Administracja

Strony

środa, 17 czerwca 2020

Od Morozhenoye CD Osamu

Wzięłam głęboki oddech postanawiając już nie protestować i pozwolić mu na wszystko co robił, sama zastanawiając się nad tym o czym mam właściwie mu opowiedzieć. Nie była to żadna fascynująca historia i zdawało mi się, że nic w niej nie jest warte podzielenia się. Ale z jakiegoś powodu bardzo chciał ją usłyszeć.
W międzyczasie kiedy ja się zastanawiałam jak mam zacząć swoją opowieść, on kontynuował składanie pojedynczych pocałunków na mojej skórze, a mnie chcąc nie chcąc przechodził dreszcz za każdym razem kiedy jego usta dotykały mojego ciała. Boże, co on ze mną robił, w tym momencie mogłam jedynie się cieszyć i napawać jego bliskością. Już oboje doskonale wiedzieliśmy jak ten wieczór się skończy, ale na szczęście ani ja ani on nie mieliśmy ochoty tego zmieniać. Lecz i tak myśl, że on również pragnie tego tak samo mocno co ja, napawała mnie jednocześnie radością jak i tym beznadziejnym pożądaniem nie do powstrzymania. Mam wrażenie, że przepadłam już dawno, w momencie kiedy wybił szybę w moim oknie, a potem postanowił zamieszkać w tym samym pokoju. Tyle, że ja postanowiłam ignorować te uczucia aż do teraz.
- Moja historia również nie jest jakoś bardzo interesująca... W przeciwieństwie do ciebie miałam siostrę, a przynajmniej do pewnego momentu. Miała mnie uczyć jak się dobrze przygotować do chodzenia do Ardem, ale któregoś dnia po prostu zniknęła i dotąd się nie odnalazła... - w końcu zaczęłam mówić starając się jednocześnie zachować swoje naturalne, spokojne brzmienie głosu. Ale on mi tego nie ułatwiał. Pozbywszy się mojego stanika, uprzednio dokładnie rozpracowując sposób odpinania jego zapięcia, odrzucił go gdzieś na bok. Gdyby to było jeszcze możliwe, na mojej twarzy natychmiast pojawiłyby się rumieńce. Na razie pochłonęła mnie fala zawstydzenia do tego stopnia, że uniosłam powoli obie ręce i zasłoniłam sobie nimi klatkę piersiową. Byłam... prawie całkowicie roznegliżowana, a on wciąż miał na sobie pełny strój... Chociaż zgaduję, że czeka aż ja się go pozbędę - O..osamu przestań się tak zachowywać kiedy coś do ciebie mówię - powiedziałam z cichym jękiem niezadowolenia, ale najwyraźniej postanowił nie brać sobie mojego polecenia do serca, bo ponownie zbliżył się do mojej twarzy, a jego wzrok utkwił w moich oczach.
- Ależ księżniczko moja, przecież sama tego chciałaś~. Poza tym, nie musisz się przede mną wstydzić. Cała jesteś piękna, naprawdę nie ma powodów do wstydu - jego głos jakoś sprawiał, że serce biło mi jeszcze szybciej, choć myślałam, że to już niemożliwe. Jednak jego słowa dodały mi otuchy do tego stopnia, że aż odsunęłam jedną rękę od swojego ciała i pociągnęłam go ku dołowi, że całym swoim ciężarem położył się na miękkiej pościeli na łóżku. Natchniona jakąś dziwną nagłą odwagą usiadłam na jego kolanach przodem do niego i nachyliłam się nad nim, opierając się rękami o jego klatkę piersiową.
- Dokańczając, po prostu od samego początku byłam nastawiona na pójście do szkoły wojskowej. I w przeciwieństwie do ciebie przyjęłam to całkiem pozytywnie, i tak była to jedyna droga jaką dla siebie widziałam - już nie dodając nic więcej, ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku, jedną rękę wplatając w jego włosy i delikatnie głaszcząc go po głowie. Szczerze mówiąc to zawsze chciałam ich dotknąć. Wiedziałam, że będą takie miękkie i aksamitne w dotyku, a teraz jedynie utwierdziłam się w tym stwierdzeniu. Poczułam jak brunet uśmiecha się lekko pod nosem i po chwili trochę się wyprostował, zmuszając mnie do tego samego.
Wciąż nie przerywając pocałunku, chociaż już powoli zaczynało brakować mi powietrza, zaczęłam ściągać z niego kolejne warstwy garderoby. Naprawdę pragnęłam go w tym momencie i wiem, że teoretycznie ja już dostałam swoją część wcześniej. Wsunęłam mu ręce pod koszulę i wkrótce ściągnęłam ją z niego i dołączyła do moich ubrań gdzieś na podłodze. Przesunęłam ręką po jego torsie, kreśląc niekiedy jakieś niezidentyfikowane wzory po jego klatce piersiowej. Powoli sunęłam w stronę jego spodni, co on od razu poczuł, bo tuż przed tym jak dotarłam do paska poczułam jak brunet podnosi się i ponownie lekko popycha mnie w stronę dołu. Musiał odzyskać swoje poczucie dominacji, ale jednak jakimś dziwnym trafem... nie przeszkadzało mi to uczucie niższości.
- Nie tak szybko moja droga~. Powiedziałem przecież, że teraz kolej na mnie - znowu wymruczał mi te słowa do ucha, ponownie przyprawiając mnie o dreszcze. Mruknęłam cicho z niezadowoleniem niczym dziecko, któremu właśnie zabrano zabawkę. A on słysząc ten dźwięk popatrzył na mnie w połowie z rozbawieniem, a w połowie z lekkim zdziwieniem - Kto by się spodziewał, że będziesz aż tak sfrustrowana księżniczko~ - uśmiechnął się delikatnie patrząc w moje oczy oczekując na reakcję.
- Ależ o czym ty mówisz? Ja jestem tylko nieśmiałą, niewinną dziewczynką~ - na chwilę opuściłam wzrok na swoją rękę, która błądziła bez celu po jego klatce piersiowej, lecz moment później ponownie popatrzyłam się w jego oczy - Ale naprawdę chyba powinniśmy przejść do rzeczy, prawda? Dostałeś swoją historię, więc teraz mi pokaż swoją odpowiedź na moje pytanie~. Później będziesz mógł się jeszcze chwilę pobawić w tej sposób, chyba, że będziesz na tyle zmęczony, że pójdziemy spać - położyłam rękę na jego policzku, po raz kolejny łącząc nasze usta w pocałunku. Zastanawiam się jedynie co będzie potem. Czy to jednorazowe przedsięwzięcie czy może będzie z tego coś więcej?
~*~
Kiedy się obudziłam to w pierwszej chwili zalała mnie fala szoku, że zamiast na miękkiej poduszce moja głowa aktualnie spoczywa na monotonnie unoszącej się i opadającej klatce piersiowej, która najprawdopodobniej należała do Osamu. Trochę mi zajęło zanim połączyłam wszystkie fakty i dokładnie odtworzyłam w swojej głowie wszystkie wydarzenia z wczoraj. No cóż, z pewnością było to jak najbardziej przyjemne wspomnienie~.
Podniosłam wzrok by móc popatrzeć na twarz bruneta. Wciąż spał i przy okazji zdawał się być jakoś... szczęśliwszy? Chociaż pewnie tylko mi się zdaje.
Uśmiechnęłam się i powoli wyciągnęłam rękę w stronę jego policzka, który delikatnie zaczęłam gładzić. I mimo, że ten gest był nadzwyczaj lekki i pewnie niezauważalny to jednak sprawił, że się obudził i popatrzył w moją stronę.
- Ah, księżniczko, czyli zostajesz dzisiaj ze mną i nie idziesz na lekcje~? - przez krótką chwilę chciałam natychmiast potwierdzić, ale moment później dotarł do mnie sens jego wypowiedzi. Szkoła. Lekcje. Czyli jestem spóźniona.
Z prędkością godną światła pobiegłam do łazienki i na szybko się jakoś ogarnęłam, ubierając na siebie pierwsze lepsze ubrania z szafy.
- Mam rozumieć, że nie idziesz ze mną i zostajesz tutaj? - moment przed tym jak wyszłam jeszcze rzuciłam okiem w stronę Osamu, który wciąż leżał jak gdyby nigdy nic na moim łóżku i zapewne nie miał zamiaru się ruszyć pokręcił jedynie głową na znak protestu, więc rzuciłam mu krótkie 'do zobaczenia' i wyszłam z pokoju. Czy sens w ogóle było iść teraz na lekcje? Nie mam pojęcia, skoro i tak jestem spóźniona. Nawet nie wiem ile.
Ale najwyraźniej nie było aż tak tragicznie, nauczyciel jedynie zmierzył mnie powątpiewającym wzrokiem i pozwolił usiąść w ławce nie przerywając swojego wywodu. Znowu siedziałam sama. Colette nie było, pewnie leczyła swoją złamaną rękę. Więc nie miałam co robić. Chyba, że Osamu jednak postanowi znowu pojawić się pod postacią iluzji i siedzieć pod moją ławką. Chyba powinnam go przeprosić za ten cios ostatnio, chyba tego dotąd nie zrobiłam.
A lekcja się dłużyła i dłużyła, a ja nawet nie zwracałam zbytniej uwagi na to, co mówił nauczyciel. Chciałam wrócić do pokoju, tam jest o wiele ciekawiej nawet jak nic się nie dzieje. Chociaż... chciałam wrócić do pokoju czy chciałam wrócić do bruneta? Czy może oba na raz? Czy to są jakieś kolejne objawy zakochania? Bo nie ukrywajmy, że byłam prawie pewna, że go kochałam. A takie uczucia jak to jedynie utwierdzały mnie w tym przekonaniu.
Po bliżej niezidentyfikowanym czasie mogłam już wrócić do pokoju, co przywitałam z wewnętrznym głębokim westchnieniem ulgi. Jestem ciekawa co Osamu robił pod moją nieobecność i nad tym zastanawiałam się przez całą drogę powrotną, dopóki nie otworzyłam drzwi do pokoju.

Osamu kochanie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz