Administracja

Strony

piątek, 7 maja 2021

Od Hyo cd Yeu

Mogłem go nie zostawiać samego. Jednakże nie pamiętał, co zrobił. Nie zrobił nic takiego, ale jednak był agresywny. Nie panował nad sobą, był zupełnie jak nie on. W celi był sobą, ale gdy wyszedłem, zmienił się, oraz wiem, że mogłem powiedzieć... Mogłem cokolwiek zrobić, by nie uciekł, ale to byłoby na nic. Dostali się tu zapewne, by odwrócić naszą uwagę. Mnie zaledwie dwóch udało się załapać. Jednego przypadkowo zabiłem, oddając go matce wariatce. Drugiego zabrałem, by go przesłuchać. Nawet tortury nie pomogły, jednakże coś innego pomogło. Dużo bardziej strasznego, wówczas zaczął wszystko mówić. Dowiedziałem się czegoś, co zapewne później zostanie wbite do głowy tego głupca Yeu. Pocałował zmiennokształtnego stwora, było po to, bym był zazdrosny, by mnie wkurzyć, czy też może mu się to podobało. Właśnie dlatego zastanawiałem się, czy ogóle jest sens, bym szedł mu z pomocą. Przecież skoro sam to zrobił, no to niech sam sobie poradzi. Jego sprawa, a nie moja.
Zostawiłem go, by inni się nim zajęli. Sam jednak ruszyłem wziąć długi orzeźwiający prysznic. Oczywiście nie obeszło się bez wparowania matki, która zaczęła gadać. Jako że woda leciała tak szczerze, to wolałem zając się sobą. Niż nim. Jedynie prowokuje, a tak, gdyby jakieś coś go opętało, może miałbym ten problem z głowy tak samo, jak rozdział. Wcześniej było dużo lepiej. Jednakże do tamtych czasów się nie cofniemy.
- nie pomożesz Yeu. Myślałam, że coś was łączy. - powiedziała. Czyli teraz mam przeprowadzić z matką rozmowę. Dobre mi.
- Może pomogę, będzie wisieć mi dożywotnie przysługi. Łączyło nas łóżko, teraz już nie ma nic. - dodałem od siebie. Było to dobrym argumentem oraz czymś, czego mi chyba już nie potrzeba. Mówienie mace o tym, że z nim sypiałem, było czymś zwyczajnym. Gdyż raz nas przyłapała nas w łóżku. Także raczej nie ma co ukrywać.
- Myślałam, że Yeu cię lubi. - stwierdziła, a może zapytała. Któż to wie.
- To, co on lubi, pozostaje niewiadomą. Jeśli tak bardzo chcesz, możemy iść go poszukać. Tylko daj mi chwilę. - powiedziałem do kobiety. Sama ona wyszła, bez słowa. Zapewne także chce się ogarnąć.
***
Gdy byliśmy gotowi, mogliśmy ruszyć za miasto. W lesie można było wyczuć jego zapach. Dlatego też wraz z Alarą ruszyliśmy we wskazanym kierunku. Jakieś ruiny, czy coś podobnego. Naprawdę, jeśli zabrudzę nowe ubrania, to posiatkuje. Westchnąłem, gdy znaleźliśmy się w miejscu, w którym znajdowały się dwie takie same postacie. Zamaskowane zapachy oraz wszystko, co się dało. Przeciągnąłem się, po czym pozwoliłem iść mamie przodem. To istny dzikus. Dlatego też przysiadłem się na kolumnie, która ułatwiała mi obserwacje oraz pozwalała nacieszyć się zabawą.
- Hej mamo pobaw się, ale nie zabijaj. Może weź tego z włócznią. To ten na prawo. - powiedziałem do kobiety. Oparłem się wygodnie i patrzyłem jak, zaczynają walczyć. Cóż jak tamten to Yeu, to cóż. Oberwie mu się od mojej mamy, a jeśli to ten człekokształtne coś to też może być. Kobieta zajęła się walką, odsunęli się trochę, w tym czasie ja mogłem podejść, albo zostać na swoim miejscu.
Coś mi podpowiadało, bym się nie zbliżał. Dlatego tez zostałem na swoim miejscu. Matka najwyraźniej bawiła się przednio. Nawet nie chciałem jej przerywać. Zebrałem po drodze kamienie. Dlatego też, gdy z odpowiednią prędkość pstryknąłem w chłopaka kamykiem. Ten wydawał się, zbyt agresywny. Tak też jedyne wyjście było zupełnie zwyczajne. Skręcić kark Yeu. Zabić go, a kiełkujące ziarenko wyda swe plony. Myślałem o tym, ale nie spieszyłem się ze zrobieniem tegoż też pomysłu.
Posyłałem w jego osobę jedynie kamyki, by go wkurzyć, może wówczas, gdy znajdę lukę, zabije Yeu. Ruin w tym miejscu było wiele. Nawet jeśli Yeu kierował się w to nowe ruiny. Leniwie także przenosiłem się z filara na filar. Nieco połamane, inne całe. Ciekawe miejsca do siedzenia i rzucania kamieniami w rozwścieczonego byczka. Zabawa w kotka i myszkę.
***
Dotarcie do odpowiedniego miejsca było wyśmienitym treningiem i zabawą. Słyszałem walkę, a może zabawę matki i tego Elfa. Jak to zostało odkryte, przez matkę. Mogłem jeszcze poczekać, jednakże w końcu znudziło mi się czekanie. Powinienem zrobić to szybko i zabrać ciało ze sobą. Przywitam się z nim.
- Hej, właśnie cię zabiłem, jak się czujesz. ~ pomyślałem i zaśmiałem się pod nosem. Zabawne to brzmi. Przeciągnąłem się, gdyż chyba spostrzegłem lukę, dzięki której mogę znaleźć się przy nim i go zabić. Odetchnąłem, przygotowałem się, czekając na odpowiedni moment.
Udało mi się szybko, zwinnie i cicho zbliżyć się, by skręcić mu kark. Uważałem na ataki, a gdy padł martwy. Kucnąłem przy nim, tykając go palcem. Przegryzłem skórę na palcu, po czym kilka kropelek wleciało do ust martwego Yeu. Może dzięki mej krwi, kwiat zakiełkuje. Słyszałem jak matka, goni za tym Elfem, czy kimś takim. Nie ma co się nią przejmować. Przerzuciłem sobie dziwny kokon przez ramię, znajdowało się w nim ciało Yeu.
***
Leżałem na leżaku, a on był w miejscu, gdzie było nieco wody i to tam znajdował się kokon. Obserwowałem, to zdarzenie. Kilka kwiatów zakwitało, coś zaczynało się otwierać. Ziewałem sobie znudzony i patrzyłem czy Yeu żyje, czy jednak może nie. Ciekawiło mnie, to jak się czuje.
- Yeu żyjesz ty tam. Czy może zasnąłeś? - spytałem. Jednakże brak odzewu z jego strony. Wstałem i podszedłem do tego czegoś. Nachyliłem się, gdy część została odsłonięta. Mogłem zobaczyć chłopaka. Przechyliłem głowę, chciałem go zabrać, ale to nie było możliwe. Dlatego też wróciłem na swój leżak i wygodniej się ułożyłem, obserwowałem, jakie reakcje zachodzą w tym dziwnym zdarzeniu. Nigdy nie wiem, czy to pomoże. Czy wciąż będzie opętany i będzie chciał wszystkich zabić? Wolę choć jeden dzień nie ruszyć się z łóżka. Po prostu odpocząć, ale tak zapewne nie będzie. Utworzyłem bańkę wokół kokonu, której nie przedziurawi, chyba że pomyśli jak ją otworzyć. Wolę być zabezpieczony, zanim zwróci się przeciwko mi.

Yeu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz