Administracja

Strony

niedziela, 25 kwietnia 2021

Od Hyo cd. Shain'a

Gdy się napiłem krwi w ramach zapłaty, pełen pychy ruszyłem w bliżej nieokreślonym mi kierunku. Kilka razy po drodze napotkałem na bandę Yeu. Oczywiście jakoś musieli zapłacić za mój podły humor. Oberwało się akurat im, byli pod ręką. Oczywiście też mogłem się pożywić, nawet jeśli starali się wyrwać.
Mimo bycia ze szlachetnego rodu to moje zachowanie jest sprzeczne. Żadnego szlachetnego wampira we mnie. Po prostu lubię krew. Być w niej skąpany, patrzeć na ciała, oraz na ich twarze. Pić ją oraz robić wiele różnorodnych innych rzeczy. Westchnąłem, gdy pozbyłem się już z ich ciał krwi. Może nieco za wiele, by ich wysuszyć, ale mało mnie to obchodziło. Oczywiście Yeu za to zapłaci. Nawet jakby nie chciał to i tak zapłata się mi należy.
Wzburzony i miałem wielką chęć zabić wszystko na swej drodze, wykończyć i po prostu wziąć kąpiel. Skierowałem się do swojego domu. Bez słowa skierowałem się do łazienki. Zrzucając z siebie ciuchy, służba, przygotowała kąpiel. Wanna pełna krwi. Gdy tylko do niej wszedłem, odetchnąłem z ulgą, a przez moje ciało przeszły dreszcze. Przymknąłem oczy i uspokoiłem swój oddech. Wraz z doręczonym mi kielichem świeżej błękitnej krwi. Taka krew działa idealnie na mnie, niby nie ma różnicy. Jednakże oczywiście, że jest błękitna krew, jest swego rodzaju przysmakiem dla naszego rodu. Jest czymś rzadkim i niezwykle smakowitym.
***
Leżałem wygodnie na łóżku u Yeu. Jego akurat nie było w pokoju, dlatego też tuż po wejściu, gdy otworzyła Lumine, wraz z nią chwilę pogadałem. Powiedziała mi o Yeu. Gdyż no dosyć często przychodziłem to albo do niego, albo to do niej. Także można rzec, że to taki drugi mój dom jest. Jednakże, teraz gdy czekałem, aż przyniesie napoje, w międzyczasie przeglądałem jedną z notesów chłopaka. Tak szczerze to ona sama nie wiedziała, kiedy on przyjdzie, ani to gdzie poszedł. Nieco znudzony wstałem z łóżka, a w drzwiach zjawił się Sho. Uroczy ośmiolatek. Posłałem mu uśmiech i zachęciłem, by podszedł.
Lumine pojawiła się z napojami, akurat w momencie, gdy bawiłem się z Sho. Wydawała się trochę zaskoczona, ale zaprosiła mnie do swojego pokoju. Wziąłem na ręce Sho i ruszyłem za nią, akurat wtedy zjawił się Yeu. Nie był sam, w jego towarzystwie była jakaś dziewczyna. Skrzywiłem się, ale po sekundzie mój wyraz twarzy wrócił do naturalnego. Gdyż skoro tak chce się bawić, to niech mu będzie. Tak i wylądowałem u Lumine z Sho. Świetnie się razem bawiliśmy. Zdarzyło mi się też całować z nią. Śliczna jest, ale lepiej niż Sho zaśnie, wówczas można się zabawić.
Po może godzinie, ośmiolatek został zabrany przez matkę, a ja miałem czas dla niej. Gdy moja dłoń była na jej piersi, a drugą dłonią zacząłem ją rozbierać. Do pokoju wparował Yeu. Był sam, z mokrymi włosami. Spojrzał na nas, nie wyszedł od razu. Zbliżyłem się do jej uszka i wyszeptałem kilka słów, zgodziła się na to. Przelizałem się z nią i zabrałem górną część garderoby. Przejechałem dłonią po włosach, po czym zbliżyłem się do wyjścia z pokoju dziewczyny. Chłopak zagrodził mi przejście, po czym szarpnąłem za jego włosy i drażniłem jego ucho. Przejechałem dłonią po jego biodrze i chwyciłem za ogon dosyć mocno.
Nie raczyłem go obdarować żadnym słowem, jedynie go ugryzłem, by wyssać nieco krwi. Minęła zaledwie chwila, by go puścić jak dziwkę i z pogardą obejść go i wyjść z domu. Zapowiadała się świetna noc, ale on to popsuł. Dlatego też skierowałem się do lasu. Tam mogłem zająć się czymś innym. Może znajdę sobie jakieś mało nudne zajęcie. Jednakże tego nigdy nie wiadomo. Taka jest prawda, nie wiadomo czy, to zajęcie będzie nudno czy też nie.
Gdy natrafiłem na wierzbę, przy której często przesiaduje, albo robię wiele nieprzyzwoitych, a nawet niebezpiecznych rzeczy. Już ktoś siedział i coś pisał. Zaszedłem go od tyłu. Tak mi było wygodniej, a z drugiej strony, też mogłem szybko zniknąć, gdyby zaszła taka sytuacja.
To był Shain. Odetchnąłem i przysiadłem się obok niego, a dokładniej, gdy mnie zauważył, ułożyłem głowę na jego kolanach.
- Co tu robisz Shain? - ciekawy tego, co powie. Trzymałem dłonie przy sobie, jedynie zabrałem mu zeszyt, by zobaczyć, o czym takim pisze. - Wiersze piszesz. Przeczytaj mi je. - powiedziałem i uniosłem dłonie, by mógł mi je przeczytać.
To jak się zachowuje teraz, jest zwyczajne, nie zawsze muszę być groźny, albo też pić krew, mordować czy zachowywać się dziwacznie. Tak zwyczajnie męczyć też mogę. Może w sumie zjadłbym też coś dobrego...
- Shain zjemy coś? - zapytałem chłopaka. Biedak teraz on stanie się moim "obiektem" znajomym do spędzania czasu.

Shain?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz