Administracja

Strony

poniedziałek, 18 października 2021

Od Dandelion do Sekhmet

- Mówisz, wymiana uczniowska, panie Hochenselv? - Dandelion pozwoliła, by na jej twarz wypłynął wyraz zamyślenia.
- Doskonała okazja, by pokazać temu plebsowi z Ardem, gdzie jest ich miejsce. - Falenir Hochenselv, najpopularniejszy przystojny wampir-uwodziciel z klasy rozłożył się wygodniej na kanapie. - Tylko najlepiej rokujący pierwszoklasiści będą mogli wziąć udział. Oczywiście, ja i Malavi na pewno zostaniemy wybrani. A ty, pani? Może załapiesz się za rok. Wątpliwe jest, byś zdążyła nadrobić zaległości do czasu wyboru.
- Nie chciałabym być niegrzeczna, ale nie mogę zauważyć, iż moja średnia już jest wyższa od twojej, panie. - Dandelion uśmiechnęła się słodko.
- O jeden punkt. - Falenir skrzywił się lekko. - I przypominam, że wciąż jeszcze masz pani do zaliczenia egzaminy magiczne, a niestety, mimo doskonałej wiedzy teoretycznej nie są one możliwe do pozytywnego ukończenia bez odrobiny... - Tu machnął dłonią w powietrzu, zaczepiając swoimi długimi paznokciami o kciuk i rozchlapując nieco krwi w powietrzu. Kropelki czerwonego płynu poleciały na boki niezbyt daleko, po czym powoli uformowały się nad dłonią wampira w kształt kwiatu róży. Pochylił się w stronę kobiety - talentu. - Delikatnie wsunął jej we włosy kwiat, a zapach jego perfum owionął Dandelion, jak urok.
- Uroczy podarunek, panie. - Smoczycia dotknęła delikatnie krwawego kwiatu, gładząc jego miękkie płatki. - Niestety, nie zdołasz skruszyć mojego serca takimi błahostkami. - Jej spojrzenie zrobiło się zimne. Szybkim ruchem wsunęła rękę we włosy, zaciskając dłoń na kwiecie, który zaskrzypiał. Po czym wyciągnęła zaciśniętą pięść przed siebie i obróciła, wysypując czerwony, lodowy pył na posadzkę.
- Jakbym śmiał kruszyć coś tak pięknego? - Uśmiechnął się szarmancko. - Jeszcze bym je złamał.
- Na twoim miejscu panie bym uważała - Dandelion pochyliła się bliżej. - By nie połamać sobie na nim zębów.
- Skończcie wreszcie flirtować? - Malavi Neferate ze znudzeniem jeździła palcem po obwodzie kieliszka. Oboje zamilkli i opadli na swoje siedzenia z udawaną nonszalancją. Dziewczyna wyglądała na najmłodszą z nich. Ale była wyższym wampirem. Była o co najmniej dwie ligi nad każdym z nich. I potrafiła to wykorzystywać. - Dobrze. Chcę, byście oboje pojechali ze mną na tą wymianę. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie.
  Dandelion czuła nieodpartą potrzebę, by odpowiedzieć "tak, pani", jednak zacisnęła zęby i skinęła tylko głową. Falenir zrobił to samo.

[...] Wymiana uczniowska. Słysząc nazwę Ardem dziewczyna mogła się spodziewać, że dokładnie to ujrzy. Uciążliwa wspinaczka po schodach i surowe, kamienne ściany. Na powitanie zostali zaproszeni na pokaz musztry, a potem zaprowadzono ich do koszar. Prawdziwa twierdza do szkolenia wojowników. Nie podobał się jej ten widok. Zbyt mocno przywodził jej na myśl wydarzenia, o których wolałaby zapomnieć.
  Twarde łóżka, minimalistyczne wyposażenie, płachta zakrywająca okna nie była w stanie powstrzymać stu procent zimnego powietrza, hulającego między górami. 
- Na co czekasz? - Dandelion usłyszała głos Malevi i odwróciła się do wampirzycy. - Moje walizki same się nie rozpakują. 

[...] Uczta powitalna dochodziła właśnie do momentu, w którym większość jej uczestników leżała na ławach bez ducha. Dandelion żałowała, że wampiry nie potrafią się upić. Chętnie zapomniałaby, choć na chwilę, w jak paskudnym miejscu się znajduje.
- Do dna! - Para na wpół przemienionych wilkołaków wyexowała właśnie kolejny kufel jakiegoś płynu i kobieta dałaby se rękę uciąć, że nie było to piwo. Malevi siedziała na końcu stołu przy jakimś nieszczęśniku, który wylądował na ziemi, chyba rozkoszując się kończeniem dzieła upokorzenia. Falenir pewnie pieprzył się gdzieś na boku z kimś starszym.
  Białowłosa wzięła głęboki wdech i wydech, uspokajając swoje serce i ochładzając organizm, po czym wymknęła się z sali, nie alarmując swojej wampirzej koleżanki.
  Korytarze na pewno były patrolowane. Dandelion poczuła się jeszcze gorzej, niż przed chwilą. Powinna wrócić do pokoju, ale sama myśl o tej ciasnej klitce napawała ją wstrętem. Nie. Wolała zaryzykować. Musiała znaleźć jakieś miejsce, w którym mogłaby wypocząć.
  Wsłuchując się w mrukliwy szmer wiatru, ruszyła w poszukiwaniu wejścia na wyższe piętra.

[I tu zaczyna się istotna część opowiadania xd]
[...] Wślizgnęła się do pokoju i zamknęła  za sobą drzwi. Gdyby nie uspokoiła organizmu, jej serce biłoby pewnie jak oszalałe. Miała nadzieję, że zdołała zgubić pościg, jednak w razie czego. Sprężystym krokiem przemknęła do okna. Odsunęła płachtę i wyskoczyła na zewnątrz, czepiając się pazurami pionowych ścian. Zwinnie, jak pająk przemieściła się do najbliższego otworu, trochę wyżej, wyglądającego bardziej, jak ozdobna wnęka, niż okno. Wsunęła się tam i z niejakim zaskoczeniem odkryła, że jednak jest przejście na wylot. Bez większego zastanowienia wślizgnęła się do środka. 
  Zeskoczyła na posadzkę pomiędzy kilkoma ustawionymi bezwładnie sztalugami, okrytymi materiałem. Szybko oceniła spojrzeniem pomieszczenie i jej oczy rozbłysły żywiej, gdy jej spojrzenie padło na smukły kształt kobiety, siedzący kawałek dalej, przy jedynej niezakrytej sztaludze, z pędzlem w ręku i lodowatym spojrzeniem, utkwionym w przybyszkę. Za skóry Dandelion zaczęło mocniej emitować zimne powietrze, jednak ta szybko się zreflektowała. Poprawiła mundurek, wyprostowała się i skłoniła lekko przed nieznajomą.
- Proszę mi wybaczyć to najście, pani. Nie podejrzewałam, że zastanę kogoś w takim miejscu. Tym bardziej nie spodziewałam się, że w tym odartym z wszelkiego piękna przybytku trafię na kogoś, kto trudziłby się fachem malarskim, po którym, jak wiadomo, można rozpoznać - cały czas mówiąc, Dandelion zbliżała się do kobiety. Jeśli nie zdoła jej przekonać do zachowania ciszy, trzeba będzie spróbować planu b - szlachetne serce, żądne spokoju i przestrzeni dla siebie. Ja również szukałam miejsca, które oderwie mnie od szarych murów tej akademii, które pozwoli mi wypocząć, ciesząc oczy czymś niepozbawionym jakiegokolwiek kształtu. Jeśli pozwoliłabyś mi, pani zerknąć na twoją pracę, wielce ucieszyłoby mnie...

(Sekhmet? Jeśli chciałaś jej przerwać pierniczenie w dowolnym momencie wcześniej to możemy uznać, że tak zrobiłaś xd)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz