Administracja

Strony

sobota, 27 czerwca 2020

Od Rowana c.d. Aniena - Bal

Ojca dostrzegłem niemal od razu po wtopieniu się w tłum, stał tyłem do nas rozmawiając z jakimś mężczyzną. Nie byłem przygotowany na tak szybką konfrontację z nim, dlatego też moja ręka mimowolnie mocniej zacisnęła się na dłoni Aniena. Dopiero jego syknięcie pomogło mi wrócić na ziemię.
- Przepraszam - mruknąłem, całując jego nadgarstek. Jego policzki zaczerwieniły się, gdy tylko pomyślał, że ktoś musiał to zobaczyć. - Idź do ogrodu, pójdę się z nim przywitać. 
- Tylko nie szalej, dobrze?
Ruszyłem w stronę swojego ojca, nie odpowiadając mu, nie mogłem tego obiecać. Gdy tylko stanąłem obok niego, zilustrował mnie wzrokiem z uznaniem kiwając głową. 
- W końcu wyglądasz dobrze - odparł, dopijając trunek, który trzymał w dłoni - Chociaż te warkocze mogłeś sobie darować. Nie możesz w końcu ściąć tych włosów?
- Nie ja je chciałem.
Spojrzał na mnie twardo, analizując wyzwanie w moich oczach. Od zawsze tak było. Od małego traktował mnie surowo, chcąc bym stał się bez emocjonalny by stać się idealnym żołnierzem. Jednakże inni, których poznawałem podczas różnych wypraw odwiedli mnie od tego, mówiąc, że uczucia nie zawsze są złe. Ale podczas gdy mój przyjaciel umarł, ojciec zakazał mi płakać i nosić żałoby - pamiętam, że gdy zobaczył na mnie czarne ubranie, sprał mnie tak, że przez cały tydzień nie widziałem na prawe oko. 
- A więc kto? Twoja nauczycielka kazała ci w nich przyjść?
Kpił ze mnie. Pomimo tego, że wcale nie chciał, lecz przy tylu ludziach chciał pokazać swój autorytet. Jaki byłby z niego fae, gdyby miał dobre stosunki ze swoim synem? Tym bardziej tym, dla którego kobieca opieka był obca. 
- Nie, żaden z nauczycieli. Tylko mój partner.
Zatrzymał się w połowie kroku, powoli, ze zmarszczonymi brwiami odwracając się w moją stronę. Nie bałem się go wśród tych wszystkich ludzi, bo jako generał wojsk Lata musiał pokazać się z dobrej strony, jednak nie miałem zamiaru kończyć tej rozmowy, był to może na nią ostatni dobry moment.
- Słucham?
Pokazałem mu ruchem dłoni by poszedł za mną, a sam ruszyłem w stronę ogrodu, gdzie miał na mnie czekać Anien. Jednak czy mnie posłuchał? Ojciec ruszył za mną, gwałtownym ruchem odkładając kieliszek na stół. Chłopaka zauważyłem już z daleka, siedział na jednej z ławek wpatrując się w kwiaty na grządkach, wyglądał tak spokojnie, aż żal mi było psuć ten wieczór. Gdy stanąłem obok niego, podniósł wzrok z delikatnym uśmiechem, lecz gdy tylko zobaczył mojego ojca, jego radość znikła, a w oczach dostrzegłem strach. Na wszelki wypadek utworzyłem wokół nas tarczę powietrza, nie wiedziałem czego spodziewać się po ojcu.
- To on? - spytał z zaciśniętymi zębami, choć z ulgą zauważyłem, że próbował się uspokoić, może nie będzie tak źle?
- To Anien.
Wyżej wspomniany chłopak stanął obok mnie, wpatrując się w mojego ojca. Nigdy nawet nie myślałem, że dojdzie do takiego momentu, kiedy będę bał się przedstawić mu swojego własnego partnera. Mężczyzna zrobił kilka kroków na przód, lecz gdy odbił się od ściany powietrza ze zmarszczonymi brwiami spojrzał na mnie.
- Naprawdę aż tak boisz się, że mu coś zrobię? - nie odpowiedziałem, jakby sama moja postawa była najlepszą odpowiedzią. Wtedy usłyszałem słowa, których w życiu bym się nie spodziewał.
- Zaproś swojego partnera do nas, musimy się chyba lepiej poznać. Twoja matka pewnie właśnie tego by chciała.

Anien?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz