Administracja

Strony

czwartek, 3 marca 2022

Od Eny CD. Hiromaru

Ze szczeniakiem wtulonym w ubranie z samego rana poszedłem do wioski. Kolejny dzień napraw zapowiadał się równie męcząco, co poprzednie. Zdawał się być jeszcze bardziej ciężki ze względu na młodego wilka, którego większość mieszkańców z chęcią by się pozbyła. 
Dotarłem pomiędzy zniszczone budynki niedługo później. Wieśniacy nie zwrócili na mnie większej uwagi. Byli całkowicie pochłonięci pracą. Dzisiaj, jak zauważyłem, zajmowali się obudową dachów domów, których fundamenty dobrze się trzymały. Porozstawiane rusztowania i inne konstrukcje otaczały zabudowania, a na ich szczytach znajdowali się budowlańcy. 
Przywitałem się z kilkoma znajomymi osobami, próbując dowiedzieć się, od czego dzisiaj powinienem zacząć. Ku mojemu zdziwieniu, dostałem naprawdę dziwne zadanie. 
Ze względu na to, że na dachach mieli już wystarczająco dużo rąk do pracy, przeznaczono mnie do pomocy kobietom, które właśnie zajmowały się różnego typu robótkami. Niektóre szyły ubrania, inne przygotowywały zioła, a pozostała grupka między innymi przygotowywała kosze czy sieci. 
Dołączyłem do kobiet, które plotły kosze. Nigdy wcześniej się tym nie zajmowałem, ale wyglądało całkiem ciekawie. Po krótkich wyjaśnieniach i poznaniu tajników robienia wiklinowych przedmiotów, byłem gotowy do pracy. 
Kątem oka spoglądałem na wilczka. Szczeniak biegał wesoło wokoło, ale nie oddalał się ode mnie. Wystarczyło jedno spojrzenie, aby wrócił w moje pobliże. Z oderwanych liści udało mi się sklecić dla niego kulkę. Teraz malec biegał wesoło za nową zabawką, co chwila przewracając się, podskakując czy warcząc. 
Jego sielankowy obraz zwrócił uwagę siedzących obok mnie wieśniaczek. Mimo wcześniejszej niechęci wobec wilczka, teraz zachwycały się jego urokiem. Byłem z tego powodu zadowolony. Im więcej osób przekona się do osieroconego zwierzaka, tym lepiej. 
Pleciony przeze mnie kosz po długim wysiłku w końcu zaczął jakoś wyglądać. Nawet przypominał domyślny przedmiot. Jak na pierwszy raz, czułem się całkiem z niego dumny. 
Wilczek zmęczony zabawą, zabrał swoją piłeczkę i położył się obok mnie. Wtulił się w mój płaszcz i zasnął. Podniosłem go i położyłem pomiędzy swoimi nogami - siedziałem aktualnie w pozycji lotosu, więc spokojnie znalazło się tam dla niego miejsce. Nie przerywając pracy na dłużej, wróciłem do dalszego plecenia kosza. 
Faktycznie była to praca bardzo wciągająca. Wiklina była giętka i prosta w użyciu. Zbliżałem się do końca, ale potrzebowałem wyjaśnień, jak zwieńczyć samą górę kosza. Starsza kobieta musiała mi to wyjaśnić dwa razy, ponieważ ta czynność wydawała się być znacznie bardziej skomplikowana. Ostatecznie udało mi się skończyć swój pierwszy kosz. Nie wyglądał może tak dobrze, jak te przyrządzone przez mieszkanki wioski, ale nie wyróżniał się specjalnie. Na pewno będzie doskonale pełnić swoja funkcję. 
Miałem się już zabrać za kolejny wiklinowy przedmiot, kiedy do wioski dotarł Hiromaru. Szybko się przywitaliśmy i nawiązaliśmy rozmowę na temat naszego aktualnego spędzającego sen z powiek tematu.
- Porozmawiałem z kolegą ze starszego rocznika - opowiadał Hiromaru, siadając obok mnie. - Zasugerował, żebyśmy spróbowali nauczyć wilczka czegoś i pokazali to wieśniakom. To powinno im udowodnić, że wilczek nie jest groźny i że da się go wyszkolić. Dowód powinien najlepiej na nich zadziałać, a poza tym - to będzie też dobre dla niego. - W tym miejscu wskazał na szczeniaka, którego wziąłem na ręce. - Musi mieć trochę rozrywki i wyzwań. Bez nich nie będzie się rozwijał.
Zgodziłem się z pomysłem Hiromaru. Nauka szczeniaka sztuczek na pewno wpłynie na jego sympatię wśród mieszkańców wiosek. Gdyby nauczyć go tropić, polować, bronić wieśniaków oraz przynosić różne rzeczy, byłby niesamowicie przydatny! Patrząc jednak na zaspanego, lekko oderwanego od rzeczywistości malca wiedziałem, że czeka nas wiele pracy. 
Wtedy przypomniałem sobie o pewnej sprawie, o której wczoraj całkowicie zapomniałem. Szybko podzieliłem się nią z Hiromaru, który wyraził swoje zainteresowanie.  
- Musimy nadać mu imię - odparłem, głaszcząc zwierzaka pomiędzy uszami. 
- Właśnie! - przytaknął chłopak. - Całkowicie wypadło mi to z głowy! Myślałeś już o jakimś?
- Cóż, podoba mi się Willow - odpowiedziałem niepewnie. - Ale jeśli masz jakąś inną propozycję, daj znać. 
Prowizorycznie przyjęliśmy "Willow", ale jeśli wpadlibyśmy na coś innego, mieliśmy wspólnie przedyskutować sprawę. 
- Myślisz, że od jakich komend powinniśmy zacząć? - zapytałem Hiromaru. Sam miałem marne umiejętności trenowania zwierząt. Nigdy nie miałem przyjemności tego robić. Liczyłem, że przeszkolony chłopak będzie miał więcej pojęcia, co robić. 
- Musimy zacząć od czegoś prostego - powiedział Hiromaru. Z kieszeni wyjął mały pakunek. Odpakował jego zawartość. Były to kawałki suszonego mięsa. Chłopak wyjaśnił, że będą to nagrody za dobrze wykonaną sztuczkę.
- Coś typu "siad"? - zapytałem. W naszej posiadłości było kilka psów obronnych. Wszystkie znały podstawowe komendy. "Siad" wydawało mi się najłatwiejszą do nauczenia. 
- Myślę, że będzie odpowiednia na sam początek - zgodził się Hiromaru. 
Odłożyłem szczeniaka na ziemię. Chłopak stanął przed nim i pokazał mu kawałek mięsa. Szczeniak czując smakołyk zaczął radośnie biegać wokoło niego i żebrać o przekąskę. 
- Siad, Willow, siad - powtarzał Hiromaru, trzymając nagrodę nad głową wilczka. Ten, nie mając już siły na dokazywanie, w końcu usiadł i zaczął wpatrywać się w kawałek mięsa. Dopiero wtedy otrzymał smakołyk od chłopaka.
- Świetna robota! - pochwaliłem. Po kilku takich próbach Willow zaczął rozumieć, że jeśli usiądzie grzecznie, po chwili dostanie nagrodę. 
- Jest naprawę mądry - przyznał Hiromaru. - Powtarzajmy mu "siad" do końca dnia. Powinien szybko załapać, o co chodzi. 
- Masz rękę do zwierząt - powiedziałem, uśmiechając się w kierunku chłopaka. 
Wróciliśmy do pomocy w wiosce. Hiromaru został i pomógł robić kosze. Wilczek wrócił do zabawy, a my w międzyczasie przypominaliśmy mu o wykonaniu komendy "siad". Willow szybko załapał, co musi robić, słysząc nazwę sztuczki, automatycznie siadał. 
- Idzie mu coraz lepiej - stwierdziłem z uśmiechem na ustach. Oparłem się delikatnie o robiony właśnie przeze mnie kosz. - Jakiej komendy nauczymy go później?

<Hiromaru?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz