Administracja

Strony

sobota, 24 kwietnia 2021

Od Shain cd Hyo

Gdy zbliżał się do mnie powoli czułem dyskomfort. Gdy złapał za mój ogon i ciągnął go byłem zmieszany i nie chciałem by go dotykał. Lecz gdy zasyczałem na niego on z tego nic sobie nie robił. Przybliżył się tyko bardziej i pokazał kły. Wbił je w moje delikatne uszko. Wzdrygnąłem się a po mym ciele przeleciało dziwne uczucie bólu. Bardzo dbałem o swoje uszy i gdy ktoś je dotykał lub jak w tym wypadku przegryzał, czułem dziwne uczucie, którego nie mogłem opisać. Przymrużyłem jedno oko, a drugim patrzyłem na niego. Gdy odsunął się ode mnie zlustrował mnie swoim wzrokiem od góry do dołu. Ja szybko złapałem za ucho i delikatnie masowałem by dziwne uczucie zniknęło.
- Shain, co dostanę w zamian, za pomoc? - spytał i przeciągnął się znudzony.
Wiedziałem że Yeu i tak wróci i będzie mnie dalej dręczył. Lecz może on w jakimś stopniu mógłby pomóc mi sie.. Shain co ty wygadujesz ! Walnąłem się w głowę. Przecież nie jesteś taki.. Wiadomo, że coś za coś. Ja bym dostawał ochronę a on.. właśnie.
- Czego oczekujesz w zamian? - odparłem.
- Hmm  pomyślmy czego mógłbym chcieć.. - droczył się ze mną.
- No powiedz - powiedziałem lekko poirytowany, lecz nie pokazując tego.
- Wole wbić w Ciebie kły i pić - uśmiechnął się
Zrozumiałem to tak, że chciałby pić, aż będzie chciał przestać. Nie miałem wyboru musiałem mu się odwdzięczyć. Odkryłem szyję by miał się gdzie wbić.
- Dobrze..- odparłem i położyłem uszy do tyłu. Kolejne 10 minut były dla mnie zabójcze. Gdy napił się tyle ile chciał, to odszedł bez słowa. Ja powoli osunąłem się na ziemię. Ten dzień wydawał mi się, że trwał bez końca. Musiałem dojść do siebie, a było to możliwe w odosobnieniu i z natura u boku. Siedziałem przy drzewie i wsłuchiwałem się w szum liści.  Zamknąłem oczy i czekałem, aż moje serce przestanie szybko bić. Gdy przestało już pukać jak szalone wstałem i ruszyłem do akademika. Przecież musiałem przyszykować biżuterię i ubrania dla kuzyna. Mimo iż na ten czas miałem z nim spokój upomni się on o swoje. Wszedłem do swojego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz by nikt mi nie przeszkadzał. Poszedłem rozgrzać ciało w wannie. Nalałem gorącej wody. Zdjąłem ubrania i wrzuciłem do prania. Wszedłem powoli do wody i relaksując sie chwilą zamknąłem oczy. Niestety długo spokoju nie miałem gdyż przewidział mi się dzisiejszy chłopak i cała ta sytuacja z Yeu. Moja głowa cały czas próbowała przypomnieć sobie jego imię. Nagle przypomniała sobie. Zwał się Hyo.  Zacząłem trząsać głową by wyleciała mi ta cała sytuacja, która się stała z głowy. Nie mogłem nic zrobić. Umyłem się i postanowiłem wyjść z wanny. Użyłem Psychokinezy by wziąć szlafrok. Okryłem się i wypuściłem wodę. Położyłem się na łóżku i szukałem pomysłu na biżuterię. Użyłem magii by zacząć tworzyć wzór.
Niestety po stworzeniu byłem bardzo zmęczony. Ubrałem piżamę i poszedłem na stołówkę coś zjeść. Wziąłem jakieś mięso i jagody. Po zjedzeniu wróciłem do pokoju i poszedłem spać.
Rano obudziły mnie poranne promienie słońca. Był dziś weekend więc cieszyłem się z wolnego. Jednak przypomniałem sobie o tym, że muszę zrobić jeszcze ubrania i biżuterię, lecz nie sprawiało to mi kłopotu uwielbiałem to robić. Wstałem i założyłem nowe szaty. Spojrzałem na nową bransoletkę, pomyślałem czy dać ją kuzynowi czy zostawić. Ostatecznie założyłem ją na rękę. Wziąłem torbę i spakowałem tam notes i pióro oraz dwie butelki wody. Ruszyłem do swojego kochanego miejsca jakim jest las. Mimo iż wiele niebezpiecznych ras tam mieszkało nie bałem się. Czułem się bezpieczny. Wiedziałem, że z natura jestem bezpieczny. Gdy szedłem ścieżka nagle wyczułem, że ktoś potrzebuje mojej pomocy. Zszedłem więc z wyznaczonej trasy i poszedłem w głąb lasu. Ujrzałem tam suche drzewo. Czułem od niego jeszcze energię życiową, lecz przygasała.
- Nie martw się zaraz ci pomogę.
Wyciągnąłem jedną butelkę wody i zacząłem podlewać drzewo. Gdy już nie było wody uklęknąłem przed nim i wyciągnąłem do niego ręce. Zacząłem dzielić się z nim swoją energią. Zamknąłem oczy by lepiej się wczuć. Nagle poczułem, że coś muska moją skórę. Gdy otworzyłem oczy przede mną już nie było uschnięte drzewo, lecz przepiękna wierzba. To jej liście muskały moją twarz. Uśmiechnąłem się i pozwoliłem roślinie jeszcze trochę pomuskać moją twarz.
Roślina w taki sposób dziękowała mi. Usiadłem więc opierając plecy o jej pień. Wyciągnąłem zeszyt i pióro. Zacząłem pisać wiersze.

Hyo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz