Administracja

Strony

niedziela, 20 marca 2022

Od Hiromaru CD. Neriny

Te jaskinie śniły mi się potem po nocy.
Brzmiało to dość makabrycznie, ale na szczęście moje sny wcale nie były straszne. Może nieco stresujące, ale nie nazwałbym ich koszmarami. W swojej pamięci znów próbowałem wraz z Isagomushim odnaleźć drogę wśród niekończącego się labiryntu kamiennych ścian, woda podpływała mi po same pachy, gdzieś w dali słychać było jakieś podejrzane echo. Labirynt nie miał końca, co jakiś czas pojawiała się Nerina - czasem w swojej syreniej formie, czasem w ludzkiej. Nie miało to wielkiego sensu, ale w snach niewiele rzeczy w ogóle miało sens. Potem nagle okazało się, że wcale nie ratujemy żadnych naukowców, tylko tego wilczka, którego znalazłem razem z Eną, a potem wilczek przemienił się w latający dywan, sen stracił resztki spójności i fabuła poszła w drzazgi. Nie pamiętałem, co działo się potem. Gdy się obudziłem, miałem tylko jakieś niejasne poczucie wyrwania się z ciemności i chłodu jaskiń - uczucie, które powitałem z ulgą.
Gdzieś z tyłu głowy kołatała mi się myśl o tym, jak radzi sobie Nerina. Paraliż ogona - to nie mogło być nic dobrego i zastanawiałem się, czy nie zrobiła sobie trwałej krzywdy. Miałem nadzieję, że cokolwiek się tam stało, paraliż był już tylko wspomnieniem i nie wrócił więcej. Nie wiedziałem, na ile mogłem tak po prostu pójść do akademika innej akademii, ale doszedłem do wniosku, że właściwie raz już to zrobiłem, może drugi raz też mogę. Może nie będzie to źle widziane. Poza tym - bardziej przejmowałem się zdaniem Neriny, niż kogokolwiek innego, a intuicja podpowiadała mi, że dziewczyna ucieszyłaby się z odwiedzin.


Ulżyło mi, że ogon Neriny jest już całkiem sprawny, ale kolejne słowa dziewczyny sprawiły, że zakrztusiłem się powietrzem.
— Jesteś księżniczką?! — wykrztusiłem. Wolałem nawet nie wiedzieć, jaką miałem w tamtym momencie minę.
Nerina zaśmiała się, pokręciła głową nad moją reakcją.
— Tak, jestem. Ale mówiłam ci - nie jestem następczynią tronu. To tylko tytuł, nic więcej.
Niemniej jednak mnie zatkało.
— To nie powinienem do ciebie mówić per „Wasza Wysokość"? — spytałem niezbyt mądrze, na co Nerina znów się zaśmiała.
— Przecież powiedziałam, żebyś mówił do mnie Nerina, tak? Ale się przejmujesz!
Prawda, przejmowałem się. Byłem pierwszym z brzegu wieśniakiem, nawet nie przyszło mi do głowy, że mógłbym znaleźć się w jednym pomieszczeniu z kimś szlacheckiego pochodzenia, nie mówiąc już o księżniczce. Ale w sumie - przecież do Corvine należały osoby ze szlacheckich rodów, prawda?
— Czekaj, czyli twoja rodzina to rodzina królewska? — dopytałem, wciąż nie dowierzając, chociaż dokładnie to Nerina mi przed chwilą powiedziała.
— Tak. Moja mama jest królową.
— A siostry to też księżniczki, tak… — dokończyłem, przeczesałem dłonią włosy. — Muszę to chyba przetrawić.
Nie wiem, który już raz tego dnia rozśmieszyłem Nerinę.
— Chętnie bym odwiedził twoją rodzinę - znaczy, ja nie bardzo radzę sobie z dworską etykietą, jeśli to nie problem… — zawiesiłem głos, zerknąłem na Isagomushiego, szukając wsparcia.
— To nie będzie problem, nie musisz się tym przejmować.
Wolałem nawet nie wspominać, że nie mam w co się ubrać. Mój najbardziej elegancki i wyjściowy strój to był chyba mundurek szkolny - cała reszta przypominała jakością worki na kartofle. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz