwania. Nie uśmiechało mi się za bardzo ćwiczyć, a szczególnie przy nim.

- Nie wyglądasz na zbyt umięśnionego, tylko dobrze zbudowanego. - palnąłem, przez co nastała niezręczna cisza. Jednak po chwili blondyn uśmiechnął się i powoli, jakby z premedytacją ściągnął z siebie koszulkę i rzucił gdzieś w kąt. No i tyle było z mojego bycia opanowanym emocjonalnie.

- To będziesz miał okazję się przypatrzeć. - zaśmiał się, a ja ponownie zrobiłem się cały czerwony. - Ćwiczyłeś coś kiedyś sam? - spytał, jednak ja mimowolnie nie odpowiedziałem. Zacząłem przypatrywać się jego ciału, jakby conajmniej był antykiem sprzed pięciu tysięcy lat. Chciałem coś powiedzieć ale nie mogłem, moje oczy same błądziły po jego ciele, a przez jego widok maksymalnie się dekoncentrowałem. W końcu Rowan odwrócił się w moją stronę, jakby lekko przestraszony. Chwilę wpatrywał się we mnie, a potem ścisnął powieki i ułożył ciało w tej pozycji to przed sekundą. Nie wiedziałem za bardzo, co ze sobą zrobić, więc starałem się zebrać w sobie i odpowiedzieć mu na pytanie, ale nie zdążyłem. W ułamku sekundy stał kilka milimetrów ode mnie, powoli nachylając głowę ku mojej. Moje serce zaczęło szybciej bić, miałem potrzebę częstszego pobierania tlenu i w ogóle zrobiło mi się gorąco. Byłem lekko skrępowany, jednak w  momencie, w którym fae delikatnie podgryzł moją skórę na szyi, zacząłem się rozpływać. Zassał ją a ze mnie wydał się cichy pomruk zadowolenia pomieszany z jęknięciem, co najwidoczniej spodobało się chłopakowi. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie, a ja odchyliłem głowę w drugą stronę, aby miał do niej łatwiejszy dostęp. Położyłem ręce na jego torsie, bo jakimś czasie powoli sunąc nimi od barków do brzucha. Przy każdym mocniejszym przygryzeniu kawałka mojej skóry - bo nie skończyło się na jednej malince - mimowolnie wydawałem z siebie coraz głośniejsze jęki. Czasem nawet zacisnąłem dłoń na jego barku, ale on chyba źle to odbierał, bo w tamtej chwili zaprzestawał czynności. W końcu niechętnie, ale odsunąłem się od niego. Starałem się utrzymać z nim kontakt wzrokowy, ale on cały czas od niego uciekał.

- Wybacz. - powiedział w końcu i odszedł ode mnie, wyraźnie zmieszany. Zdezorientowany podążyłem za nim wzrokiem, widząc, że ewidentnie odpuścił sobie plany na tą salę. - Miałem spotkać się z chłopakami, idziesz ze mną? - zapytał. Wiedziałem, że spotkanie było pierwszą lepszą wymówką, ale się zgodziłem. Nie bacząc na to, czy zielonooki na mnie patrzy czy nie, zrzuciłem z siebie jego koszulkę i założyłem swoją bluzę, której zapach nie podobał mi się już tak jak kiedyś. Wolałem ten jego. Ruszyłem za nim, tym samym opuszczając salę. W ciszy skierowaliśmy się poza budynek, do małego dziedzińca na tyłach akademika. Na miejscu czekała już dwójka chłopaków, siedzących na jakiejś ławie. Rowan natychmiast starał się sprawiać wrażenie bycia w zajebistym humorze, jednak średnio mu to wychodziło. Przywitał się z nimi i usiadł na krześle, co po chwili uczyniłem również ja. Nie skupiałem się na rozmowie reszty, jedynie wpatrywałem się w blondyna. Pewnie było to widać, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Do czasu.

- Huhu, Rowan, to twoje dzieło? - zaśmiał się jeden z nich, wskazując na kilka(naście) malinek na mojej szyi i obojczyku. Ten jedynie wywrócił oczami i prychnął, nie zaszczycając go choćby spojrzeniem.

- Nie Twój interes, czyje. - powiedziałem w końcu, sam nie wierząc, że się na to zdobyłem. Nawet białowłosy spojrzał na mnie zdezorientowany, a potem zaśmiał się pod nosem. Zignorowałem to j kontynuowałem wpatrywanie się w jego bok w ciszy. W końcu nadszedł moment, w którym musiałem przemyśleć, co nas łączy, bo napewno łączy i tego nie da się zaprzeczyć. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że szybko potrafię się zakochać, jednak nie miałem pojęcia, że następuje to aż tak szybko. A może to było zwykłe przywiązanie przez poczucie bezpieczeństwa, którego nikt nigdy mi nie dał. Albo to zwykłe zauroczenie. Był cholernie przystojny i tego odmówić mu nie mogłem. Zastanawiało mnie jeszcze jedno, dlaczego dzisiaj na tej całej sali zareagował w ten sposób? Powinien mnie wyśmiać, gówniarz z wybujałą wyobraźnią, który podnieca się na sam jego widok. Zakończyłem moje namysły i stwierdziłem, że zauroczenie czy nie, nie da się przy nim usiedzieć spokojnie. Nie zważając na to, że przeszkadzam mu w połowie zdania, szarpnąłem go za rękę i pociągnąłem w stronę jego pokoju. Nie było to łatwe do momentu, w którym sam nie zaczął dotrzymywać mi kroku, czyli dopóki nie zniknęliśmy w korytarzach akademika. Był wyraźnie zdezorientowany po raz kolejny tego dnia, jednak ja nie miałem zamiaru tłumaczyć się na korytarzu. Wciągnąłem go do jego pokoju, zatrzaskując za nami drzwi. Popchnąłem go lekko na łóżko, dzięki czemu Rowan leżał na nim płasko, dalej nie wiedząc, co się dzieje. Usiadłem okrakiem na jego brzuchu i po chwili wpatrywania się w jego oczy, pocałowałem dosyć agresywnie, czekając na reakcje.



Rowan? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz