Administracja

Strony

piątek, 11 grudnia 2020

Od Dantego c.d. Castora

 Czarnowłosy zmierzył elfa wzrokiem po czym wziął do ręki kartkę i otworzył szeroko oczy widząc swoje nazwisko na miejscu osoby, która miała oprowadzić urokliwego chłopaka po budynku. Chwila zastanowienia i lekkie zaskoczenie, widocznie spowodowało chwilę zmieszania u rozmówcy Dante.

- Chyba już znalazłeś - odparł skrzydlaty nie odwracając wzroku od kawałka papieru z jego nazwiskiem na czele.

Po tym zdaniu elf podszedł bliżej rogatego, spojrzał na notkę po czym wskazał palcem na literki układające się w  imię.

- Wyśmienicie! Moje poszukiwania dobiegły końca - zaśmiał się lekko mrużąc oczy. - oh, biedaku padło na Ciebie, przez cały dzisiejszy dzień będziesz moją niańką.

No tak, teoretycznie nieznajomy miał rację, Dante miał oprowadzić go po całej akademii, tylko po co? Będzie miał z tego jakieś korzyści? Co dyrekcja chciała udowodnić? Sprawdzić go, a może do końca upokorzyć? Nie to było teraz ważne, bo przecież on sam jest tutaj nowy. Wciąż się czasem gubił w tych poskręcanych i zawiłych korytarzach. Ależ kim by on był gdyby odmówił. Było by to do niego niepodobne i co najmniej dziwaczne. Dante, pomocny młodzieniec o wielkich ambicjach oraz trochę innych poglądach, pomimo trudności, zawsze zaoferowałby swą pomoc. Uśmiechnął się za to by pokwitować słowa ociupinkę niższego chłopaka. Nowo poznany był naprawdę interesujący, lekka budowa ciała jednak wciąż stanowcza, delikatne ramiona, które z pewnością idealnie wpasowywały się w każdy rodzaj koszuli bądź innego rodzaju górnego ubioru. Na jego twarzy nieustannie trwał lekki, jakby ulotny uśmiech, który mimo swej obecności wydaję się być idealną wisienką na torcie, jako całym wizerunku młodego mężczyzny. Nie należy zapomnieć również o małych, fioletowych gwiazdkach znajdujących się w okolicach oczu elfa, które same w sobie dodawały mu uroku i nie małej oryginalności. Zlepek małych, wciąż idealnych elementów składał się w  piękną całość, która stała jak gdyby nigdy nic przed skrzydlatym, czekając na jakieś dalsze poczynania.

- Wołają na mnie Castor - wymówił po cichu odwracając wzrok od czarnych tęczówek skrzydlatego by zaraz potem wyciągnąć ku niemu dłoń. - Miło mi Cię poznać.

Mówiłem już kiedyś jak bardzo Dante zachwyca się niektórymi istotami? Otóż to, często popada w wewnętrzny, niewidoczny gołym okiem zachwyt, nie rzadko powodowany drobnymi gestami. Bo któż w tym wieku podaje rękę swemu rozmówcy? Tak rzadko spotykane zjawisko… a niech tracą Ci którzy nie zaznali  piękna i elegancji tego drobiazgu! Bowiem to właśnie takie drobne poczynania dobrze świadczą o istocie.

Rogaty odwzajemnił gest uściskując delikatną, charakterystyczną dla elfów dłoń.

- Dante de Charlotte - przypomniał by zaraz potem otrzeźwieć i spytać - zaprowadzić Cię do akademika? - zaproponował widząc niemałe zmęczenie na twarzy Castora.

- Z ust mi to wyjąłeś, ramie zaraz mi uschnie - odetchnął wskazując na swoją torbę podróżną zawieszoną na  prawej górnej kończynie. 

Skierowali się jednym z korytarzy ku wyjściu. Nowy towarzysz mimo lekkiego wyczerpania, wciąż coś opowiadał jakby nie chciał by skrzydlatemu podróż się nudziła, ten zaś słuchał z zaciekawieniem co chwilę przytakując bądź dodając kilka zdań od siebie. Mimo iż historie były bardzo ciekawe, chłopak czuł niedosyt. Chciał dowiedzieć się więcej o niejakim Castorze.


Castor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz