Administracja

Strony

niedziela, 16 stycznia 2022

Od Eny CD. Hiromaru

Wsłuchiwałem się w to, co chłopak miał mi do powiedzenia. 
- Me Shi? - zapytałem, delikatnie unosząc brwi. - Nigdy tam nie byłem, ale słyszałem, że ten kraj słynie z naprawdę pięknych widoków! Mam nadzieję, że uda mi się go odwiedzić w przyszłości. Sam pochodzę z Kanzawy. Całkiem daleko stąd, ale tak długa podróż zdecydowanie warta jest tego, co tam zobaczysz.
Kolejno zacząłem odpowiadać na zadawane przez zaciekawionego chłopaka pytania. 
- Zacząłem całkiem zwyczajnie - przyznałem, próbując przypomnieć sobie swój pierwszy dzień. - Czułem się jednak trochę zagubiony. Wszystko było całkowicie nowe i obce - dodałem po chwili milczenia. - Faktycznie minęło trochę czasu, nim zdążyłem się przyzwyczaić, ale nie mogę narzekać. Spotkałem naprawdę wspaniałych ludzi i nigdy nie żałowałem swojego przybycia tutaj.
Hiromaru pokiwał głową ze zrozumieniem, nawet się lekko uśmiechnął. Domyślałem się, że chłopak najpewniej czuje się aktualnie trochę przytłoczony tym wszystkim. Tak wiele zmian w tak krótkim czasie. 
Wtedy tknęło mnie delikatne ukłucie niepewności wobec faktu opowiedzenia chłopakowi o konfliktach między uczelniami. Moje ostrzeżenie mogło go przestraszyć, a to wcale nie było moim celem. Opowiedziałem mu to właściwie z całkowicie czystych intencji. Nie miałem najmniejszego zamiaru na starcie zniechęcać go do nauki w Kernow. Poczułem obawę i nagłe poczucie winy, kiedy chłopak zapytał mnie o nieprzyjemne przeżycia związane z ciągłymi rywalizacjami między akademiami. 
- Właściwie to nie - odpowiedziałem pośpiesznie. - Myślę, że im mniej prowokuje się innych uczniów, tym na mniejsze kłopoty jesteś narażony - stwierdziłem po chwili namysłu. - Na swojej drodze spotkałem wiele osób z różnych szkół, ale żaden z nich nie był dla mnie specjalnie wrogi. 
Wydawało się, że moje słowa lekko podniosły chłopaka na duchu. Miałem nadzieję, że moje zapewnienia chociaż trochę go przekonały. 
- Najważniejsze jest, aby nie zniechęcać się na samym początku - powiedziałem z lekkim uśmiechem na ustach. - Początki zawsze są ciężkie, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. 
W akompaniamencie rozmowy, która zboczyła już z kursu spraw szkolnych konfliktów. 
Gmach akademików akademii Sarlok zaszczytował nad pobliskimi drzewami. Rozpoznałem ciemny dach i poustawiane na nim chorągiewki. Herb przedstawiający mistyczną bestię powoli powiewał na wieczornym wietrze. 
- Jesteśmy - odparłem, kiedy znaleźliśmy się już przy samej bramie. Dostrzegłem, że stający przy furtce ochroniarz rzucał mi nieprzyjemne spojrzenie. To chyba oznaczało, że rozpoznał we mnie ucznia innej szkoły, więc powinienem się stąd oddalić jak najszybciej. 
Uśmiechałem się do Hiromaru. 
- Miło było cię poznać. Mam nadzieję, że jeszcze uda nam się spotkać - pożegnałem się z chłopakiem. - Jutro od rana będę pomagać przy naprawie wioski. Jeśli masz na to ochotę, po skończonej pracy, kiedy jeszcze będzie widno, mogę oprowadzić cię po okolicy. 
Pozostawiłem chłopaka z tą decyzją. Po krótkim wymienieniu uprzejmości, skierowałem się w stronę swojego własnego akademika. 
Noc była naprawdę chłodna. Owinąłem się szczelniej swoim białym płaszczem. Nie pomogło to jednak zbyt wiele. Postanowiłem więc przyspieszyć, aby jak najszybciej znaleźć się w swoim ciepłym pokoju. Kilkoma susami znalazłem się na dachu pobliskiego budynku. Poruszając się żwawym tempem skakałem po domach oraz sklepach. Moje kroki były ciche i szybkie. Ledwo muskałem nogami podłoże. Nim się obejrzałam znalazłem się wśród znajomej okolicy. 
Zeskoczyłem na ziemię, ale nie zwalniałem i utrzymując podobną szybkość dotarłem pod swoje okno. Nie mieszkałem wysoko. Równie dobrze mogłem dostać się do środka ów mniej typowym sposobem. Na szczęście rano zostawiłem uchyloną jedną z okiennic. Bez problemu wślizgnąłem się do swojego pokoju. 
Przywitał mnie podobny chłód, co na zewnątrz. Faktycznie. Otworzone okno całkowicie pozbawiło pomieszczenie przytulnego ciepła. Pozostawienie go w takim stanie jednak nie należało do najbardziej inteligentnego posunięcia. Ale to nie była w końcu jedyna rzecz dzisiaj, którą zepsułem. Nieprzyjemny dreszcz ogarnął mnie na samą myśl zajścia w wiosce. Jutro z rana niezwłocznie będę musiał poinformować o tym mojego profesora. 
Napaliłem w kominku. Początkowo ogień z niechęcią trawił drewno. Z tego powodu moja sypialnia jeszcze przez dłuższy czas pozostawała ogarnięta zimnem. Równie lodowata była kąpiel, którą wziąłem niedługo później. Nie mogłem odpuścić sobie dokładnego wymycia całego ciała. Miałem wrażenie, że cały jestem pokryty brudem. Dopiero po kilkukrotnym zanurzeniu się w zimnej wodzie, wtarcia we włosy specjalnej odżywki oraz sprawdzenia, czy nie zdobyłem dodatkowych ran, mogłem spokojnie wyjść z kąpieli, wytrzeć się i wrócić do głównego pokoju. 
Sypialnia z biegiem czasu uległa nagrzaniu się. Wytarłem dokładniej włosy, które kolejno z niemałym trudem rozczesałem. Po skończonym ów zabiegu opadłem wyczerpany na łóżko. Zasnąłem niezwykle szybko. 
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca. Zerwałem się skoro świt. Założyłem na siebie mniej eleganckie szaty. W końcu dzisiaj miałem pomóc przy obudowie małej osady. Na pewno skończy się to na wielu plamach i zaczepianiu materiałem o wszystko dookoła. To był powód wybrania ubrań w odcieniu szarości i brązu. Włosy związałem w ścisły kok wysoko na samym czubku głowy. Wyglądałem naprawdę inaczej, niż zazwyczaj. 
Gotowy, z budząca się we mnie motywacją do działania, w pierwszej kolejności odwiedziłem swojego wychowawcę. Bez owijania w bawełnę opowiedziałem mu o nieoczekiwanym obrocie spraw, jaki spotkał mnie w wiosce. Wykazał się dość dużym zrozumieniem. Poczułem się nawet źle z tego powodu. W końcu częściowe spalenie osady spoczywało na moich barkach. Profesor kazał mi jednak nie brać sobie tej sprawy do serca. Powtarzał nawet, że "wypadki chodzą po ludziach" i należy uczyć się na błędach. Kolejno dostałem zgodę na uczestniczenie w odbudowie wioski. Miałem jednak nie zaniedbywać zajęć i wszystko systematycznie nadrabiać. 
Małą miejscowość zastałem w podobnym stanie, co wczoraj wieczorem. Jedynie krzątający się wokoło mieszkańcy stanowiły pewną odmianę. Jak spostrzegłem, w pierwszej kolejności starają się oni odzyskać z gruzów wszystko, co przydatne. Inna grupa osób zaś zajęła się przygotowywaniem drewna. To właśnie do tego zbiorowiska mężczyzn dołączyłem. Wśród nich znajdował się przywódca wsi. Szybko zgłosiłem swoje przybycie, a on wyznaczył mi zadanie. Wyniesienie z wioski wszystkiego, co nie nadaje się do dalszego użytku. 
Zacząłem więc krążyć po okolicy i wyciągać z pobojowiska wszystko, czego należało się pozbyć. Były to na przykład potłuczone naczynia, połamane stropy czy prawie całkowicie zwęglone deski. Przyznam, że w żaden sposób nie była to praca łatwa. Niektóre z rzeczy ciężko było wyciągnąć, inne miały dużą wagę. Nikt jednak nie proponował pomocy - każda osoba miała przydzielone zadanie. Oczywiście nie narzekałem na natłok pracy. Było to całkowicie zasłużone. Nie miałem zamiaru się skarżyć. Chciałem jak najbardziej przydać się mieszkańcom. Musiałem więc być produktywny. Z nową motywacją zacząłem przerzucać kolejną kupę gruzu. Z tyłu głowy ciągle pamiętałem o wczorajszej obietnicy. Muszę ciężko pracować, ale powinienem pozostawić jeszcze siłę na możliwe spotkanie z Hiromaru. Zastanawiałem się, co aktualnie porabia chłopak. Patrząc na wysokość słońca i fakt, że to właściwie początek tygodnia, uczeń Sarlok najpewniej jeszcze przebywa na zajęciach. 

<Hiromaru?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz