Maven?
Administracja
Strony
poniedziałek, 5 października 2020
Od Darumy do Mavena- Obóz
niedziela, 4 października 2020
Od Pearla do Rowana – Obóz
Cała trójka przyglądała mu się badawczo. Najwyższy ściągnął brwi, widocznie się nad czymś zastanawiając. W końcu postanowił spytać:
– Ty jesteś naszym liderem?
Słysząc to, Pearl spojrzał na niego, zamrugał parę razy. Źrenice jego dużych błękitnych oczu nieco się zmniejszyły, piórka zaś odrobinę się podniosły. Stał w milczeniu przez chwilę, jakby coś w głowie kalkulował, ostatecznie odparł:
– Co to lider?
Między wszystkimi członkami drużyny nastała dosyć niezręczna cisza. Trójka wpatrywała się w Pearla, który błądził między nimi wzrokiem, z powrotem kładąc po sobie piórka. Po co żeś się odzywał? Jak tak teraz myślał, to pewnie chodziło o przywódcę. Czemu najpierw się nie zastanowił? Skrzywił się nieznacznie. Świetnie, w ich oczach pewnie właśnie stał się głupkiem.
– Zapowiada się ciekawie – odezwał się pod nosem ciemnowłosy.
Pearl przyjrzał mu się uważnie. Nie był w stanie określić, czy mówił to z sarkazmem, czy nie. Cała jego postać była na tyle tajemnicza, że wątpił, że się od razu porozumieją.
Wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić. I przede wszystkim myśleć pozytywnie. Nie był wcale taki beznadziejny w rozmawianiu z innymi. Znał podstawy, a jak czegoś nie będzie umiał przekazać w pełni to po prostu pokaże co robić. Jak będą mieli do niego jakiś problem to zabierze się i sam pójdzie. W końcu to nie wojna tylko zwykły obóz. Do tego w praktycznie naturalnym dla niego środowisku. Tak, spokój. Jak zobaczą, że jesteś zestresowany i niepewny to nie będą cię słuchać. Pokaż, że nie jesteś byle kim tylko najprawdziwszym leśnym wojownikiem. Udowodnij, że charulianie to silna rasa.
O, Wielki Charulo, miej mnie w swojej opiece!
– Najpierw powiedzmy imiona – zadecydował spokojniej niż przypuszczał, powoli podnosząc piórka.
Musiał wiedzieć, kto jest kim. Rowana znał, ale pozostała dwójka była dla niego zupełnie obca.
Popatrzył wpierw na czerwonookiego. Wymieniwszy się spojrzeniami tamten odrobinę się speszył. Pearl zamrugał parę razy, uniósł jedną brew. Nieśmiały? Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz wyprzedził go Rowan, który stanął bliżej chłopaka i rzekł spokojnie:
– To jest Anien.
Położył rękę na jego ramieniu, tamten się nagle zarumienił. Pearl obserwował to wszystko z pewnym zaciekawieniem. Nie wiedział, w jakiej dokładnie byli relacji, ale cieszył się, że się znają. Jeśli z powodu nieśmiałości Anien nie będzie chciał mówić, w niektórych kwestiach Rowan będzie mógł go wyręczyć, a Pearl nie ucierpi z powodu braku informacji. Było dobrze. Może będzie jeszcze lepiej.
Przeniósł wzrok z ich dwójki na czarnowłosego. Tamten również nie wydawał się zbyt chętny do rozmowy (choć w przeciwieństwie do Aniena nie z nieśmiałości), ale nie zwlekał z odpowiedzią i bez większego problemu powiedział:
– Lucien.
W odpowiedzi Pearl wolno przytaknął.
– Pearl – przedstawił się, wskazując ręką siebie.
Okej, było nieźle, znali swoje imiona. To już coś.
Gdy drużyny zostały utworzone, organizatorzy po kolei dawali listę zadań i prosili o nazwę drużyny. Gdy jeden z nich podszedł do grupy Pearla, charulian popatrzył po reszcie, jakby czekając na ich propozycje czy cokolwiek. Nikt jednak nic nie mówił, patrząc na niego wyczekująco. Czyli on miał wziąć sprawę w swoje ręce?
– Podaj nazwę drużyny – odezwał się Rowan.
Charulian spojrzał na niego, minimalnie się skrzywił. Wiem, zrozumiałem go, ale co dokładnie?
– Ja? – spytał. – Wy nie wiecie?
Chwila ciszy.
– Daj cokolwiek – odparł Rowan, w głosie dało się wyczuć irytację. – To tylko nazwa. – Wzruszył ramionami.
No dobrze... Jak pozostawili wybór jemu to tak będzie. Tylko niech potem nie mają pretensji.
Popadł w zamyślenie. Z racji, że nie przewidział siebie jako lidera, nie myślał o tym, jak mogłaby się nazywać jego drużyna. Próbował wymyślić cokolwiek, co nie brzmiałoby głupio. Nie szło mu najlepiej, ale w końcu na coś wpadł i podał organizatorowi nazwę. Tamten ją zapisał, po czym wręczył mu mapę, a także kartkę z zadaniami. Pearl zmierzył ją wzrokiem. Zrozumiał tylko część, co go nieco zmartwiło. Spojrzał na pierwsze z zadań Znaleźć kryształy w jaskinii... Co to znaczy? Czegoś musieli szukać. Chyba jakichś kolorowych minerałów. Ale gdzie? Czym była jaskinia?
Odwrócił się, podniósł wzrok na Luciena. Mężczyzna patrzył na niego jakby z pewną pogardą.
– Białe drzewa dobre – odparł, wzruszając ramionami.
Anien uniósł brwi, bardziej się zbliżył do Rowana, szepcząc:
– Co to białe drzewa?
– Nie mam pojęcia – odpowiedział tamten.
Gdy organizatorzy zajęli się wszystkim, oficjalnie ogłosili rozpoczęcie obozu, życząc powodzenia. Każda drużyna udała się w głąb lasu, część biegiem, część na spokojnie. Pearl szedł w miarę szybkim krokiem, ale nie myślał o biegu – chciał oszczędzać energię na zadania i ewentualne niebezpieczne sytuacje. Spojrzał na trzymaną w rękach mapę, jakiś czas przyglądał jej się uważnie. Przygryzł dolną wargę. Nie potrafił się w niej odnaleźć. W osadzie czegoś takiego nie mieli, zwłaszcza, że swój teren znali jak własną kieszeń, więc nie potrzebowali tego typu pomocy. Choć wiedział, co mniej więcej było czym, uznał, że to nie dla niego. Co mu po narysowanych punktach i drzewach, jak nie umiał określić odległości?
– Masz, to twoje – to mówiąc wręczył Rowanowi mapę.
sobota, 3 października 2020
Od Lyanny do Darumy - 'Obóz'
To nie jest mój pierwszy rok w Akademii, dlatego zdążyłam nauczyć się tutejszych tradycji szkolnych. Do tej pory nie odwołano ani nie przełożono żadnego wydarzenia, stąd czując jak noce zaczynają być chłodniejsze i dłuższe czekałam na nadchodzący jesienny obóz. To nie tak, że nie mogłam się tego doczekać, ekscytowało mnie czy coś w tym rodzaju. Chciałam być gotowa na każdą ewentualność. W zeszłym roku całkiem nieźle sobie poradziłam z moją drużyną dlatego zastanawiałam się jaki zespół trafi mi się tej jesieni. Nie liczyłam też, że zostanę liderem obozu - zwykle są nimi osoby ze starszych klas z racji posiadania większego doświadczenia. Nie zawsze tak było, zdarzało się by przywódcą całej eskapady była osoba najmłodsza. A może tak nie jest wcale? Prawdę mówiąc nie analizowałam według jakiego systemu dobierani są liderzy.
Poprawiłam spódniczkę swojego mundurku szkolnego już któryś raz tego dnia. Dzisiaj miałam z nią problem ze względu na ogon zapieczętowanego Aegona. Nie miałam nastroju go wypuszczać więc użerałam się z podwijającą się spódniczką. Włosy błyszczały niecodziennym blaskiem zwracając tym samym uwagę rówieśników. To jednak nie oznaczało by zmieniło się nastawienie co do mojej osoby, bez większych zmian. W czasie jednej z wielu lekcji dzisiejszego dnia przyszła dyrekcja zająć parę minut innemu nauczycielowi. Wiedziałam po co przyszła, tak samo reszta klasy nie miała złudzeń - to czas ogłoszenia obozu.
-Drodzy uczniowie... Nadszedł czas wyzwania was do podjęcia corocznego wyzwania w obozie przetrwania. Jak co roku lista zespołów wraz z ich liderami wisi w głównym holu proszę o zapoznanie się z nią. Przypominamy również o zasadach: śpicie w namiotach, jecie co znajdziecie i radzicie sobie tym co macie. Waszym celem jest dostanie się do miejsca wyznaczonego na mapie, którą otrzymacie przed wyruszeniem w podróż - tutaj była dłuższa pauza, której towarzyszyło obrzuceniem wzrokiem uczniów przez dyrekcje upewniając się czy wszystko jasne. -No, to nie pozostaje mi nic innego jak życzyć powodzenia - uśmiech i dość mało wiarygodny ton wcale nie wróżył niczego dobrego ale z czasem to już tutaj nic dziwnego.
Nie poszłam od razu sprawdzać listy. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że najlepiej sprawdzić ją trochę później a nawet po zajęciach. Wiele się nie pomyliłam, ponieważ po zajęciach przy tablicy stało parę osób, niektórzy dyskutowali między sobą na temat nawet innych drużyn. Śledząc poszczególne nazwiska szybko się odnalazłam. Liderzy byli oznaczani trochę inaczej by oddzielić poszczególne zespoły. Ponownie zostałam wyznaczona na osobę dowodzącą i nawet członkowie byli niemalże ci samo co przy ostatniej misji ratunkowej. Z Darumą oraz Colette miałam już przyjemność się poznać i wiem na co stać tę dwójkę. Mavena również kojarzyłam, jest moim rówieśnikiem, który w ostatnim czasie nabył drugiego demona imieniem Artis. Nie zwracałam zbytnio na niego uwagi, przykładny uczeń, którego lubią nauczyciele ale nie sami rówieśnicy. Całkiem utalentowany z dość niesfornym ognistym demonem. Miałam nadzieję, że będzie nam się współpracowało dobrze i pomyślnie ukończymy obóz.
W dniu rozpoczęcia się obozu każda z drużyn o określonej godzinie miała pojawić się w akademii po odbiór pakunków przygotowanych przez szkoły aby uniknąć oszukiwania. W sumie na miejscu zjawiliśmy się mniej więcej wszyscy o tej samej porze. Colette jak zwykle wydawała się najbardziej zadowolona z całej sytuacji.
-To niesamowite, że znowu jesteśmy w tej samej ekipie - zwróciła się do mnie i Darumy. Kątem oka dostrzegłam dziwne spojrzenie Mavena, który nie wiedział o co nam chodzi.
-Mieliśmy okazję już wcześniej ze sobą współpracować podczas najazdu orków - wytłumaczyłam spokojnie.
-Nie pytałem o nic ale dzięki - wydawał się lekko zdziwiony. "Ciekawe, jaką opinie ma na mój temat", przemknęło mi przez myśl.
-Tak samo jak wtedy teraz też nami przewodzisz. Będzie wspaniale. Doceniam to, że wtedy wzięłaś pod uwagę moją fobię i okazałaś się cierpliwością...
-Ah, tak. Nie musisz dziękować - skinęłam głową skracając tym samym słowotok dziewczyny.
Obrzuciłam wzrokiem dwa demony Mavena, które stały nieopodal przyglądając się nam. Artis wyglądał jakby pilnował Devę przed niespodziewanym atakiem.
-Jakiego rodzaju jest twój demon? - ruchem głowy wskazałam dwie istoty.
-Deva jest ognistym typem, natomiast Artis kamiennym - zmarszczył brwi podejrzewając o co mi chodzi.
-Byłaby możliwość aby Artis niósł na swoim grzbiecie ciężki załadunek? -spytałam od razu. - Chciałabym znacznie odciążyć Darumę -wyjaśniłam znowu aby nie było niedomówień.
-Jasne - skinął głową.
Na ten moment wszystko szło raczej bezproblemowo. Wraz ze wszystkimi udaliśmy się po bagaże oraz mapę z listą zadań.
Daruma?
Pierwsze zadanie: zdobądźcie pióra smoka.