Administracja

Strony

poniedziałek, 22 czerwca 2020

Od Luciena - c.d. Darumy - Bal

Nie sądziłem, że to się tak skończy. Daruma trawił obecność Rhysanda, jednak czułem jego obawy względem Kasjana. Miał do tego powody, przy pierwszym spotkaniu każdy bierze go za wrednego i wścibskiego, który zaraz palnie jakąś głupotę, ale tylko nieliczni wiedzieli, że tak nie jest. Ale to trzeba wpaść samemu, nie chciałem psuć zabawy swojemu partnerowi, dlatego też, słysząc muzykę zaproponowałem mu taniec. Musiałem przyznać, że tancerz ze mnie był marny, podczas wypadów z księciem najczęściej stałem schowany w koncie pilnując by zabawa nie skończyła się w rzeź, dlatego też ta umiejętność w niczym nigdy mi się nie przydała. W tej chwili żałowałem, że wtedy choć trochę nie przypatrywałem się osobom zatraconym w tańcu, by choć trochę zapamiętać ich ruchy.
- Mam nadzieję, że cię zaraz nie zadepczę - mruknąłem, uważając by nie ziścić swoich słów. Jeszcze tego by mi brakowało, by skompromitować się na parkiecie, gdy tyle ludzi się na nas patrzyło, w końcu nie był to codzienny widok. Daruma zaśmiał się tylko delikatne, wsłuchując się w delikatną melodię.
Nie wiem ile trwaliśmy w tej chwili, nie odzywając się ani słowem, by jej nie zepsuć. W tym momencie czułem także dumę, moje umiejętności nie okazały się aż tak beznadziejne. Przez cały ten czas czułem na sobie wzrok Kasjana, który gdyby tylko mógł o wszystko by mnie wypytał, lecz nie był to ani czas ani miejsce. W miejscach publicznych powinniśmy spędzać ze sobą jak najmniej czasu i najwyraźniej nie tylko ja byłem tego zdania. 
- Jesteś głodny? - usłyszałem cichy głos centaura, który wyrwał mnie z zamyślenia, zmuszając bym na niego spojrzał. Kiwnąłem głową i po chwili oboje ruszyliśmy do stołów rozstawionych po drugiej stronie sali. Stół był zastawiony bogato, widziałem kilka dań, których pewnie ani razu w swoim życiu nie skosztowałem, lecz mój wzrok przykuły trunki, znajdujące się na osobnym stole. Daruma kręcił się wokół jedzenia pozbawionego mięsa, dlatego też nalawszy sobie kieliszek różowym roztworem, ruszyłem w jego stronę, powoli go sądząc. Czasem miałem pretensje do swojej krwi za zbyt szybki metabolizm, który nie pozwalał mi wpaść w stan upojenia alkoholowego, jedyne to mi pozostało to rozkoszowanie się smakiem. Jakie to upierdliwe.
Zajrzałem ponad jego ramieniem, wpatrując się w sałatki, których było chyba z milion, różne kolory, smaki, dodatki, składniki. Pewnie nie poczułbym w nich różnicy, ale skoro jemu to smakuje, to może mi też? Chwyciłem widelec znajdujący się na jego talerzu, biorąc mały kęs potrawy, którą sobie nałożył. Musiałem przyznać, że była niezła, choć chyba nie dodam jej na listę swojego ulubionego jedzenia. Podczas gryzienia jej w końcu spojrzałem na Darumę i zobaczyłem coś czego się nie spodziewałem. Jego policzki były lekko zaróżowione, usta delikatnie otwarte, a źrenice rozszerzone.
- Przepraszam - wyszeptałem, szybko się od niego odsuwając. Chyba kompletnie zapomniałeś co to jest przestrzeń osobista, idioto. - Nie powinienem tego zrobić, wybacz.
Dopiłem swój trunek jednym ruchem, zastanawiając się dlatego on tu był. W końcu większość uczniów było nieletnia, a oni wcale nie pilnowali tego miejsca. Czyżby mało ich to interesowało?
- Chciałbyś jakoś konkretnie spędzić dzisiejszy wieczór? - uśmiechnąłem się przez ramię do Darumy, odsłaniając cienie z twarzy i chowając je wśród fałd ubrania.

Daruma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz