Administracja

Strony

sobota, 24 lipca 2021

Od Hyo CD. Ena [+16]

Musiałem czekać do wieczora. Ukrywałem się i obserwowałem. Zmasakrowane ciała, zostały zabrane przez zamaskowanego osobnika. Wygląda na to, że jestem blisko. Chciałem się wyrwać, ale musiałem czekać. To nie był odpowiedni czas. Dzisiejsza krwawa pełnia, jest idealna, by obudzić mojego wewnętrznego wampira. Wówczas jestem silniejszy oraz znacznie zdolniejszy niż zwykle. Pije krew, widzę ostatnie z życia osobnika. Może to taka wrodzona zdolność bycia z rodu. Zresztą nie używałem tego wiele lat. Teraz jednak nie mogłem o tym myśleć. Czułem krew w powietrzu, ale też zapach Eny, znacznie słabszy. Jakby mała nić mnie mogła do niego doprowadzić.Dostrzegłem także ukryte wejście do jaskini, chciałem się przekraść, ale nie mogłem. To nie był jeszcze odpowiedni czas. Musiałem dokładnie ustalić, czy tam są wszystkie porwane uczennice. Musiałem także sprawdzić czego oni chcą oraz kto tym kieruje i czego chcą. Gdy polana była pusta, w mym kierunku kierowała się dziewczynka, najwyraźniej miała w oczach te iskry, które niegdyś miałem je ja sam. Złapałem ją, nim krzyknęła, wgryzłem się w jej szyję. Musiałem coś sprawdzić oraz ją zabić. Tym samym uwolnić. Była pod dziwnym urokiem. Musieli mieć wiedźmę, ale za to dowiedziałem się kilku ważnych rzeczy. Chociaż to, co chcą z nimi zrobić, wydało mi się wystarczająco szalone i obrzydliwe.
- Złożenie ich w ofierze, komuś, kogo chcą zbudzić. Paskudztwo. - wykrzywiłem się i spopieliłem ciało dziecka. Proch został porwany przez wiatr. Powoli zbliżałem się bliżej, by móc, choć spostrzec jakiś detal, szczegół czy charakterystyczny element. Może poznam ich albo przynajmniej skojarzę, ich z kimś. Nic takiego się jednak nie stało. Cuchnęli tym dziwnym stęchłym i zgniłym zapachem, były też tam chemikalia i perfumy. Naprawdę tragiczne połączenie. Musiałem skupić się jednak na zapachu Eny, by odrzucić inne. Tak będzie najlepiej.
W końcu u jednego zauważyłem wytatuowany znak. Zdołałem się przyjrzeć, po cichy złapaniu ofiary. Nie zabiłem go od razu. Najpierw wgryzłem się w skórę, by go uciszyć bólem. Gdy chciał krzyczeć, zagroziłem wyrwaniem języka. To najwyraźniej go nie wystraszyło, gdyż starał się uciec, dlatego nie miałem innego wyboru jak wbić swoją dłoń w jego tors i wyjąc serce. Biło jeszcze Nauczyłem się jak utrzymać ich przy życiu.
- Mów. Czym jest znak i czego chcecie? - warknąłem i wbiłem pazury w jego serce, powoli. Czasem takie tortury działają.
- Znak ofiarny. Znak oddania. Znak miłosierdzia. Te kobiety będą ofiarami, kochankami i posiłkiem naszego Pana, gdy się zbudzi. - rzekł. Najwyraźniej serce w mej dłoni zmusiło go do gadania.
- Kim jest wasz Pan? - zadałem kolejne pytanie.
- Nasz Pan to stwórca. Nasz mistrz, który został zabity przed laty. Zabili go ludzie i wampiry. Demoniczny Król powróci! - zaczął wiwatować. Najwyraźniej mu zaczynało już odbijać. Ścisnąłem mocniej dłoń na sercu. Jeszcze jedno pytanie i po nim.
- Milcz, kupo mięcha. - warknąłem, wysunąłem kły i polizałem serce mężczyzny. Serca i to jeszcze żywe smakują najlepiej.
- Przestań. Chce by mój Pan, mnie zjadł, a nie ty brudna istoto. - prychnął, kaszląc krwią.
- Kim jest wasz przywódca i czym jest ten odrażający zapach? - ostatnie pytanie padło. Teraz oczekiwałem odpowiedzi. Jednakże najwyraźniej miał siłę, by walczyć. Dlatego też wbiłem kły w serce i wypiłem krew, która w niej pozostała. Ciało spłonęło wraz z wnętrznościami, które z niego wyleciały. Prychnąłem. Teraz trzeba złapać kolejną przekąskę, która odpowie na pytanie.
***
Przez dobre trzy godziny zabiłem więcej osób, niż czym chciał. Jednakże ich krew zagotowała we mnie żar. Pragnąłem krwi, jego smaku, krzyku, litości i błagań Dlatego też, gdy tylko pojawił się księżyc. Pogrążyłem się w głodzie i zabijaniu. Pryskającą krew, ich ciała w strzępach. Krew mnie otaczała, a ja nie miałem dosyć. Chociaż gdy starałem się zadać ostatnie pytanie, brakowało chętnych do odpowiedzi. Zawiedli mnie. Dlatego, gdy najwyraźniej skończyli na tym wydaniu, a ja zabiłem większość, mogłem ruszyć dalej.
Czekała na mnie jaskinia, jej wnętrze ociekało potem, zdenerwowaniem i krwią. Trucizna była w nich wyczuwalna, niektórym nie zostało wiele czasu, ale Ena jak na razie był bezpieczny. Najważniejsze jest ich odnaleźć. ciała i to, co po sobie zostawiłem, musiałem spopielić, by się nie wydało, że ktoś ich zabił. Przynajmniej nie zaalarmują, choć po krwi na ziemi, któż to wie.
- Ena czas cię odnaleźć. Wybacz, jednak musisz jeszcze poczekać. - mruknąłem do siebie. Chciałem się przebrać i wtopić w nich, by choć na chwilę móc wiedzieć co mają zamiar dokładnie zrobić. Mimo że tamten mi powiedział, to coś się tu kupy nie trzymało. Dlatego też musiałem znaleźć inną drogę i powoli pozabijam ich. Teraz akurat mogłem dopaść i zajrzeć w jego ostatnie wspomnienia. To, co się tam ukrywało nie to, że mnie zaszokowało. Jedynie obrzydziło mi ich bardziej.
Zamknęli jedną dziewczynę, która najwyraźniej była najbardziej hałaśliwą. Może najpierw ją znajdę, jeśli wciąż jest żywa. Powinna trzymać gębę na kłódkę, ale może dzięki temu ją znajdę. Po śladach znalazłem ją, leżała sama skuta w ciemnej celi. Jej ubrania były podarte. Na szczęście, udało mi się zabić i wypić krew osobnika, którego dopadłem. Jego ubrania teraz jej się przydadzą.
- Młoda obudź się. - zbliżyłem się, mamrotała coś. Oceniłem jej ciało. Stanęła na trzecim stadium skutków ubocznych trutki. Wlałem jej kilka kropel antidotum do uchylonych ust. Podzieliłem się też swoją krwią, by się nieco zregenerowała. Ułożyłem ubrania obok niej oraz rozpiąłem jej kajdany. Mogłem też ją ubrać, ale nie ma na to czasu.
***
Udało mi się w międzyczasie, sprawdzić, czy jesteśmy sami, oraz jak zmienia się, straż. Musiałem wyczaić moment, w którym uda mi się jakoś wkraść, albo chociaż obmyślić jakiś plan. Gdy wróciłem, dziewczyna była ubrana i stała w ukryciu.
- Kim jesteś? - spytała.
- Cicho musisz być. Hyo. Wiesz gdzie, trzymają Enę? - spytałem dziewczyny.
- Rozdzielili nas na kilka grup. Mnie zabrali, bo się postawiłam. Czemu odzyskałam siłę? Czemu mam krew na ustach? - padało, pytanie po pytaniu.
- Posłuchaj. Musimy je uwolnić. Na pytania przyjdzie czas później. Dobra chodźmy. Zaprowadź mnie do najbliższej grupy. Coś musiałaś widzieć. - rzekłem i chwyciłem ją za rękę, by trzymała się blisko. Prowadziła mnie korytarzem do dwóch dziewczyn, nie było tam Eny. Jednakże było może z czterech strażników. Musiałem pomyśleć oraz ustawić jedną ocalałą w bezpiecznym miejscu. Musi być cicho i nie przeszkadzać. Inaczej nasze zaskoczenie ich weźmie w łeb.

Ena?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz