Administracja

Strony

środa, 8 grudnia 2021

Od Hiromaru CD. Neriny

Człowiek zrobi tylko jeden krok poza obręb wioski, i od razu tyle się uczy. Prawda, że choć całe życie mieszkałem blisko wody, a wszystko to, co w niej żyło, nie było mi obce, jednak syreny nie widziałem nigdy w życiu. Pewnie, starsze kobiety z wioski, gdy byłem jeszcze małym brzdącem, opowiadały mi baśnie i legendy, w nich zaś aż roiło się od niezwykłych stworzeń - wśród nich były i syreny. Te jednak zazwyczaj stały po przeciwnej stronie barykady - mamiły żeglarzy śpiewem, obiecywały niesamowite rzeczy, byle tylko człowiek podszedł bliżej czarnej wody. A gdy już się zbliżył, wtedy wciągały w topiel i o nieszczęśniku słuch ginął.
Nerina zdecydowanie nie wyglądała na tego typu syrenę. Nim zdążyłem zastanowić się nad tym, że to trochę niestosowne, wzrok sam uciekł mi do łuskowanego ogona. Cóż, wychowałem się w wiosce, nie na salonach, czasem zdarzało mi się zachować jak wieśniak.
Jaskinia, częściowo zalana, straszyła klaustrofobicznie napierającymi ścianami, ich grafitowe krawędzie zdawały się stworzone wyłącznie do tego, by zranić nieopatrznie opierającego się o nie śmiałka. Słona woda rozbijała się szemrzącymi falami, echo biegło wzdłuż zaciemnionych korytarzy, powracało by musnąć kark lodowatą dłonią. Zadrżałem, czując ten upiorny kontrast pomiędzy tym, co na zewnątrz, a tym, co w jaskiniach. Wydawały się odrębnym światem - twardym, zimnym, nieprzyjaznym. Myślałem o tym, jaki los spotkał zaginionych mężczyzn i co musieli przeżywać, zgubiwszy się w tak nieprzyjaznym środowisku. To nie były miłe myśli.
Słowa Neriny osiadły mi zimną gulą gdzieś w okolicach brzucha.
— Nie jestem pewien — odpowiedziałem szczerze, zacisnąłem lekko usta.
Isagomushi wylądował na moim ramieniu, trącił mnie nosem. Wiedział, że gdy nie widziałem od razu prostego rozwiązania problemu, miałem tendencje do wycofywania się z całego przedsięwzięcia i - cóż - albo zwalania go na kogoś innego, albo porzucania projektu w całości. Problem był tylko taki, że tym razem zdecydowanie nie mogłem porzucić projektu, ani zwalić wszystkiego na Nerinę. Co byłby ze mnie za mężczyzna, gdybym zrobił coś takiego?
W zamyśleniu przeczesałem przemoczone włosy, i wtedy w mojej głowie zrodził się pomysł. Przecież nie byliśmy sami, a Isa nie był jedynie dekoracją. Nie wtedy, kiedy wokół było tyle wody, która stanowiła jego żywioł.
— Wiesz co, możemy puścić Isagomushiego przodem. On bardzo szybko pływa i może sprawdzić, czy w dalszej, niezalanej jeszcze części tuneli są jakieś znaki, których nie zmyła woda. To się musi udać, nie ma innej opcji.
To mówiąc, spojrzałem na swojego żółwia. Mimo niewielkich rozmiarów był wielki sercem, i gdy trzeba było dokonać czegoś trudniejszego, Isa dawał z siebie wszystko.
— Płyń. I znajdź dalsze znaki. Musimy uratować tych ludzi.
Żółw skinął mi głową i zanurkował w zimną toń.
Ja zaś westchnąłem, utkwiłem wzrok w wodzie. I czekałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz