Chodziłam zdenerwowana w kółko, zastanawiając się nad wyjawieniem prawdy, a przemilczeniem tego.
Jak on mnie znalazł? Jakim cudem w ogóle był żywy? Podobno w moim dawnym domu, wybuchł pożar tuż po mojej ucieczce. Sądziłam, że Castien spłonie i trafi tam, gdzie jego miejsce. Najwyraźniej musiał uciec.
- To Castien Tames - odpowiedziałam, zatrzymując się przy Zero. - Mój przyszywany ojciec - to ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło.
- Zostałaś więc adoptowana tak jak Hiuntus.
- Tak. Moja prawdziwa matka porzuciła mnie w lesie. Pewnie mnie nie chciała, zresztą nie dziwię się. Jestem beznadziejna. - Zaśmiałam się. - Castien nie był w stanie mnie pokochać. Nienawidził mnie. Przypominałam mu chyba o tym, że jego żona nie mogła urodzić zdrowego, męskiego potomka. Od samego początku traktował mnie jak najgorszą rzecz na świecie. Nie kazał mi wychodzić z domu. Cały czas, gdy był w domu, przebywałam w piwnicy. Ukrywał mnie przed światem, przeważnie... Karał mnie, głodził.
Zamilkłam. Nie chciałam mówić nic więcej.
- Jeśli chcesz możesz pomieszkać u nas, gdy będziesz zwiedzać miasto. Raczej wątpię, że będziesz mogła sama wychodzić, chyba że on zniknie. Mogę ci w tym pomóc. W zemście, jeśli byś chciała zrobić mu to samo przez co przeszłaś, a nawet i gorsze rzeczy.
- Mieszkam w akademiku Ardem, więc nie mam jakoś bardzo daleko, a co do Castiena, on nie zniknie.
- Więc co powiesz na zemstę?
- Nie wiem... - odparłam i zaczęłam się zastanawiać. - Nie chcę wracać do tego, co było. Skrzywdził mnie i to bardzo. Żaden opiekun nie powinien tak traktować dziecka. Żaden. Jedyna zemsta, która by miała sens to jego śmierć, a nie chcę tego. Chyba i tak na to zasłużyłam.
- Proponuję truciznę, która będzie go powoli wykańczać - powiedział Zero.
- Wykluczone.
- Ale jest także taka która oddziałuje na krzywdzenie innych. Jeśli kogoś skrzywdzi, to trucizna go
- To już brzmi lepiej... Nie zrobi już nigdy nikomu krzywdy.
Chociaż wątpiłam w to, czy jeszcze miał jakąś osobę, na którą mógłby się znęcać. Chyba nikt mu nie został. Podobnie jak mi.
Zastanowiłam się. Byłam ciekawa, co stało się z ciałem mojej przybranej matki. Najprawdopodobniej spłonęło. Czy to był pomysł Castiena z tym pożarem? Zrobił to specjalnie, aby pozbyć się ciała i uciec?
- Skąd weźmiemy tą truciznę? - zapytałam, wyrywając się z zamyślenia.
- Lubuję się w truciznach - odpowiedział. - Moja siostra założyła dla mnie specjalnie sklep, który składa się z trucizn i odtrutek na nie.
- Więc pójdziemy do twojego sklepu i weźmiemy ją?
- Dokładnie.
- Okay. Wstawaj więc i prowadź mnie do swojego sklepu.
Jak on mnie znalazł? Jakim cudem w ogóle był żywy? Podobno w moim dawnym domu, wybuchł pożar tuż po mojej ucieczce. Sądziłam, że Castien spłonie i trafi tam, gdzie jego miejsce. Najwyraźniej musiał uciec.
- To Castien Tames - odpowiedziałam, zatrzymując się przy Zero. - Mój przyszywany ojciec - to ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło.
- Zostałaś więc adoptowana tak jak Hiuntus.
- Tak. Moja prawdziwa matka porzuciła mnie w lesie. Pewnie mnie nie chciała, zresztą nie dziwię się. Jestem beznadziejna. - Zaśmiałam się. - Castien nie był w stanie mnie pokochać. Nienawidził mnie. Przypominałam mu chyba o tym, że jego żona nie mogła urodzić zdrowego, męskiego potomka. Od samego początku traktował mnie jak najgorszą rzecz na świecie. Nie kazał mi wychodzić z domu. Cały czas, gdy był w domu, przebywałam w piwnicy. Ukrywał mnie przed światem, przeważnie... Karał mnie, głodził.
Zamilkłam. Nie chciałam mówić nic więcej.
- Jeśli chcesz możesz pomieszkać u nas, gdy będziesz zwiedzać miasto. Raczej wątpię, że będziesz mogła sama wychodzić, chyba że on zniknie. Mogę ci w tym pomóc. W zemście, jeśli byś chciała zrobić mu to samo przez co przeszłaś, a nawet i gorsze rzeczy.
- Mieszkam w akademiku Ardem, więc nie mam jakoś bardzo daleko, a co do Castiena, on nie zniknie.
- Więc co powiesz na zemstę?
- Nie wiem... - odparłam i zaczęłam się zastanawiać. - Nie chcę wracać do tego, co było. Skrzywdził mnie i to bardzo. Żaden opiekun nie powinien tak traktować dziecka. Żaden. Jedyna zemsta, która by miała sens to jego śmierć, a nie chcę tego. Chyba i tak na to zasłużyłam.
- Proponuję truciznę, która będzie go powoli wykańczać - powiedział Zero.
- Wykluczone.
- Ale jest także taka która oddziałuje na krzywdzenie innych. Jeśli kogoś skrzywdzi, to trucizna go
- To już brzmi lepiej... Nie zrobi już nigdy nikomu krzywdy.
Chociaż wątpiłam w to, czy jeszcze miał jakąś osobę, na którą mógłby się znęcać. Chyba nikt mu nie został. Podobnie jak mi.
Zastanowiłam się. Byłam ciekawa, co stało się z ciałem mojej przybranej matki. Najprawdopodobniej spłonęło. Czy to był pomysł Castiena z tym pożarem? Zrobił to specjalnie, aby pozbyć się ciała i uciec?
- Skąd weźmiemy tą truciznę? - zapytałam, wyrywając się z zamyślenia.
- Lubuję się w truciznach - odpowiedział. - Moja siostra założyła dla mnie specjalnie sklep, który składa się z trucizn i odtrutek na nie.
- Więc pójdziemy do twojego sklepu i weźmiemy ją?
- Dokładnie.
- Okay. Wstawaj więc i prowadź mnie do swojego sklepu.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz