Administracja

Strony

czwartek, 10 czerwca 2021

Od Eny cd. Hyo

Sam nie wiem, kiedy zdążyłem zasnąć. Ostatnio tak wiele rzeczy spadło mi na głowę, że jedyne, czego potrzebowałem to odpoczynek. 
Zaraz po tym, jak wstałem, zauważyłem, że znajduję się we własnym łóżku. Jak się okazało - nie byłem w nim sam. Hyo leżał tuż obok. Oczy miał ciągle zamknięte. Nie chcąc mu przeszkadzać, jak najciszej tylko potrafiłem uwolniłem się  z jego uścisku i opuściłem pokój. Musiałem porozmawiać z rodzicami i opowiedzieć im o wszystkim. Znaczy się, pewnie już i tak o tym wiedzieli, ale do przekazania miałem im jeszcze informacje od Hyo.  
Mama z tatą siedzieli w salonie i rozmawiali ściszonymi głosami. Zamilkli na chwilę po tym, jak wszedłem do pokoju. Uśmiechnąłem się niepewnie w ich stronę. Z matką kontakt miałem dosyć dobry. Z ojcem bywało gorzej. Właśnie z tego powodu wraz z moim pojawieniem się zapanowała niekomfortowa atmosfera. Po cichym westchnięciu, usiadłem na wolnym krześle przy stole. 
- Czyli to jakaś organizacja? - Ojciec uniósł brwi po wysłuchaniu moich wyjaśnień. - Na naszych terenach? Musimy się tym zająć. 
Kiwnąłem zgodnie głową. 
- Mogę zostać jeszcze kilka dni w domu. Rozejrzę się po okolicy i spróbuję rozwiązać ten problem - zaproponowałem. Tak naprawdę miałem nadzieję, że pozwolą mi się tym zając osobiście. Lubiłem mieć sprawy pod kontrolą. Nie sądziłem, że ktokolwiek będzie w stanie to zrobić ode mnie. Mając do dyspozycji mały dworkowy oddział na pewno sobie poradzę z siarkową organizacją. Dodatkowo byłem pewien, że Hyo również zgodzi mi się pomóc. 
- Nie ma takiej opcji. - Surowy głos ojca sprowadził mnie na ziemię. - Jesteś tylko dzieciakiem z dużymi ambicjami, nie pozwolę ci dowodzić podczas tak odpowiedzialnej misji. Masz szkołę, do której dzisiaj wrócisz.
- Ale... - Ugryzłem się w język, nim tylko zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Nie mogłem kłócić się ze swoim ojcem. Jego słowo w tym domu było prawem. W ciszy pokiwałem głową, ukłoniłem się i opuściłem salon. 
Mrucząc pod nosem, skierowałem się w stronę swojego pokoju. Hyo już nie spał, kiedy wszedłem do sypialni. Chyba od razu zauważył moje niezadowolenie. Poczułem się jeszcze gorzej z tego powodu. Zwykle ukrywałem większość swoich emocji. Teraz dałem się ponieść. 
- Czy coś się stało? - zapytał, chociaż brzmiało to dosyć retorycznie. Doskonale widział, że coś jest nie tak.
Zaśmiałem się cicho pod nosem. 
- Nie martw się. Nic, z czym sobie nie poradzę. 
Hyo nie wydawał się być przekonany. Zmierzył mnie wzrokiem, ale nie powiedział nic więcej. Nie czułem potrzeby tłumaczenia mu swoich relacji z ojcem. To, że się średnio dogadywaliśmy, to rodzinna sprawa. Oczywiście, szanowałem swojego tatę i zawsze byłem mu posłuszny. Wiedziałem, że chce dla mnie jak najlepiej. 
- Dzisiaj wracamy do szkoły - poinformowałem. - Kareta zaraz zostanie przygotowana. Spakuj się. 
- Tak szybko? - Chłopak przekrzywił głowę. - A sprawa z...
- Nieważne - uciąłem. - Zajmą się tym specjaliści. Jesteśmy tylko uczniami. Musimy wrócić do szkoły. 
Hyo prychnął pod nosem. Nie mówiąc nic więcej opuścił pokój. Miałem nadzieję, że weźmie sobie moje słowa do serca i pójdzie przygotować się do podróży. 
Sam wziąłem torbę podróżną i zapakowałem czyste ubrania. Zadbałem, by wszystkie starannie złożyć i upchnąć. Zaraz po tym poszedłem się pożegnać z rodziną. Nie zastałem jednak ojca. Najpewniej nie miał ochoty mnie widzieć. Ja go zresztą też. 
- Uważaj na siebie, dobrze? - Mama otuliła mnie ramieniem. Wyglądało na to, że naprawdę się martwi. 
- Nic mi nie będzie - zapewniłem, również przytulając matkę. Jej białe włosy przysłoniły mi twarz. 
- Nie miej za złe ojcu to, że nie zgodził się na twój pomysł - powiedziała spokojnie. Odsunęła się kawałek ode mnie. - Tak naprawdę też się o ciebie martwi.
- Wiem o tym. - Na mojej twarzy pojawi się delikatny uśmiech. Kątem oka dostrzegłem Hyo. Chłopak wraz ze swoją torbą wyszedł już na dziedziniec. 
- Musimy już iść - pożegnałem się z mamą. - Dbajcie o siebie. Postaram się często pisać!
- Wy również. - Kobieta spojrzała na mnie zmartwionym wzrokiem. W kącikach jej oczu dostrzegłem łzy. Naprawdę wydawało się, że nie chce, abym odjeżdżał. W końcu, kiedy wrócę do szkoły, zostanie sama z ojcem. Wszyscy trzej synowie rozjechali się po całym świecie. Dorośli.
Kareta zatrzymała się tuż obok nas. Hyo puścił mnie przodem, abym mógł wsiąść pierwszy. Woźnica dał koniom znak, a nasza podróż rozpoczęła się. Czas powrócić do Kernow. 
Mniej więcej w połowie drogi rozpętała się burza. Wyglądałem przez okno, obserwując błyskawice. Deszcz rytmicznie stukał o dach karety. Uśmiechałem się do siebie mimowolnie. Lubiłem taką pogodę. Nagle nasz pojazd zatrzymał się. Chwilę później ktoś zapukał do drzwi. To był woźnica.
- Przepraszam, paniczu - zaczął niepewnie. - Burza rozpętała się na dobre. Niedaleko stąd jest gospoda. Powinniśmy się zatrzymać. 
Kiwnąłem głową. 
- Sądzę, że to dobry pomysł - zgodziłem się. Kareta ruszyła po raz kolejny, aby chwilę później zatrzymać się przy niewielkiej tawernie. 

Hyo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz