Administracja

Strony

niedziela, 24 lipca 2022

Od Hyo CD. Ena

 - Kilka godzin i będziemy w Kanzawie. - rzekłem. Spojrzałem w stronę okna, gdyż wiedziałem, że przecież na spokojnie mogliśmy dotrzeć. - Odpowiadając na pytanie, które chcesz zadać. Nie, nie mogliśmy tam jechać w twoim stanie. Najpewniej twoi bracia, by mnie zabili za twój stan zdrowia. Zresztą i tak nie umrę, bo przecież jestem już martwy. - ostatnie zdanie, powiedziałem, bardziej do siebie, niż do chłopaka. 
Poza tym był jeszcze jeden szczegół, to była wioska, las się rozciągał na dłuższe kilometry, a ja mogę polować i pić krew, gdyż mój zapas już dawno zniknął. Zwierzęca krew i tak mi nie smakuje, ale jako tako potrafi uzupełnić głód. Może nie tak jak ludzka, demoniczna, albo jakiejś innej rasy. Choć krew od bliskiej osoby takiej, którą się darzy wyjątkowym uczuciem, smakuje dużo smaczniej i działa o wiele lepiej. W tym też jest, że odkąd wypiłem krew Eny, żadna inna nie jest tak dobra, jak jego. Te kilka dni, a może i dłużej nie smakowałem tej słodyczy dlatego, gdy tak byliśmy teraz sami, chciałem się na niego rzucić. Jednakże wiedziałem, że muszę się powstrzymać od swoich nadmiernych poczynań.
 - Odpocznij. - powiedziałem, gdy tkwiliśmy w ciszy. Miałem zamiar wyjść, ale spojrzałem w stronę chłopaka, gdyż poruszył się w sposób, jakby chciał coś powiedzieć.
 - Nie zostaniesz nieco dłużej? - spytał. Przechyliłem głowę na bok.

 - Jeśli sobie tego życzysz. Zostanę. - rzekłem i zbliżyłem się do niego. Przysiadłem na krawędzi łóżka, po czym nachyliłem się, by odgarnąć zabłąkane kosmyki z jego twarzy. Poczułem kły, dlatego odsunąłem się i spojrzałem w stronę drzwi, albo szukając innego punktu. Jego zapach jest apetyczny, a trochę mnie suszy. Dlatego też lepiej, gdy będę się wstrzymywał od nadmiernych zbliżeń. Dotyk, jaki poczułem, przy mojej dłoni spowodował, że spojrzałem ponownie na niego. Zasnął, ale najwyraźniej chłód mego ciała, a może nawet sama obecność wpływała na niego dobrze. Ponownie się nachyliłem, by musnąć ustami jego policzek. Poczułem lekkie drgania, które spowodowały, że poczułem delikatne ciepło, choć może było to coś innego. Nie poruszyłem się z miejsca, jedynie wygodniej się oparłem, o "ramę łóżka" o ile można to tak nazwać. Mogłem mieć na oku chłopaka, poza tym mogłem też na niego patrzeć i w razie czego obronić.
Śpiący Ena wygląda tak słodko i niewinnie. Jest taki bezbronny, piękny i przyciąga spojrzenie. Dotykałem niektórych kosmyków włosów śpiącego królewicza, ich gładkość, delikatność oraz ich cudowny lawendowy zapach, sprawiał, że delikatnie za nie pociągnąłem. Zatrzymałem swoje poczynania, gdy Ena był na plecach, mogłem dokładniej wybadać jego twarz. Może to lekka przesada, jednakże nie było okazji, by móc się przyjrzeć temu, jak jest piękny.
Przejechałem palcami po jego gładkim nosku, zapewne mogło go to załaskotać, ale nie obudził się, jedynie starał się strzepać, to co mu przeszkadzało. Powoli dotknąłem wewnętrzną stroną dłoni jego policzka, by powoli i delikatnie przejechać kciukiem po jego wargach. Ich delikatnie bordowa barwa, kusiła, by móc się do nich zbliżyć. Nie mogąc się powstrzymać, zbliżyłem się, by złapać zębami za jego dolną wargę, może zbyt długo zwlekałem, gdyż ponownie kły zawitały, a mały diabełek z tyłu głowy cały czas szeptał ~ "Ugryź go", "Ugryź, nim się zbudzi", "Chcesz tego przecież"... Powoli rozchyliłem jego wargi, by móc się ich dotknąć swoimi. Jednak niespodziewanie chłopak się przebudził, nie poruszyłem się, jedynie zabrałem dłonie.
 - Co robisz? - ziewnął, powoli się przekręcił na bok.
 - Śpij dalej. - rzekłem, by odwrócić jego uwagę.
 - Jeśli czegoś chcesz. Powiedź mi o tym. - mruknął i ponownie zasnął. - Jesteśmy tu razem. - te słowa, powiedział, mrucząc, nawet zapewne nie będzie pamiętać, że to powiedział. Jednak mój słuch to wyłapał. Ponownie usiadłem na swoim miejscu i głaskałem chłopaka po głowie, powoli, gdyż reszta nocy zapowiadała się na spokojnie. Wolałem, też już nic nie robić, by nie wyszło, że na jednym mi zależy.

***

Jechaliśmy na koniu w dalszą drogę. Pozostała cisza między nami, mogłem asekurować chłopaka, by nie spadł, albo czy aby na pewno czuje się lepiej. Gdy tak jechaliśmy, mogłem pogrążyć się w myślach. To, jak opuściliśmy wioskę, przyjęło się chyba z aprobatą, gdyż chyba ucieszyli się, że takie stworzenie jak ja ich opuszcza. Kilka razy mogli, ujrzeć jak się pożywiam i najwyraźniej nie byli zbyt dumni z tego, że towarzyszę takiemu eleganckiemu osobnikowi. Jakby czuli się brudni, choć to nic nowego. Ena chyba tego nie zauważył, czekałem na niego, ale tak jakby trochę też unikałem jego spojrzenia, gdyż potrzebowałem krwi. No na prawdę na głodzie jestem jak zwierzę, które chce tylko jednego.
 - Ena. - odezwałem się, gdy koń powoli stawał, na pierwszą przerwę, by mógł się nawodnić i podjeść nieco trawy. Chłopak się jednak nie odezwał. Dlatego też, gdy zsiedliśmy z konia, objąłem go, przylegając do jego pleców.
 - Pozwolisz mi się napić twojej krwi. - wypowiedziałem te słowa, tuż przy jego uchu. Chciałem choć trochę, potem zostawię go już w spokoju, ale chce na nowo zasmakować tej słodyczy, jaką jest on.

<Ena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz