Administracja

Strony

poniedziałek, 26 kwietnia 2021

Od Eny cd. Shain'a

 Shain odszedł pośpiesznie, nawet się nie odwracając. Wzruszyłem ramionami. Właściwie odpowiadało mi to, że nie muszę iść dalej. W końcu - obecność ucznia Ardem na terenie Corvine mogłoby zostać uznane za szpiegowanie.
Przez chwilę obserwowałem, jak kitsune znika za murami swojej akademii. Nie mając już żadnego celu, aby tutaj przebywać, odwróciłem się i spokojnym krokiem wróciłem do akademika. Zająłem się sporządzaniem notatek z lekcji. Chciałem jak najdokładniej przyswoić nowopoznaną wiedzę. Materiału było naprawdę wiele. Stos podręczników zajmował większość mojego biurka. Przez chwilę bawiłem się kosmykiem włosów, tracąc poczucie czasu. Kiedy w końcu powróciłem myślami do teraźniejszości, od razu zabrałem się do pracy. Lekcje same się nie zrobią. 
Zaraz po wykonaniu zadań pisemnych postanowiłem dalej trenować łucznictwo. Wypożyczyłem szkolny łuk i udałem się do parku. O tej porze nie powinno być tam wielu ludzi, więc mogłem w spokoju poćwiczyć, bez obawy, że ktoś ucierpi.
Odnalazłem spokojną polankę. Nikogo nie było w polu widzenia. Nie wyczuwałem też niczyjej obecności. Idealnie. Przyjąłem odpowiednią postawę, naciągnąłem cięciwę i wypuściłem strzałę w kierunku narysowanej przeze mnie tarczy. Zaostrzony grot wbił się niemal w sam środek. Skrzywiłem się nieznacznie. Muszę stać się lepszy. 
Trenowałem do późna. Otarłem kropelki potu z czoła. Chyba najwyższy czas, żeby wrócić do domu. Już odwracałem się w odpowiednim kierunku, kiedy usłyszałem szelest liści. Ktoś się zbliżał. Niemal czułem się gotów do nadchodzącego ataku. Nikt jednak nie wyskoczył na mnie. Zamiast tego dźwięk ustał. Zacisnąłem mocniej dłoń na łuku i podszedłem w stronę dźwięku. Zachowywałem się ostrożnie, stawiając nogi cicho, aby nie zwrócić na siebie uwagi. Skradanie się miałem niemal wyćwiczone do perfekcji. Powoli dotarłem na mniejszą polankę. W jej centrum ktoś siedział. Poznałem znajomą sylwetkę i wygląd.
- Shain? - zawołałem w kierunku chłopaka. Młody kitsune podskoczył z zaskoczenia i odwrócił się przestraszony. 
- Przepraszam - dodałem szybko, niepewnie machając do niego. - Nie chciałem cię zaskoczyć. 
Chłopak westchnął z ulgą. 
- Ena, dobrze cię widzieć - powiedział szybko. Spojrzał na swoje dłonie, a po chwili schował je za sobą. - Co tutaj robisz? 
- Trenowałem łucznictwo - odpowiedziałem na pytanie, podnosząc lekko łuk. - Czy coś się stało? 
Po pozycji chłopaka i jego niespokojnym spojrzeniu łatwo się było domyślić, że coś było nie tak. Nie miałem pojęcia, o jego problemach. Mógłbym go jednak wysłuchać czy poradzić, jeśli nęka go jakiś problem. 
- T-to nic takiego... - zająkał się. - Nie musisz się tym przejmować...
Nie brzmiało to przekonywująco. Postanowiłem jednak nie naciskać. Właściwie byłem mu obcy. Nic dziwnego, że nie chce ze mną rozmawiać na prywatne tematy. Nie powinno mnie to obchodzić. Powinienem go przeprosić za nietaktowne zachowanie. Wpadłem jednak na inny pomysł, aby go rozweselić. 
- Może chciałbyś spróbować postrzelać z łuku? - zaproponowałem, podchodząc bliżej. - Mogę udzielić ci lekcji. 
Oczy chłopaka zalśniły. Niepewnie kiwnął głową, wstał z trawy i dołączył do mnie. Szybko pokazałem mu odpowiednią postawę i sposób naciągania cięciwy oraz trzymania strzały. Na początku miał z tym małe trudności. Zakończony grotem kijek kilka razy spadł mu na ziemię, co wprowadzało Shain'a w zakłopotanie.
- Na początku też miałem z tym problemy - zapewniłem go pocieszająco. - Musisz tutaj przytrzymać mocniej. 
Na chwilę odebrałem łuk i pokazałem mu odpowiedni sposób. Zademonstrowałem też celowanie. Shain wydawał się być naprawdę podekscytowany. 
Oddałem mu broń, pozwalając spróbować tego samego. Udało mu się wystrzelić, chociaż strzała minęła się z tarczą.
- Pójdę jej poszukać - zaproponowałem, zagłębiając się w krzaki. Znalezienie strzały w takim miejscu nie należało do najłatwiejszych. Na szczęście wbity w drzewo kijek zdradziły kolorowe pióra. Wyjąłem go i wróciłem do Shain'a. Kitsune jednak nie był sam. Otaczała go grupka uczniów Corvine. Zastanawiałem się, o co mogło chodzić. 
Shain wyglądał na zdenerwowanego, niespokojnie rozglądając się na boki. Ręce zaciskał na łuku. Podszedłem bliżej.
- Przepraszam, czy coś się stało? - zapytałem, lekko kłaniając się przed nowoprzybyłymi. Rzucili mi nieprzyjazne spojrzenie. Zapowiadało się źle. 

Shain? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz