Administracja

Strony

wtorek, 27 kwietnia 2021

Od Nikolai do Colette

Dzień zapowiadał się pięknie. Słońce zaczęło już wschodzić, a ptaki dawno wstały, aby powitać swoim śpiewem wszystkich naokoło, którzy byli już na nogach. Niestety, jedną z tych osób byłem ja, nie miałem natomiast zamiaru ruszyć się z łóżka przez co najmniej parę następnych godzin. Czułem się jakby coś mnie przejechało, siedzenie co noc do czwartej rano nie należy do jednaj z najmądrzejszych rzeczy, które zdarza mi się robić. Wtuliłem twarz z powrotem w poduszkę, licząc na chwile więcej snu, lecz po paru minutach kręcenia się bez skutku i irytującym alarmie, zrezygnowałem z dalszej próbowania. Szybko zdałem sobie sprawę, że to będzie długi, pozbawiony rozrywki dzień.
Z ciężkim sercem podniosłem się, aby usiąść, jednak nie miałem jeszcze wystarczająco wiary w siebie, aby ruszyć się do końca i zrobić coś produktywnego. Zamiast tego bezcelowo rozglądałem się po swoim pokoju. Wzrokiem zatrzymałem się na stercie ubrań, które zawsze mam zamiar iść i posprzątać, ale jakoś tego jeszcze się to tego nie zabrałem. W tym momencie też nie miałem zamiaru, opierając głowę o ścianę, syf daleko już zapomniany. Znudzony, wstałem z łóżka i wytargałem z szafy czarną koszulkę oraz spodnie tej samej barwy. Zarzucając je przez ramię, ruszyłem w stronę łazienki. Mała i przepełniona, trzymała tylko potrzebne rzeczy, jednak nie przeszkadzała mi ani trochę, wydawała mi się od czasu do czasu nawet urocza, jeśli można nazwać tak pomieszczenie. Po prysznicu, zachciało mi się krwi, więc skierowałem się do małej lodówki, gdzie trzymałem trochę dla siebie jako przekąskę. Nazywam to swoim zapasem na czarna godzinę. Ah, dobre sobie, najwyraźniej miałem ich o jedno za dużo i na moje nieszczęście było skończyły mi się zapasy, puste jak pustynia. Myślę, że oznaczało to, że nadszedł czas, aby uzupełnić czerwony towar. Po chwili zastanowienia się, co robić, zszedłem do stołówki. Postanowiłem, że skoro był jeszcze poranek, będą powinno być tam parę uczniów, których będę mógł trochę zdenerwować, i zachęć ich do trochę podzielenia się swoją krwią, a może po prostu wpadnę na kogoś zabawnego.
Wchodząc do dużej sali, zatrzymałem się w drzwiach, żeby przeskanować innych nastolatków tam siedzących. Moje oczy skierowały się na grupę chłopców, którzy wyglądali, jakby byli pogrążeni głęboko w swojej rozmowie. Odwracając wzrok bardziej w prawo, zatrzymałem się, kiedy w moje pole widzenia ukazała dziewczyna siedzącą przy drugim ze stolików. Siedziała sama, plecami do mnie, nie zwracając uwagi na nikogo wokół niej. Ponieważ w tej chwili nie była z nikim, wiedziałem, że jeśli podejdę, nie zostawię jej innego wyboru, jak tylko ze mną porozmawiać. A nawet gdyby nie chciała, mogę być naprawdę uporczywy i bez problemu przykleić się do niej jak mucha. Nie rozglądając się dłużej, podszedłem do stołu, przy którym siedziała, i wskoczyłem na krzesło naprzeciw nieznajomej. Zauważając jak siadam, spojrzała w moja stronę trochę zagubiona, czekając na odpowiedź, dlaczego usiadłem obok niej. Zaczynając się szczerzyć, przesunąłem dłoń, aby oprzeć łokieć na stole.
- Hej, hej, witaj, mów mi Niko. A ty, jak mam cię nazwać? - wciąż z uśmiechem, przesunąłem głowę, opierając ją na dłoni. Patrzyła na mnie przez sekundę, wciąż niepewna, jak zareagować. Ale pod koniec uśmiechnęła się lekko i przedstawiła się. Zadowolony z wyniku, już wiedziałem, co powiedzieć dalej. - Miło cię poznać, od teraz ogłaszam nas kumplami. Więc co robisz dzisiaj?

Cloette? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz