Administracja

Strony

czwartek, 13 lipca 2023

Od Eny CD. Hiromaru

 Szczęście leżało po naszej stronie. Willow był mądrym szczeniakiem. Szybko się uczył - najpewniej ze względu na swój gatunek. Nie uważałem się za specjalnego speca od magicznych zwierząt. Tak naprawdę niewiele o nich wiedziałem - w odróżnieniu od Hiromaru, który miał naprawdę wspaniałe podejście do wszelkiego rodzaju stworzeń. Czułem ciekawość wobec tego, jak wyglądają zajęcia w Akademii Sarlok. W końcu, znałem tylko ćwiczenia w Ardem, które polegały głównie na treningach sprawnościowych i doskonaleniu sztuki walki.

Willow zaczął powoli iść w kierunku lasu. Początkowo bez większego przekonania obwąchiwał wszystko, co go otaczało: krzewy, kępki trawy, porozrzucane gałązki. Szedł niepewnie, co chwilę się zatrzymując i rozglądając.
- Mam nadzieję, że to zadanie go nie przerośnie - powiedziałem, nie kryjąc swojego zmartwienia. Co jeśli zgubi trop? A tak naprawdę jest to dość prawdopodobne - wcześniej jedynie się z nami bawił. W każdej chwili może zwyczajnie się zgubić czy zmęczyć. W końcu to tylko szczeniak. Czułem się źle z tego powodu, że tak wiele od niego wymagamy.
- Po tym wszystkim koniecznie przygotujmy mu ucztę - zaproponowałem. - Zasługuje na najlepsze mięso, jakie znajdziemy u rzeźników na terenie całego Kernow!
- To na pewno! - zgodził się ze mną, widocznie zadowolony z pomysłu.
Uśmiechnąłem się delikatnie i wbiłem wzrok z Willowa. Szczeniak zatrzymał się przy jednej z brzózek. Zaczął ją intensywnie obwąchiwać. Wydawało się, że coś znalazł.
Cicho podeszliśmy do drzewa. Podniosłem zwierzaka na ręce, aby przyjrzeć się temu, co go zaniepokoiło. Na korze znajdowało się zadrapanie. Poniżej zaś zauważyłem ślad krwi.
- Ktoś chyba zranił się o wystającą gałąź - zauważyłem. - Krew jeszcze nie zaschła. Chyba jesteśmy w pobliżu. Albo przynajmniej na dobrym tropie.
Willow wydawał się być zadowolony ze swojej pracy. Zaczął mnie wesoło lizać po policzku, najpewniej oczekując na nagrodę. Nie mogłem mu jej odmówić. Poczęstowałem Willowa smaczkiem.
Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę. Las stawał się gęściejszy, jednakże dzięki temu łatwiej nam było odnaleźć przejścia, którymi poruszali się złodzieje. Miejsca, którymi przechodzili zostały wykarczowane. To znacząco ułatwiało nam sprawę. Nie musieliśmy polegać wyłącznie na nosie Willowa. On sam spisał się doskonale.
Przeszliśmy jeszcze kawałek, kiedy spomiędzy drzew ujrzeliśmy dym. Musieliśmy być blisko.
Nie inaczej. Niedługo później znaleźliśmy się wprost przed prowizorycznym obozowiskiem. Złożone zostało z kilku namiotów i wozów. Wokoło kręciła się grupa osób. - Zobacz! Tam są materiały - szepnąłem do Hiromaru. Byliśmy u celu naszej podróży. Musieliśmy odzyskać zgubę.

<Hiromaru?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz