Administracja

Strony

wtorek, 15 lutego 2022

Od Darumy CD. Luciena

Sprawy w obozie skomplikowały się niedorzecznie mocno. Wszyscy biegali wokoło, szukając rozwiązania ów sytuacji. Chciałem pomóc, jednak z moimi umiejętnościami wojennymi jedynie bym im przeszkadzał. Powróciłem więc do namiotu, czekając na powrót Luciena. 
Minuty dłużyły mi się nieubłaganie. Martwiłem się. Spotkane bestie stanowiły niemały problem dla nas wszystkich. Mieszkańcy obozu będą musieli zmierzyć się z ogromnym problemem. 
Lucien w końcu wrócił. Nie ciągnęliśmy długiej rozmowy. Zabrałem kilka niezbędnych rzeczy i ruszyłem z resztą żołnierzy. Mieli dosyć ważne zadanie do wykonania - odnalezienia leża niepokojących stworzeń. Musieli pierwsi stawić im czoła, inaczej ryzykowaliby kolejnymi atakami w przyszłości. 
- Zastanawialiście się nad powodem, dlaczego te bestie wypełzły akurat teraz? - próbowałem podjąć rozmowę. 
- Może być wiele przyczyn - westchnął Lucien, nie kryjąc irytacji. - Cokolwiek było powodem, musimy go rozwiązać jak najszybciej. 
- W akademii uczą nas o mistycznych stworach różnego typu - powiedziałem po chwili zastanowienia. - Myślę, że bestie, które spotkaliśmy, najpewniej wyszły szukać pożywienia w związku z zimą. Brak jedzenia sprawił, że zaczęły szukać posiłku bliżej obozu. Przynajmniej tak sądzę. 
- Możliwe, że masz rację - przyznał Lucien. - Zbliżamy się do urwisk, bądź ostrożny. Jest ślisko. 
Mówiąc to, chłopak podał mi rękę. Zacząłem ostrożnie stawiać kolejne kroki. Kopyta ślizgały mi się po lodzie. Tylko dzięki oparciu ciemnowłosego młodzieńca udało mi się pokonać całą trasę bez przykrych upadków i innych wypadków. 
Dotarliśmy do niewielkiej kotliny schowanej pomiędzy górami. Tam rozbiliśmy obóz. 
- W tym miejscu łatwiej będzie nam się bronić - wyjaśnił. - Przynajmniej przez noc - dodał po chwili. - Poczekasz na mnie chwilę? 
Przytaknąłem i przysiadłem na ziemi. Byłem zmęczony drogą. Nieśpiesznie się przeciągnąłem oraz szczelniej okryłem płaszczem. Zapowiadała się zimna noc. W takim miejscu promienie słoneczne to najpewniej rzadkość. W związku z tym temperatura na pewno osiągnęła poziom poniżej zera. Przy oddechu z moich ust unosił się zamarznięty dymek powietrza.
Żołnierze rozpoczęli rozkładanie barykad. Woleli zabezpieczyć się z każdej możliwej strony. Przezorny zawsze ubezpieczony. 
Prowizoryczne ogrodzenie powstało bardzo szybko. Naostrzone kije otoczyły wszystkie namioty. Ustawiono również zapalone pochodnie i wyznaczono straże. 
Przyznano mi jedno ze schronień. Było znacznie mniejsze od drewnianej chatki, w której zamieszkałem wcześniej. Nie żałowali mi jednak koców i poduszek. 
Wszedłem do namiotu i oparłem się o stos jaśków. Bolały mnie nogi, chciałem odpocząć. Cały dzień był pełen emocji. Pomimo zmęczenia i wygodnej pozycji nie próbowałem zasnąć. Miałem plan, żeby poczekać na powrót Luciena. 
Chłopak pojawił się jakiś czas później, kiedy noc stała się już ziemna i chłodna. Otaczała nas nieprzenikniona cisza. Spojrzałem na ciemnowłosego. W mroku lśniły jedynie jego oczy. 
- Czy stało się coś nieoczekiwanego? - zapytałem lekko zaspany. 
- Aktualnie jest spokojnie - zapewnił. - Nic ci tutaj nie grozi. 
Uśmiechnąłem się delikatnie. 
- Nie wątpiłem w to ani przez chwilę - zaśmiałem się cicho. - Co planujecie robić dalej? Poczekacie, aż te potwory wyjdą same czy sami spróbujecie je wybawić, aby się ich pozbyć? 
Wypowiadając ostatnie pytania, powróciłem do typowej dla siebie powagi. Sprawa nie cierpiała zwłoki. Żołnierze muszą ją jak najszybciej rozwiązać. Miałem jedynie nadzieje, że obejdzie się bez ofiar.

<Lucien?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz