Aegon to wbrew pozorom jeden z najbardziej łagodnych demonów jakie prawdopodobnie kiedykolwiek widział świat. Sama czasami zastanawiam się dlaczego jest tym, czym jest a nie jest przykładowo zwierzątkiem domowym jednego z książąt. Mój ojciec raz się śmiał, że pewnie faktycznie tak było i okazałam się na tyle bezczelna, żeby go sobie przygarnąć na własność. Wówczas zastanawialiśmy się do którego z ówczesnych władców mógłby należeć. Na starcie wykluczyliśmy monarchę Dworu Jesieni. Z opowiadań Johena usłyszałam wiele niepochlebnych rzeczy na jego temat więc gryf z pewnością do niego nie pasował jak do Quevilina. Osobiście stawiałam zawsze na księcia Doriana oraz Rhysanda. W moim wyobrażeniu mieli najbardziej odpowiednie charaktery do posiadania takiego gryfa. Bardziej nawet skłaniałam się ku Dorianowi. Po co byłby taki gryf Rhysandowi, skoro raczej nie pozwala nikomu wchodzić na grzbiet, a nawet jeśli podobno jest to najpotężniejszy władca wśród wszystkich innych monarchów. Ojciec natomiast upierał się, że ukradłam go Tarquinowi ale jakoś mnie to nie przekonywało. Z resztą, to tylko bajka, niby w jaki sposób mieliby mieć demona.
Zdarzało się, że nie zwracałam zbytniej uwagi na to, co robi w danym momencie Aegon. Nie musiałam się nigdy martwić o to, że kogokolwiek zrani. Bez wyraźnego powodu ani mojego przyzwolenia nawet nie drgnie. Ale przez to później szukam go po różnych miejscach. Nie żeby mi to jakoś specjalnie przeszkadzało, bo to jakaś dodatkowa aktywność fizyczna lecz po czasie zaczyna się to robić lekko uciążliwe. Podobnie było dzisiejszego popołudnia kiedy pozwoliłam oddalić się gryfowi sama pochłaniając kolejne strony książkę historyczną o dziejach Dworu Zimy. Nie marnowałam swojego czasu na doglądanie miejsc, w których jest najrzadziej - od razu skierowałam swoje kroki do pobliskiego lasu gdzie często zwiedza różne polany i śpi.
-Aegon? - nawoływałam swojego demona uważnie rozglądając czy przypadkiem nie chodzi między drzewami. Trudno byłoby przeoczyć ciemnego stwora na tle zielonych krzewów i drzew.
Intuicyjnie podążałam na oślep licząc na szczęście spotkać go na pierwszej polanie. Niestety trochę się nachodziłam więc mogłam okazać się lekko rozdrażniona. Chciałam wrócić do lektury i rozpocząć kolejny rozdział. W oddali usłyszałam jakieś ciche pomruki. Od razu rozpoznałam te dźwięki, które należały do mojego jakże cudownego stwora. Mimo moich nawoływań nie przyszedł do mnie, ani nie zaryczał głośniej dając znać o swojej obecności. Zachowanie Aegona mnie zaskoczyło. Wchodząc na polanę, mój wzrok od razu powędrował na mojej wielkości gryfa gromiąc go wzrokiem.
-Aegon -ostry ton głosu rozproszył demona, który na moment odwrócił głowę w moją stronę ale na powrót zaczął się czemuś przyglądać.
Coś przed nim się poruszyło. Delikatnie uniosłam brwi do góry, bo cóż mogłoby aż tak zainteresować samca. Niższy chłopak szczerzył zęby cicho powarkując. Właśnie, powarkując. Zamrugałam parę razy będąc w lekkim szoku. Musieli się na siebie naciąć.
-Aegon, cofnij się, natychmiast - pogłaskałam go po pysku i niechętnie wykonał moje polecenie prychając ostrzegawczo w stronę chłopca. Spojrzałam na spiętego nieznajomego, nie mogą go w zupełności z nikim powiązać. Wyciągnęłam w jego stronę powoli rękę, jakby oswajała dzikiego kota. -Nie zrobi ci krzywdy, już jest dobrze i nie wiem co w niego wstąpiło. Wybacz - nagła zmiana mojego głosu z ostrego i chłodnego na łagodny nawet mnie zaskoczyła. -Nazywam się Lyanna Ytger -dodałam powoli podchodząc do chłopca.
Pearl?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz