Administracja

Strony

wtorek, 3 sierpnia 2021

Od Louisa CD. Lyanny

    Louis z tej strony. Czyli ja! Wasz nowy król. Oczywiście byłem na lekcjach, z czego każda lekcja prawie wyglądała tak samo.

    - Mogłaby pani pokazać coś bardziej interesującego. - parsknęłam na jednej z lekcji. - Ile razy można o tym słuchać?

    - Louisie Von Chavannie! - powiedziała, odkładając kredę na swoje miejsce.

    - Tak po nazwisku? Po nazwisku to po pysku. - przewróciłem oczami.

    Jednak nauczycielka kontynuowała. Widziałem, że nie lubi, jak ktoś jej przerywa w lekcji.

    - Jeśli Ci się moja lekcja nie podoba, możesz wyjść z klasy. - powiedziała poważnym tonem, pokazując na drzwi klasy.

    Wzruszyłem ramionami jakby nigdy nic. Wstałem i ruszyłem, aby opuścić klasę.

    - A gdzie ty idziesz? - zapytała tym razem już z lekką nutą złości.

    - Pozwoliła mi pani wyjść z klasy. - parsknąłem, otwierając drzwi.

    Nie rozumiałem, o co pani chodzi. Wcale... Chociaż w sarkazmie nie wiedziałem, to oczywiście wiedziałem. Jakby nie mogła wymyślić lepszej wymówki, aby mnie uciszyć.

    - Pan Von Chavannie do dyrektorki! - rozkazała nauczycielka.

    - Jasne... - powiedziałem już to mniej zadowolonym tonem.

    Nauczycieli to jasne, wspaniale jest, gdyż nie mogą mi nic zrobić. Dyrektorka? Największa broń, jaką mogą wykonać. Cios poniżej pasa.

    Niezwłocznie ruszyłem do naszej surowej dyrektorki. Zapukałem i już po chwili pojawiłem się na krześle przed nią. Oparłem się, aby pokazać, że się nie boję tego, co powie. Jednak oczywiście bałem się najgorszego, wyrzucenia z akademii.

    - Louisie. - zaczęła surowym tonem, opierając się rękami o swoje biurko. - Wyjaśnisz mi swoje przybycie tutaj?

    Przez chwilę milczałem, aż to było może dziwne dla niej. Nie lubiłem tego miejsca, tutaj wydawało mi się, że jestem mniejszy niż zwykle. Może ze strachu? Kobieta była ode mnie niższa, to logiczne.

    - Louisie. - powtórzyła moje imię.

    - Pani Delavan - zacząłem, po czym skierowałem wzrok na tę niewielką istotę — Wypełniałem obowiązki ucznia. Wykonywałem polecenia pani. Nie rozumiem, czemu się tu znalazłem.

    - Jak znam życie, pewnie to, co zwykle.

    Zdjąłem z niej wzrok i spojrzałem na jej demona, który siedział przy jej nodze. Hybryda wilka oraz borsuka, ciekawe zwierzę.

    - Nazywa się Acur, prawda? - zapytałem, próbując zmienić temat.

    - Przeszkadzałeś w lekcji. - stwierdziła dyrektorka.

    - Oj tam od razu przeszkadzałem. - parsknąłem, chowając pod rękawami mundurku swoje rany, które otrzymywałem przy chowaniu demona. - Po prostu mówiłem prawdę.

    - Mówiliśmy już o tym. - powiedziała dyrektorka. - W czasie lekcji się nie przeszkadza. Coraz bardziej sobie grabisz. Będę zmuszona powiadomić o tym Twoich rodziców.

    Spojrzałem swoimi wtedy jeszcze czerwonymi oczami na dyrektorkę. Nie musiała tego robić przecież, prawda? Po prostu nie musiała, wiedziałem o tym za dobrze.

    - Ale nie trzeba tak od razu. - powiedziałem, prostując się na krześle. - Nie będzie to konieczne... mogę zrobić... Mogę wiele rzeczy zrobić na rzecz akademii. Już w końcu nie jestem takim dzieckiem, mam już te 19 lat. Nie trzeba od razu powiadamiać rodziców... zaraz. Jestem dorosły, nie musi pani. - zmrużyłem oczy. Jak ona mogła mnie tak nastraszyć Parsknąłem, opierając się znowu o krzesło.

    - Pójdziesz na chwilę obecną do kozy po lekcjach. - powiedziała z powagą dyrektorka. - Tai ma być z Tobą. - powiedziała, wymieniając imię mojego demona — Przy okazji będziecie mogli poćwiczyć swoje umiejętności.

    Może i był to dobry pomysł, jednak sam wiedziałem, że czasami z moim chowańcem nie da się współpracować. Wziąłem głęboki oddech.

    - Coś jeszcze?

    Po tym, jak kobieta pokręciła głową, wstałem i opuściłem pokój dyrektorki.

    Po lekcjach udałem się niezwłocznie do kozy, gdzie musiałem ''ćwiczyć'' ze swoim demonem. Jednak to było dla mnie trudne wyzwanie jak zwykle. Za to też nie lubię siebie, gdyż podobno demony są odzwierciedleniem ich właścicieli. Czyli to oznacza, że Louis nie potrafi współpracować ze samym sobą... trudno stwierdzić. Demony są trudne to określenia.

Gdy wychodziłem, otworzyłam z impetem drzwi. Kiedy usłyszałem, że coś w nie walnęło, od razu postanowiłem sprawdzić co. Zobaczyłem dziewczynkę, a przynajmniej dla mnie małą dziewczynę, z białymi włosami. Obok siebie miała dwa demony. Większe od mojego, dlatego może by na wszelki wypadek nie wyszło jakichś komplikacji z nimi, podałem rękę do dziewczynki.

    - Wstawaj. - rzuciłem tylko, chowając od razu demona.

 
                                                               <Lyanna?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz