Administracja

Strony

niedziela, 22 listopada 2020

Od Luciena c.d. Darumy

 Nie spodziewałem się, że tak szybko coś znajdziemy. Lista w mojej dłoni wydawała się zbyt ciężka, patrząc na grubość papieru, na której się znajdowała. Czy damy radę to wszystko znaleźć? Wydawało mi się, że Daruma również zaczął w końcu mieć nadzieję, że nasza "misja" się powiedzie, wszystko miało swoje plusy - oprócz pomocy mu mogłem w końcu zapomnieć o swoich własnych problemów. 

- Zobaczę czy u nas w zielarni są te pozycje - wskazałem kilka roślin zapisanych na papierze ozdobnym pismem. - Ale z niektórymi będzie problem.

Kobieta pokiwała głową najpewniej wiedząc o co mi chodzi. Niektóre z tych przedmiotów były dostępne tylko na innych Dworach. Tam gdzie mieliśmy przyjazne relacje, nie było problemu, ale musiałem przyznać, że nie wszędzie tak przecież było. Jedna z rycin wydała mi się nad wyraz ciekawa. Podniosłem kartę ze stołu przyglądając się rysunkom na niej. Feniks. Zmarszczyłem brwi z trudem rozczytując znajdujące się na niej informacje. Nigdy nie widziałem feniksa, nie wiedziałem także, gdzie można je spotkać bądź znaleźć, ale znałem kogoś kto wiedział. 

- Pójdę do Amreny i zapytam o łzy feniksa - odparłem po chwili zastanowienia. Wiedziałem, że pewnie będzie wiedziała o czym mówię, czasem odnosiłem wrażenie że wie o wszystkim i o wszystkich, bo w niektórych sytuacjach było wręcz przerażające.

- Amreny? - Daruma spojrzał na mnie, pewnie nie przypominając sobie sytuacji bym o niej wspominał. Pewnie nie wiedział o kim mówię.

- To nasz stara znajoma, bardzo stara...Jest czymś nie z naszego świata, ale to dłuższa historia, po prostu, lepiej jej nie denerwować.

Meleke zaśmiała się pod nosem. Pewnie pamiętała swoje pierwsze spotkanie z nią, podczas którego Amrena nie chciała wyjść z biblioteki, była tak zaczytana, że wróciła do swojego mieszkania dopiero po dwóch dniach. 

~*~

Amrena siedziała na fotelu w swoim domu, naprzeciw palącego się ognia - ognia, który nigdy nie dawał ciepła, jednak sprawiał obraz normalności, w końcu jej nigdy nie było zimno. Przekroczyłem po cichu próg, sprawdzając czy Kasjana nie było w środku, nie byłem jeszcze przygotowany na konfrontacje z nim. Przynajmniej nie dzisiaj, nie teraz. 

W domu było zimno jak na tą porę roku. Okna były zasłonięte, firany nie przepuszczały nawet jednego promienia słonecznego, wiedziałem, że osoba tu mieszkająca nie lubiła słońca ale...Stal w jej oczach świeciła nawet bez niego, odbijała światło niewiadomego pochodzenia, co napawało ludzi strachem. 

- Rhys znowu przysyła swoje pieski zamiast samemu się stawić? - jej głos był oschły, jednak nie czułem by była zła, raczej...zmęczona. - To robi się już męczące.

- Akurat przybyłem w swej własnej, prywatnej sprawie. - wyjąłem zwinięty pergamin z kieszeni i rozłożyłem go na stoliku obok niej. - Wiesz coś o feniksie?

Jej źrenice zwęziły się, podczas oglądania ryciny ognistego ptaka. Przejechała palcem po jego głowie, jakby coś sobie przypomniała, jej uśmiech był dziwny, dlatego wolałem się jak na razie nie odzywać.

- Feniks, co? - wymruczała. - To stworzenie nie należy do w a s z e g o świata. Co od niego chcesz?

Przełknąłem ślinę. 

- Potrzebuje jego łez.

Musiałem się czegoś od niej dowiedzieć. Wiedziałem, że w tym samym czasie Meleke i Daruma rozmawiali z Rhysadrem i Kasjanem o reszcie składników, ale ten był wręcz niemożliwy do zdobycia. Ale czułem, że zapłacę za niego każdą cenę.


Daruma?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz