Administracja

Strony

czwartek, 5 listopada 2020

Od Mavena c.d. Darumy - Obóz

 Wcale całe to zamieszanie mi się nie podobało, próbowałem nie ukazywać znużenia tą sytuacją, jednakże wiedziałem, że się z tego nie wywinę. Dyrektorka wszystkim uczniom życzyła powodzenia i widziałem, że była dumna, że kolejne pokolenie dorasta w murach jej szkoły, a jedno musiałem przyznać - wcale nie chciałem jej zawieść. 

Lyanna została liderem naszej drużyny, było mi to bardzo na rękę, ponieważ nie chciałem odpowiadać za innych, zawsze wolałem pracować sam by nie narażać innych na me głupie czasem pomysły. Dlatego też po rozłożeniu namiotów chciałem już iść już tylko spać, wstać rano i szybko wykonać te pytanie. Deva i Artis wciąż kręcili się wokół mnie, ale wzrok mojego jeleniowatego przyjaciela nieco mnie koiła - widać, że było to inteligentne zwierzę, wiedzące o swojej masie i sile, które w razie zagrożenia nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać. Nie poznaliśmy się jeszcze w 100%, spędziliśmy raptem kilka dni od upolowania go przed Devę w eterze. Jednakże wiedziałem, że wybór akurat tego demona był doskonały - idealnie uzupełniał mojego drugiego podopiecznego. Zająłem jeden z wolnych namiotów, Artis nie chciał wejść do środka, chciał zostać na warcie co doskonale rozumiałem, w końcu inne drużyny by mieć większą szansę na przetrwanie będą próbowały zabrać nam nas sprzęt i pożywienie, byle by pozbyć się konkurencji. Pogłaskałem go po szyi i ruszyłem wraz z Devą spać. Nie usypiałem jej, wolałem by była na wolności w razie jakiś niespodziewanych gości, w końcu nie tylko ja z Lyanną byliśmy z Sarlok - wielu innych zaklinaczy znajdowało się wokół nas. 


~*~

Obudziłem się dość wcześnie, wszyscy oprócz Darumy jeszcze spali - centaur najpewniej nie miał zbyt przyjemnej nocy z powodu nieprzystosowanego namiotu. Artis podbiegł do mnie i uderzył delikatnie porożem na powitanie, co nieco mnie zdziwiło, nigdy tak nie robił. Uśmiechnąłem się delikatnie i ruszyłem w stronę Darumy który pakował z powrotem do torby swój namiot.

- Jak się spało? - spytałem, nie wiedziałem jak inaczej mogę zacząć rozmowę. 

- Niezbyt przyjemnie - odparł. Czułem, że nie jest do mnie wrogo nastawiony, dlatego nie miałem zamiaru źle go traktować. Deva wyłoniła się zza drzew niosąc w pysku zająca. Położyła go pod moimi stopami, a jej pysk pełny we krwi odwrócił się w moją stronę.

- Możemy zrobić śniadanie reszcie.

Odszedłem kilka metrów od Darumy, wiedząc, że najpewniej nie będzie chciał widzieć jak oprawiam owego królika. Zrobiłem to wprawnie i szybko, rozdzielając kawałki mięsa od siebie. Centaur w tym czasie rozpalił ognisko. Poszedłem do przyprawy znajdujące się w moim plecaku i wtedy na polankę, ze swojego namiotu wyszła Colette.

- Co tak dobrze pachnie? - spytała.

Pokazałem palcem na piekące się mięso.

Colette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz