Moje oczy zatrzymały się na widoku okropieństwa przed nami. Trawa
wokół ciał była już poplamiona na czerwono. Niektóre oczy trupów były na
wpół jasne, zupełnie nieruchome. Ich usta były niebieskie, skóra szara,
oczy matowe z eksplodującymi źrenicami. Ghoule były zbyt zajęte, by nas
jeszcze zauważyć, ale najprawdopodobniej była to kwestia czasu.
Rozdzierały martwe ciała jak kawałki papieru, ucztując jakby to był
ostatni dzień na ziemi. Nawet jak na wampira, ten obraz był dość
przerażający.
Poczułem klepnięcie w ramię, przyciągając moją uwagę.
Hyo podał mi srebrny sztylet. Wziąłem go, patrząc na chłopaka w
poszukiwaniu wyjaśnień. Przybył tu przygotowany do walki.
-
Posłuchaj, zajmę się tymi ghulami. W międzyczasie ty zajmij się
mantikorami, są ranne. - spojrzał na mnie, szukając znaku, że rozumiem,
co powiedział. Skinąłem głową na potwierdzenie. Wiedziałem, że Hyo jest
silny, prawdopodobnie po prostu plątał bym się mu pod nogami. Nie
wiedziałem, dlaczego nie prosił nikogo silniejszego, aby poszedł zamiast
mnie. Ale to nie był czas na zastanawianie się, ponieważ pisk dotarł do
naszych uszu. Jeden z ghuli podszedł bliżej i zauważył, że stoimy za
drzewami.
Chłopak obok mnie w mgnieniu oka rzucił zaklęcie, które
rozjaśniło całe miejsce. Szybko zasłoniłem oczy przed oślepiającym
światłem. Gdy wszystkie potwory rzuciły się na niego, zaczął z nimi
walczyć jeden po drugim, rzucając zaklęcia ognia i światła. Jeśli któryś
z nich podszedł zbyt blisko, zobaczyłem, jak ściął ich srebrnym
sztyletem. Nie wyglądało na to, że miał żadnych problemów, więc
odwróciłem wzrok, aby skupić się na własnym zadaniu.
Ostrożnie
zacząłem iść w kierunku dwóch bestii. Byłe wyraźnie ranne i zmęczone,
leżące na boku kilka metrów od ciał. Nie było dla mnie jasne, kto zabił
tych ludzi, ponieważ oba gatunki były do tego zdolne. Dla mnie głowa lwa
i ich ostry ogon wyglądały onieśmielająco. Wciąż skakałem wzrokiem
pomiędzy jadowitym ogonem a głową stworzenia. Nie byłem pewien, jak
zwierzę nie zareaguje, gdy zauważy, że się zbliżam. Robiąc powolne
kroki, podniosłem ręce, jakbym był gotów wygładzić powietrze. Gdy
mantikora zauważyła mnie, zaniepokojona podniosła głowę. Poruszyłem
lekko ramionami, starając się zapewnić, że nie jestem ghulem i że chcę
pomóc. Monstrum nie wydawało się do końca dzikie, prawie tak, jak
wcześniej miał kontakt z ludźmi. Podchodząc bliżej, uklęknąłem przed
miejscem, które wyglądało na ranne. Przejechałem palcami po skrzydłach
jak u nietoperza, które zasłaniało ranę przed moim wzrokiem. Czułem, jak
drży, kiedy przesunąłem kończynę na prawo. Rana wyglądała na dość
głęboką, przecinając cały bok, jakby coś chwyciło i prześlizgnęło się
pazurami. Odgłosy za mną sprawiały, że nie mogłem się odwrócić i nie
patrzeć, ale najpierw musiałem coś zrobić z krwawieniem, nie wyglądało
to dobrze. Użyłem krwi wokół rany i więcej z wilgotnej ziemi, aby
zamrozić krwawienie. Nie była to najlepsza ani przyjemna rzecz, ale nic
innego nie mogłem zrobić. Nie miałem żadnych uzdrawiających mocy ani
zaklęć, ani bandaży lub materiału na tyle dużego, by owinąć wokół
mantikory. Ale przynajmniej teraz nie powinna już tracić krwi. Musiałoby
to wystarczyć, dopóki ktoś inny ich nie obejrzy.
Po dwukrotnym
sprawdzeniu, czy nie ma przecieków również i na innych ranach, nadszedł
czas, aby przejść do drugiej zranionej. Ale zanim wstałem, coś przykuło
moją uwagę. Usłyszałem ruchy tuż za sobą, po których nastąpił ostry
pisk. Odruchowo odskoczyłem na bok. Jeden z ghuli musiał mnie zauważyć i
dlatego zdecydował się rzucić na mnie. Chyba nie podobał mu się pomysł,
żebym pomagał jego ofierze. Ghul nie miał świadomości, że jego ofiara
żyje, tylko że chce ją pożreć. Nie żeby przede wszystkim miało to dla
nich jakiegokolwiek znaczenia. Skacząc do przodu,, ręka chwyciła moją na
sekundę, zdrapując ją z uchwytu. Była zimna, tak zimna aż prawie bez
bicia pulsu. Ale dało mi to czas, żeby uderzyć go sztyletem, którego
trzymałem w drugiej ręce. Wycelowałem w jego szyję, przecinając go.
Zaryczał z bólu, powoli puszczając mnie. Ale to nie wystarczyło, żeby
zabić. Tym razem byłem za szybki, żeby mnie ponownie złapać. Ale gdyby
tak było, wiedziałem, że byłbym rozszarpany. Szybko chwytając sztylet,
który spadł na ziemię, ponownie wycelowałem w szyję. Tym razem
wystarczyło, by mój wróg upadł na ziemię. Nie czekając na nic innego,
przeniosłem się w stronę drugiego zwierzęcia.
Po jakimś czasie
odgłosy walki ustały. Spojrzałem na Hyo, który szedł w kierunku mnie i
bestii. Wszystkie ghule leżały nieruchomo na ziemi. Uśmiechnęłam się pewny siebie, gotowy coś powiedzieć, ale zamiast tego poczułem uderzenie w
tył głowy. Złapałem miejsce, które bolało, wydając cichy jęk. Byłem
gotowy, by go zbesztać za zrobienie tego, ale słowa zamarły w moich
ustach, gdy po raz kolejny usłyszałem krzyki. Z niepokojem spojrzałem na
chłopaka, który już był czujny i rozglądał się dookoła. Za drzewami
zaczęło się pojawiać kilka nowych ghouli, najprawdopodobniej wabił ich
tu zapach ciał.
Tablica
Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?
środa, 12 maja 2021
Od Nikolai cd. Hyo
Hyo?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Szablon
Pandzika
Kernow
Kernow
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz