Administracja

Strony

środa, 12 maja 2021

Od Nikolai cd. Hyo

Moje oczy zatrzymały się na widoku okropieństwa przed nami. Trawa wokół ciał była już poplamiona na czerwono. Niektóre oczy trupów były na wpół jasne, zupełnie nieruchome. Ich usta były niebieskie, skóra szara, oczy matowe z eksplodującymi źrenicami. Ghoule były zbyt zajęte, by nas jeszcze zauważyć, ale najprawdopodobniej była to kwestia czasu. Rozdzierały martwe ciała jak kawałki papieru, ucztując jakby to był ostatni dzień na ziemi. Nawet jak na wampira, ten obraz był dość przerażający.  
Poczułem klepnięcie w ramię, przyciągając moją uwagę. Hyo podał mi srebrny sztylet. Wziąłem go, patrząc na chłopaka w poszukiwaniu wyjaśnień. Przybył tu przygotowany do walki.
- Posłuchaj, zajmę się tymi ghulami. W międzyczasie ty zajmij się mantikorami, są ranne. - spojrzał na mnie, szukając znaku, że rozumiem, co powiedział. Skinąłem głową na potwierdzenie. Wiedziałem, że Hyo jest silny, prawdopodobnie po prostu plątał bym się mu pod nogami. Nie wiedziałem, dlaczego nie prosił nikogo silniejszego, aby poszedł zamiast mnie. Ale to nie był czas na zastanawianie się, ponieważ pisk dotarł do naszych uszu. Jeden z ghuli podszedł bliżej i zauważył, że stoimy za drzewami.
Chłopak obok mnie w mgnieniu oka rzucił zaklęcie, które rozjaśniło całe miejsce. Szybko zasłoniłem oczy przed oślepiającym światłem. Gdy wszystkie potwory rzuciły się na niego, zaczął z nimi walczyć jeden po drugim, rzucając zaklęcia ognia i światła. Jeśli któryś z nich podszedł zbyt blisko, zobaczyłem, jak ściął ich srebrnym sztyletem. Nie wyglądało na to, że miał żadnych problemów, więc odwróciłem wzrok, aby skupić się na własnym zadaniu.
Ostrożnie zacząłem iść w kierunku dwóch bestii. Byłe wyraźnie ranne i zmęczone, leżące na boku kilka metrów od ciał. Nie było dla mnie jasne, kto zabił tych ludzi, ponieważ oba gatunki były do tego zdolne. Dla mnie głowa lwa i ich ostry ogon wyglądały onieśmielająco. Wciąż skakałem wzrokiem pomiędzy jadowitym ogonem a głową stworzenia. Nie byłem pewien, jak zwierzę nie zareaguje, gdy zauważy, że się zbliżam. Robiąc powolne kroki, podniosłem ręce, jakbym był gotów wygładzić powietrze. Gdy mantikora zauważyła mnie, zaniepokojona podniosła głowę. Poruszyłem lekko ramionami, starając się zapewnić, że nie jestem ghulem i że chcę pomóc. Monstrum nie wydawało się do końca dzikie, prawie tak, jak wcześniej miał kontakt z ludźmi. Podchodząc bliżej, uklęknąłem przed miejscem, które wyglądało na ranne. Przejechałem palcami po skrzydłach jak u nietoperza, które zasłaniało ranę przed moim wzrokiem. Czułem, jak drży, kiedy przesunąłem kończynę na prawo. Rana wyglądała na dość głęboką, przecinając cały bok, jakby coś chwyciło i prześlizgnęło się pazurami. Odgłosy za mną sprawiały, że nie mogłem się odwrócić i nie patrzeć, ale najpierw musiałem coś zrobić z krwawieniem, nie wyglądało to dobrze. Użyłem krwi wokół rany i więcej z wilgotnej ziemi, aby zamrozić krwawienie. Nie była to najlepsza ani przyjemna rzecz, ale nic innego nie mogłem zrobić. Nie miałem żadnych uzdrawiających mocy ani zaklęć, ani bandaży lub materiału na tyle dużego, by owinąć wokół mantikory. Ale przynajmniej teraz nie powinna już tracić krwi. Musiałoby to wystarczyć, dopóki ktoś inny ich nie obejrzy.
Po dwukrotnym sprawdzeniu, czy nie ma przecieków również i na innych ranach, nadszedł czas, aby przejść do drugiej zranionej. Ale zanim wstałem, coś przykuło moją uwagę. Usłyszałem ruchy tuż za sobą, po których nastąpił ostry pisk. Odruchowo odskoczyłem na bok. Jeden z ghuli musiał mnie zauważyć i dlatego zdecydował się rzucić na mnie. Chyba nie podobał mu się pomysł, żebym pomagał jego ofierze. Ghul nie miał świadomości, że jego ofiara żyje, tylko że chce ją pożreć. Nie żeby przede wszystkim miało to dla nich jakiegokolwiek znaczenia. Skacząc do przodu,, ręka chwyciła moją na sekundę, zdrapując ją z uchwytu. Była zimna, tak zimna aż prawie bez bicia pulsu. Ale dało mi to czas, żeby uderzyć go sztyletem, którego trzymałem w drugiej ręce. Wycelowałem w jego szyję, przecinając go. Zaryczał z bólu, powoli puszczając mnie. Ale to nie wystarczyło, żeby zabić. Tym razem byłem za szybki, żeby mnie ponownie złapać. Ale gdyby tak było, wiedziałem, że byłbym rozszarpany. Szybko chwytając sztylet, który spadł na ziemię, ponownie wycelowałem w szyję. Tym razem wystarczyło, by mój wróg upadł na ziemię. Nie czekając na nic innego, przeniosłem się w stronę drugiego zwierzęcia.
Po jakimś czasie odgłosy walki ustały. Spojrzałem na Hyo, który szedł w kierunku mnie i bestii. Wszystkie ghule leżały nieruchomo na ziemi. Uśmiechnęłam się pewny siebie, gotowy coś powiedzieć, ale zamiast tego poczułem uderzenie w tył głowy. Złapałem miejsce, które bolało, wydając cichy jęk. Byłem gotowy, by go zbesztać za zrobienie tego, ale słowa zamarły w moich ustach, gdy po raz kolejny usłyszałem krzyki. Z niepokojem spojrzałem na chłopaka, który już był czujny i rozglądał się dookoła. Za drzewami zaczęło się pojawiać kilka nowych ghouli, najprawdopodobniej wabił ich tu zapach ciał.


Hyo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz