Administracja

Strony

poniedziałek, 2 sierpnia 2021

Od Hyo CD. Ena

Oblizywałem ociekające krwią dłonie, ich smak był zachwycający i smaczny. Kilkoro porywaczy, szykowało się do przegrupowania i ataku. Wiedziałem, że mnie okrążają, ale to przecież jest jeszcze większa zabawa. Odsłoniłem kły i w idealnym momencie, złapałem moją nową ofiarę w swe dłonie. Chciałem, by patrzyli, jak moje długie ostre kły wbijają się w ciało ich kompana. Jak jego życie i krew, powoli z niego wypływa. Szarpał się, ale potem opadł z sił. Wyssanie go do ostatniej kropli było rozkoszą. Rzuciłem w ich stronę martwe przy kości ciało. Zaśmiałem się i rozłożyłem swe ręce, by się zbliżyli, gdyż wciąż było mi mało. Łaknąłem krwi.Dziewczynom zostawiłem kilka fiolek, na wszelki wypadek, gdyby znalazły jakąś dziewczynę. Nie miałem czasu do namysłu, gdyż dwóch skoczyło na mnie swoimi broniami. Bawiłem się świetnie jak jeszcze nigdy. Chciałem się z nimi podroczyć, ale znudziła mnie ta zabawa. Skręciłem im karki i wyssałem z nich krew. Oblizałem apetycznie wargi i ruszyłem wesołym krokiem dalej, w poszukiwaniu zapachu porywaczy. Gdyż ten zapach, jest na tyle paskudny, że uda mi się go znaleźć. Oblizywałem zakrwawione palce, delektowałem się słodką krwią porywaczy i świetną zabawą w ich zabijaniu. W takiej chwili słodki Ena w bieli, by się przydał. Mógłbym go sponiewierać i się zabawić.
~ Hyo przestań. - usłyszałem głos, dobiegający ze mnie. Z części, która próbowała mnie opanować. Krwawy księżyc zdarza się raz na sto lat. Jest rzadki oraz wampiry i niektóre rasy tracą nad sobą panowanie. Czują głód, łaknienie i chęć mordowania, by choć wypić i najeść się pyszną krwią. Nawet jeśli pochodzę z dostojnego i szlachetnego rodu, to ten ród bywa też niebezpieczny i oszalały. Warknąłem sam na siebie.
Gdy usłyszałem głosy. Ktoś najwyraźniej rozmawiał, zakradłem się bezszelestnie i nie do wyczajenia. Mogłem swobodnie podsłuchać oraz zrozumieć kto i czego tu szukają. Teraz dopiero zobaczyłem ołtarz oraz kielichy z krwią od jakiejś młodej już martwej dziewczyny. Może być martwa od jakiegoś tygodnia. Dalej ją trzymają.
- Słuchaj, jeśli nasz Pan się obudzi, potrzebuje gospodarza. - rzekł jeden z nich. Posiadał bliznę na oku. Miałem wrażenie, że już gdzieś go widziałem.
- Gdzie są te dziewczyny, miała zostać dostarczona świeża. Mam iść po nią? - spytał jakiś młody chłopak, który najwyraźniej nie był do końca przekonany, ale chciał żyć.
- Lepiej bądź grzeczny, bo twoja głupia siostra, skończy jak ona. - odezwał się najwyraźniej ich przywódca. Wciąż miał maskę i kaptur, ale wyczuwałem od niego złość oraz krew. Najwyraźniej martwe dziewczę nie miało łatwo. Wyleciało mi całkowicie z głowy jedno, a mianowicie, to, że włosy mi urosły. Przez księżyc oraz krew, co wpływa niekiedy na te wampiry wyższe, mogą one zmianom. Przybrać swoją naturalną odporność oraz wygląd. Jako człowiek, używam zdolności wampira, ale nie cały czas, oraz często wolę być jako człowiek niż pełnoprawny wampir.
- Ktoś kazał mi tu przyjść. - odezwałem się, przybierając nieco posturę dziewczyny. Przez włosy bardziej ją przypominałem. Długie lśniące niebieskie włosy, które połyskiwały i zadowalały gołym okiem.
- No nareszcie. Nie wiedziałem, że mamy taką ślicznotkę. - zjawił się jeszcze jeden, ten był znacznie grubszy. Chociaż bardziej obleśny. Starałem się być głupią, naiwną i przestraszoną dziewczyną.
Ten z blizną mnie rozpoznał, ale nic nie zrobił. Najwyraźniej był po mojej stronie. Jest wiele osób/istot, które zostały wysłane z klanu, by pilnowały porządku. Pewnie, gdybym nie ja się zjawił, to zjawiłby się ktoś inny.
Udałem, że się podetknąłem i zbliżyłam do chłopaka, który teraz już mógł być wolny i dołączyć się do sprawy.
- Twoja siostra jest bezpieczna, by się z nią zobaczyć, musisz na mój znak ruszyć do ucieczki. Znajduję się w lochach. Znajdziesz drogę. - rzekłem cicho tuż przy jego uchu, by tylko on słyszał. Czułem jedynie dłonie grubasa na sobie. Chciałem jak najszybciej się nad nim poznęcać, tak samo, jak on zrobił to martwej dziewczynie.
Trafiłem na ołtarz, gdy nadarzyła się idealna okazja. Spojrzałem na porywaczy, kusząc ich. Łatwo dali się zmanipulować. Gdy krzyczałam, by przestał, jeden z pozostałych chwycił grubasa i go odepchnął.
- Ma być cała. Bo się przez ciebie nie nada. - odezwała się dziewczyna. Była to elfka, choć nie mogli tego dostrzec, robi się coraz ciekawiej. Elfka, dwóch zakapturzonych, z blizną, przywódca oraz pulchnego. Najwyraźniej tylko oni zostali. Z blizną jest ze mną. Elfka jej zapach był podobny do Eny, a reszta to ścierwa do podłogi. Choć nasi zakapturzeni goście nie są ode mnie.
- Chyba czas na słodkie wyjaśnienia. Moje miłe ofiary. - chwyciłem kielich z krwią i machnąłem nim, by krew prysnęła na wszystko i wszystkich. Najwyraźniej młody to wykorzystał i uciekł. Nikt tego nie zauważył. Dwie zakapturzone postacie wyszły z cienia i pokazały się w pełnej okazałości. Były to demony, najwyraźniej ktoś z nich jest zaklinaczem. Jak miło.
Nie musiałem praktycznie kiwnąć palcem, ale i tak chciałem po torturować grubaska i usłyszeć co ma dopowiedzenia przywódca. Elfka wydawała się, być mi znana. Ostrza, który poleciały w stronę perwersyjnego grubasa, miały go powoli torturować. Dlatego też chciałem się dowiedzieć czegoś od przywódcy.
- Ktoś nam powiedział, że pojawił się tu nasz Pan. Gdy wykorzystamy ofiary i uczcimy jego pamięć, ofiarując mu kobiety. - rzekł przywódca. Czyli najwyraźniej ktoś stoi wyżej. Westchnąłem i pozwoliłem elfce i bliźnie go zabrać. Zniknęli w okamgnieniu. Ja w tym czasie miałem czas, by poznęcać się nad grubaskiem. Szybko jednak mi się znudziło i go także zabiłem. Wypuściłem kilka płomyków, by oświetlić pomieszczenie. Musiałem doprowadzić się do porządku. Dlatego też, gdy odnalazłem misę z wodą oraz sztylet użyłem ich. Wodę, by zmyć krew z twarzy oraz dłoni, a sztylet, by uciąć włosy do odpowiedniej długości. Mimo iż wciąż odczuwałem wpływ księżyca, powoli mogłem powracać do siebie. Ciekawy tego, co się stało z dziewczyną, uważnie i ostrożnie przyglądałem się jej. Na jej ciele znajdowały się liczne rany, ale były tam też symbole.
Usłyszałem, jak ktoś otwiera wrota i się podniosłem, odwracając. Chciałem zobaczyć, kto się zjawił. Ena. Oblizałem wargi i powoli ruszyłem do niego. Choć przez wpływ księżyca, byłem znacznie szybszy.
- Mój słodki Ena, ponownie w coś się wpakowałeś. - mruknąłem. Przejechałem językiem po jego szyi i instynktownie chciałem wbić kły. Jednakże najpierw nalałem do ust sobie antidotum, które podarował mi dobry przyjaciel. Po czym połączyłem nasze wargi, by płyn, który nabrałem do ust, przepłynął do ust chłopaka. Nie przerywając pocałunku i czynności, musiał połknąć zawartość.
- Co to było? - spytał, najwyraźniej nieco wzburzony. W międzyczasie chciałem spalić ciała, ale chłopak mnie powstrzymał.
- Antidotum na truciznę. - mruknąłem i przejechałem dłonią po szyi chłopaka. Odchyliłem jego głowę i wbiłem swe kły, by móc się napić krwi chłopaka. Przesuwałem wolną dłonią po plecach, delikatnie ciągnąłem za końce jego włosów, albo też ścisnąłem jego pośladek. Nie wypiłem wiele, gdyż bardziej czułem jak moje ciało, płonie i pragnąłem bliskości z demonem, którego mam przed sobą. Sunąłem językiem i pocałunkami wzdłuż szczęki, przez szyję, obojczyki, aż po ramiona. Nie chce go puszczać. Poczułem jego dłonie na swoim policzku. Najwyraźniej miał mi coś dopowiedzenia. Spojrzałem w jego oczy i musnąłem jego wargi swoimi. Delikatnie, by wiedział, że to po niego się zjawiłem. Ułożyłem dłonie na jego biodrach, by wiedzieć, czy odnalazłem go na pewno, czy może to zjawa.

Ena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz