Administracja

Strony

wtorek, 16 czerwca 2020

Od Mavena do Keyli - Bal

Iris biegała wokół mnie, przymierzając mi milion ciuchów, a ja ostatkiem spokoju trzymałem się w ryzach i pilnowałem by na nią nie ryknąć. Weszła do mojego pokoju bez pukania, bez jakiejkolwiek zapowiedzi i zaczęła przeczesywać moją szafę. Dopiero ryk Devy oprzytomnił ją i chyba zdała sobie sprawę gdzie się znajduje. Zabrałem z jej dłoni jedną z moich koszul i rzuciłem ją na łóżko, gdzie leżała cała ich masa. 
- Poradzę sobie - mruknąłem, chcąc by jak najszybciej opuściła pomieszczenie. Nie chciałem być niegrzeczny, jednakże jej obecność drażniła nie tylko moje nerwy. Musiałem powstrzymywać już kilkakrotnie mojego demona od skoczenia na nią, choć wcale nie miałem na to ochoty. Nix i Lyanna gdzieś wyparowali, dlatego nie mogłem szukać w nich pomocy, chociaż jak teraz się nad tym zastanawiam, pewnie by mnie olali. 
- Oj, przestań! Jak znam życie to pójdziesz tak w stroju roboczym - nadymała się jak ropucha i zaczęła skanować oczami moje cichy - Nie po to załatwiłam ci partnerkę na bal, żeby później się za ciebie tłumaczyć.
Zacisnąłem palce na nasadzie nosa, czując jak wraca mój tik. Tak bardzo miałem jej już dość, ale przecież na siłę jej za drzwi nie wyrzucę.
- Jak sądziłam, nie masz niczego odpowiedniego - wzięła do ręki jakiś pakunek, który wcześniej położyła na moim biurku - Trzymaj, zabezpieczyłam się, ale pamiętaj, że masz mi za co oddać pieniądze. 
Otworzyłem ostrożnie papier, nie chcąc zniszczyć zawartości "prezentu", aż moim oczom ukazał się dość odświętny strój, który musiałem przyznać, spodobał mi się. Spojrzałem na nią spod przymrużonych powiek, nie wiedząc co powiedzieć. Skinąłem tylko głową, rozkładając ubranie na łóżku i przyglądając mu się w całości, twierdząc, że dziewczyna miała niezły gust. Pokręciłem głową, sam nie rozumiejąc dlaczego zgodziłem się na ten bal - przecież mogłem odmówić, zostać w pokoju i cieszyć się spokojem. Nie protestowałem, gdy oznajmiła mi, że pomoże mi się wyszykować, wiedząc, że nie mam innego wyjścia.

~*~

Patrząc na swoje odbicie w lustrze, nie mogłem uwierzyć, że to ja. Włosy zaczesane do tyłu sprawiały, że wyglądałem doprawdy dostojnie, a ubranie nadawało mi szlacheckiej aury. Deva stała za mną wpatrując się w lustro, tak samo jak ja. Gdy tylko wchłonąłem ją w siebie, moje oczy stały się idealną kopią tej ich, co dało efekt drapieżności mojej osoby, co musiałem przyznać spodobało mi się. Wyjrzałem pod okno, zauważając, że dorożki, które miały dostarczyć nas do Zamku Rodziny Królewskiej już na nas czekają. Chwyciłem marynarkę, bez słowa dziękując dziewczynie za pomoc i ruszyłem na dół, gdzie kręciło się kilku uczniów oraz nasza dyrektorka. Ruszyłem w ich stronę, stając nieco na uboczy, by nikt we mnie nie wpadł lub by nie wpadło mu do głowy, żeby do mnie zagadać. 
- Dobrze, widzę, że już wszyscy jesteśmy - głos dyrektorki rozległ się echem w holu - Nie będę wam tłumaczyć, gdzie jedziemy, ponieważ sami pewnie doskonale o tym wiecie. Jednakże chciałam wa poinformować, że na tym spotkaniu nie będziecie reprezentować tylko swojej rodziny i siebie, ale także szkołę, dlatego proszę was o porządne zachowanie i nie przynoszeniu nam wstydu, znajomości które zawarliście podczas misji, zostaną z wami na całe życie, dlatego nie niszczcie tego. 
Pokiwaliśmy zgodnie głowami, by następnie ruszyć do powozów. Sama podróż nie trwała zbyt długo, większość czasu spędziłem nad rozmyślaniem o balu oraz nieznanej dziewczynie, z którą miałem go spędzić. Nigdy jej nie spotkałem, imię także nic mi nie mówiło, z powodu tego, że chodziliśmy do dwóch różnych szkół, jednakże Iris jakoś dała radę nas umówić, byśmy nie musieli iść samotnie - byłby to mały przypał. Moje myśli zakończyło zatrzymacie się dorożki, drzwi otworzyły się a ja dostrzegłem schody wiodące do głównego wejścia Zamku. Wokół kręciło się wiele ludzi, żołnierze stali na swoich miejscach, prawie się nie ruszając, czasem zastanawiałem się czy oddychają. Lecz coś innego zawracało mi teraz głowę, wiedziałem, że ów dziewczyna czekać ma na mnie przed wejściem, lecz nie dostałem żadnej informacji jak wygląda bądź w co będzie ubrana. Zaczesałem włosy do tyłu, rozglądają się wokół, lecz nie widziałem, by ktoś szukał mnie wzrokiem. Poczułem za sobą ruch i zanim obcy dotknął mojej marynarki, zwinnie odwróciłem się, łapiąc go za nadgarstek, a moje kocie oczy wbiłem w jego twarz. Nie spodziewałem się jednak, że będzie to najprawdopodobniej dziewczyna, z którą miałem się spotkać.

Keyla?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz