Administracja

Strony

środa, 4 sierpnia 2021

Od Louisa CD. Neriny

    Byłem zawiedzony całym obrotem spraw... jakich spraw? Zaczynając od początku naszej ''przygody'' z Neriną...

    Był to piękny wieczór, chociaż dla kogo piękny ten piękny. Wtedy wiało mi w głowę, kiedy inni sobie na spokojnie mogli schować przed wiatrem na górze. Nie lubiłem takiej pogody. Zawsze też musiałem w nowym otoczeniu wytrzymać wzrok zdziwionych ludzi na sobie. To było koszmarne. Nagle o wiele młodszy od nich osobnik sięga według nich do chmur. To był właśnie ten dzień, w którym nie lubiłem opuszczać swojego pokoju. Jednak tym razem musiałem. Zajęcia na dworze z naszymi demonami. Co tym razem wymyśli nauczyciel? Dla mojego Taia już o wiele za późno na integrację.
    - A więc tak. - zaczął nauczyciel, pokazując palcem na jedno z już martwych drzew - Wasze zadanie będzie proste, będziecie musieli z pomocą swoich demonów zniszczyć to drzewo. Przy okazji zrobicie coś przydatnego.
    Spojrzałem na swojego demona wielkości zwykłego psa. Był to demon elektryczny, jak niby mieliśmy to zrobić? Bez jakiekolwiek uprzedzenia zapytałem nauczyciela.
    - Sądzę, że te zadanie nie jest dla wszystkich. Może dla tych z demonami typu robaczego. Dla nich to zadanie będzie idealne, jednak... no cóż. Co taki demon może zrobić w praktyce? Przyznajmy sobie...
    Nie zdążyłem dokończyć zdania, kiedy nauczyciel mi przerwał.
    - Koniec. - powiedział, marszcząc brwi i poprawiając okulary - Widać masz wiele do powiedzenia, dlatego proponuję, abyś wykonał te zadanie jak najszybciej.
    Ten nauczyciel miał dużo cierpliwości, wiedziałem o tym. Potrafił być super gościem. Jednak na lekcjach? Może i dla niektórych prowadził ciekawe zajęcia, ale kogo to obchodziło?
    - No właśnie, więc mógłbyś zamknąć tę swoją mordę i nie kaleczyć już naszego języka. - parsknęła jedna z dziewczyn.
    Spojrzałem na nią momentalnie. Serio myślała, że tak po prostu może sobie mówić? Nikt jej nie usłyszy? Zacisnąłem pięści gotowy już ją uderzyć.
    - Zaraz możesz być tym martwym drzewem. - powiedziałem, patrząc na nią kontem oka.
    Wiedziałem, że nie mogłem jej uderzyć. Jeden cios i po niej. Jednak jak widać - myślała, że wie lepiej.
    - Koniec. - powiedział stanowczo nauczyciel. - Oboje do zająć.
    Westchnąłem, po czym zbliżając się do martwego drzewa popchnąłem lekko tę dziewczynę. Jednak dla mnie to może było lekko, ale dla niej? Prawie się przewróciła! 
    Spojrzałem na to drzewo, przy okazji trzymając swojego demona za skórę, aby się na kogoś nie rzucił.
    - Tai wiesz, co robimy. - kiwnąłem głową, po czym usiadłem pod drzewem. - Nic. 
    Oparłem się pod drzewem. Jednak oczywiście musieli chcieć mnie stamtąd zabrać, gdyż im przeszkadzałem. Niech pracują, a jak coś mi zrobią, to już będzie na nich. 
    Podsumowując tę lekcję nie była ona ciekawa. Może dla kogoś innego jak wspomniałem wyżej. Jednak dla mnie? Pft! Nie.

    To były ostatnie zajęcia jakie wtedy miałem. W końcu był to piękny wieczór. Wiatr się opanował,, dlatego gdyż już było późno postanowiłem wyjść. Lubiłem chodzić samemu po mieście, kiedy nikt na mnie nie patrzeć i przynajmniej wtedy poczuć się niewidzialny. Chociaż też ciemność lubiłem. Czy to dlatego, że ludzie mówią, że mam ciemną aurę? Niemożliwe!
    Miałem na sobie ciemny kaptur, w którym były za równo kieszenie, a moje źródła wody. Abym się nie odwodnił.  Jak kogoś spotkałem, mogłem udawać wielkoluda próbującego go zjeść. Dzieci uciekały przed mną! Jednak nie to przykuło moją uwagę (może dlatego, że już wszystkie dzieci nastarszyłem?). Ciemne uliczki to było najlepsze miejsce, aby coś schować, tym razem było tam wyjątkowo głośno. Zajrzałem kontem oka i zobaczyłem dziewczynę, którą również otaczały jacyś chłopacy. Rozmawiali między sobą. Nie rozumiałem słów, jednak po tonie dziewczyny rozumiałem, że nie była zadowolona. Chwile się zastanawiałem, czy pomóc dziewczynie, czy im. W końcu nie wiedziałem, mogła coś przeskrobać. Jednak kiedy krzyknęła... cóż. Wybór był oczywisty. Wyprostowałem się i wkroczyłem do akcji jak bohater. Ciężko było mnie nie zauważyć, a jeden z nich już się cofnął. Kto by się nie przestraszył zakapturzonej 2,5-metrowej zmory? Stanąłem za dziewczyną i położyłem rękę na jej ramieniu, gdy już większość uciekła. Dziewczyna walnęła mnie szybko, nie wiedząc kto to łokciem. Syknąłem głośno, gdyż uderzyła mnie w udo.  Wtedy jeden z nich się zaśmiał. Bardzo śmieszne, aż sam parsknąłem śmiechem, oczywiście sarkazmem. Tai był schowany we mnie, a moja złość była coraz bardziej zbudzona, przez co może trochę przypadkowo wywołałem burzę? Jak coś, będziemy mówić, że zrobiłem to specjalnie. Gdy pojawiła się pierwsza kropla spojrzałem na jedynego chłopaka, który tutaj został. Ominąłem dziewczynę i złapałem go za gardło i pobawiłem się prądem. Jeśli ktoś jeszcze powie, że najlepszym rozwiązaniem jest ''wyciąganie'' ze siebie demonów jest głupcem. Zobaczcie ile można zrobić. Nawet doprowadzić takiego chłopaka do zemdlenia. A no tak, zemdlał. Wtedy puściłem jego ciało. Wiedziałem, że przeżyje. W końcu nie użyłem, aż tak dużej energii... chyba. No trudno.
    - On żyje-e? - zapytała drżącym głosem dziewczynka.
    Spojrzałem na nią. Wzruszyłem ramionami.
    - Taak. - zapewniłem ją swoim nieprzekonującym tonem, po czym przewróciłem oczami. 
    Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Naprawdę nie chciała go zabić? Nudne.
    - Dziękuję za uratowanie życia. Nerina jestem! - powiedziała już jakby zmieniając szybko swoją emocję.
    Naprawdę, nigdy nie zrozumiem kobiet.
    - Uratowaniem? Nie jest to jak widać jakieś super.
    - Uch! Jesteś bezczelny. - znowu szybko zmieniła swoją emocję dziewczyna. Spojrzała w niebo, kiedy spała na nią kropla. - Deszcz...
    - Ja bezczelny? Mogę Cię tu zostawić jak chcesz... elfie i...
    Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy szybko jak widać przemieniła się w syrenkę. Elf i syrenka? Ciekawe połączenie. Zaśmiałem się głośno.
    - Syrenka. - parsknąłem w końcu. - Zastanówmy się, co z tobą zrobić. 
    - Nie zostawisz mnie tutaj. - powiedziała uderzając mnie ledwo swoim ogonem.
    - Zastanówmy się. - powiedziałem odchodząc trochę w stronę wyjścia z uliczki. 
    - Ej! - przypomniała o swoim istnieniu dziewczynka
    Przewróciłem oczami po czym wróciłem po naszą syrenkę.
    - Niech będzie - powiedziałem, po czym wziąłem ją na ręce - syrenko. 

    Odniosłem naszą syrenę w deszczu do jej akademika, a przynajmniej tak pokierowała mnie syrena. Był to na pewno inny akademik niż nasz. Jednak czego mogłem się spodziewać po Akademii Corvine? Były to rozpieszczone bachory. Oto dowód, nie potrafiła sobie poradzić. Co prawda, nie dałem jej się nawet wykazać, ale czy to ważne? Podstawiłem ją pod jakimś dachem, aby wyschła. Nie wpuściliby mnie przecież do pokoju. Nie chciałem też tam wchodzić. Gdy już odchodziłem usłyszałem jeszcze tylko jej głos.
    - Nie powiedziałeś jak się nazywasz! - krzyknęła, a ja się obejrzałem.
    Zastanawiałem się chwilę czy chce Nerinie podać swoje imię. Jednak w końcu wziąłem głęboki wdech.
    - Louis. - mruknąłem pod nosem cicho, jednak po chwili powiedziałem głośniej swoje imię i tym razem i nazwisko. - Louis Von Chavannie.
    Jednak czy to będzie nasze ostatnie spotkanie?

<Nerino?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz