Administracja

Strony

niedziela, 30 maja 2021

Od Eny cd. Hyo

Pierwsze problemy pojawiły się znacznie szybciej, niż bym tego oczekiwał. Zabrałem fiolkę z krwią i ruszyłem na spotkanie z braćmi. Wiedzieli, że Hyo jest wampirem. Zastanawiałem się więc, co mieli w głowach dając mu tego czegoś do napicia się. 
Znalazłem ich w salonie. Po krótkiej wymianie zdań wyjaśniłem im, w czym istniał problem.
- Nie przemyśleliśmy tego - przyznał Yukio. - Nie wiedzieliśmy, że nie pije on krwi zwierzęcej. 
- Niech nie wymyśla - prychnął Taigen. - Jest tutaj w gościach. Mieliśmy mu oddać swoją krew? Niech przez te kilka dni wytrzyma.
Westchnąłem cicho. Nie widziałem sensu dalszej kłótni. Bracia nie wiedzieli, że Hyo raczej nie gustuje w krwi zwierzęcej. Skoro jest jednak moim gościem, obiecałem sobie przyjąć go jak najlepiej. Postanowiłem więc jak najszybciej rozwiązać sprawę posiłku dla wampira. 
Po krótkiej rozmowie z braćmi umówiliśmy się na spotkanie w pobliskiej altanie. Nie udaliśmy się tam od razu, ponieważ "miałem coś do zrobienia". Moim prostym planem było poczęstowanie Hyo własną krwią. Nie lubiłem tego robić, jednak sytuacja tego wymagała. 
Znalazłem się w kuchni. Ukradkiem rozejrzałem się po pustym pomieszczeniu. Na szczęście o tej godzinie nikogo tutaj nie zastałem. Z jednej z szafek wyjąłem fiolkę, zaś z innej szuflady nóż. Z drobnego nacięcia, które zrobiłem wzdłuż dłoni zaczęła sączyć się krew. Przygryzłem policzek, nie patrząc na rękę. Po dłużących się sekundach pojemniczek został już w całości zapełniony. Zabezpieczyłem ranę. Fiolkę zaś podrzuciłem dalej śpiącemu Hyo. 
Wyszedłem na zewnątrz. Bracia zgodnie z obietnicą czekali na mnie w altance. Przy świetle wschodzącego słońca rozpoczęliśmy niezobowiązującą rozmowę. 
- Później znowu wyjeżdżamy na poligon - powiedział Yukio, nie kryjąc smutku. - Widzimy się tak rzadko i tak szybko będziemy musieli się pożegnać!
- Obowiązki to obowiązki, nie rozpaczaj, nie jesteś już dzieckiem - mruknął wiecznie poważny Taigen. - Spotkamy się ponownie prędzej czy później.  
Uśmiechnąłem się delikatnie w odpowiedzi. Przyznam, że sam żałowałem, że nie mogę spędzić więcej czasu z braćmi. Naprawdę rzadko się teraz widujemy. Bywają oni znacznie częściej na poligonie niż w domu. Tęskniłem za nimi. Za wspólnie spędzonymi dniami na rozmowach czy treningach. Byli oni dla mnie wzorami do naśladowania, idolami. 
Korzystałem więc z pozostałego nam czasu. Żartowaliśmy, śmialiśmy się czy opowiadaliśmy o tym, co spotkało nas w ostatnim czasie. Streściłem im poznanie z Hyo. Oczywiście pominąłem kilka momentów. Moi bracia nie mogli się dowiedzieć o niektórych z wydarzeń. Zdecydowanie nie byliby szczęśliwi, gdyby o nich usłyszeli. 
- Ten cały wampir mi się nie podoba - stwierdził Taigen, krzyżując ręce na piersi.
- Tobie wszyscy się nie podobają - zakpił drugi bliźniak. Trącił też przyjacielsko brata w ramię. Ten w odpowiedzi prychnął. 
Brakowało mi ich przepychanek. Taigen z natury był poważny i sarkastyczny. Yukio stanowił jego przeciwieństwo. Do każdego potrafił powiedzieć coś miłego. Śmiał się i żartował w najlepsze, szybko zbliżając do siebie ludzi. Mimo odmiennych charakterów bliźnięta były ze sobą naprawdę blisko. 
Czas mijał nieubłaganie. W końcu musieliśmy się pożegnać. Poszedłem więc poszukać Hyo. Nie zastałem go w pokoju. Wątpiłem, że na własna rękę poszedłby zwiedzać dworek. Postanowiłem spróbować odnaleźć go na terenie ogrodów. 
Wyszedłem ponownie na zewnątrz. Spokojnym krokiem pokonałem obsadzoną piwoniami alejkę. Podczas mojej nieobecności rodzice zatrudnili wielu ogrodników, którzy zajmowali się moim ogrodem. Ich praca zdecydowanie nie szła na marne. Kwiaty były zadbane i przepięknie pachniały. Widok cieszył moje oczy. Nie potrafiłem oderwać wzroku od delikatnych płatków. 
Nie spostrzegłem nawet kiedy opuściłem ogród i kierowałem się w stronę jeziora. Na tle jasnej tafli wody rozpoznałem Hyo. Chłopak siedział na białym pomoście, wesoło wymachując nogami. 
Kiedy podszedłem bliżej, spostrzegłem, że ocieka wodą. Najpewniej brał kąpiel chwilę wcześniej. Słysząc moje kroki, wampir odwrócił się. Po tym, jak mnie rozpoznał, rzucił mi serdeczny uśmiech. 
- Szukałem cię - powiedziałem, siadając obok niego. - Podoba ci się tutaj? 
- Jest w porządku - odpowiedział, nie odrywając ode mnie wzroku. Przyznam, że z tego powodu poczułem się trochę nieswojo. Z tego też powodu wbiłem spojrzenie w spokojną wodę. W międzyczasie odgarnąłem psotne kosmyki z twarzy, zarzucając włosy do tyłu. 
- Cieszę się, że dobrze się czujesz - odparłem, również lekko się uśmiechając. - Widzisz wyspę? 
Ruchem głowy wskazałem niewielki plac pokryty piachem i trzciną przed nami. Hyo przystanął.
- Kiedy byłem młodszy - zacząłem opowiadać - razem z braćmi bardzo często spędzaliśmy na niej czas. Organizowaliśmy małe wojny i robiliśmy wyścigi, kto pierwszy ją podbije. - Na samym końcu zaśmiałem się lekko. - Od małego przyzwyczajali nas do walki i rywalizacji.
- Nie dogadujesz się z braćmi? 
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Dawniej byliśmy nierozłączni - odpowiedziałem, krótko wspominając dawne lata. - Szkoda, że już odjechali. Powinieneś poznać ich lepiej. 
- Tak, szkoda, szkoda. - Słowa Hyo nie zabrzmiały zbyt szczerze. Zaśmiałem się w odpowiedzi. Najpewniej dalej był wobec nich niepewny po sytuacji z krwią. Wyjaśniłem więc mu owe nieporozumienie. 
- Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponowałem, wstając z miejsca. Poprawiłem szaty i spojrzałem na jeszcze siedzącego Hyo.

Hyo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz