Administracja

Strony

piątek, 3 grudnia 2021

Od Hiromaru CD. Neriny

Kolokwialnie mówiąc - po prostu mnie zatkało. Jedna rzecz zobaczyć na swej drodze elfkę lub syrenę, inna rzecz - dziewczynę mającą w sobie krew tych dwóch ras. A jeszcze inna, żeby do tego była to jeszcze księżniczka i piratka. Miałem lekki problem z tym, by na dźwięk tych rewelacji nie wybałuszyć nieco oczu. Moja własna przeszłość wydawała mi się w tym wypadku dość hm… mało interesująca.
Gdy Nerina mówiła, akurat powoli opuszczaliśmy miejskie zabudowania. Droga, którą podążaliśmy - wcześniej brukowana - zmieniła się w ubitą ziemię, znaczoną dwiema prostymi liniami po toczących się nią wozach, i zrytą w środku ziemią, tam gdzie podążały końskie kopyta.
— Ja uh… co by tu o mnie — zawiesiłem głos, a dłoń instynktownie powędrowała gdzieś na kark. — Obawiam się, że nie mam w zanadrzu żadnej zajmującej historii — przyznałem lekko skrępowany.
— Skoro ja opowiedziałam ci o sobie, ty powinieneś też mi coś powiedzieć. Sam się zgodziłeś — przypomniała mi Nerina.
— Tak, tak, prawda — zrobiłem małą pauzę, westchnąłem. — Hm, zacznijmy może od mojego pochodzenia. Urodziłem się w Me Shi… chyba? Cóż, dnia narodzin nie pamiętam, rodziców również, a całe życie spędziłem w jednej wiosce, więc to chyba logiczny wniosek. — Wzruszyłem ramionami.
— A kto się tobą opiekował?
— Wszyscy.
— Jak to - wszyscy? — Nerina przechyliła głowę, rzucając mi pytające spojrzenie.
— Ja, cóż… — Znów zawiesiłem na moment głos. Chyba coś było w tym, że wieśniakom słabo szło zagadywanie do księżniczek. — No, rodziców nie miałem, więc zajmował się mną każdy, kto tam miał trochę czasu i dobre serce. Bardzo wczesnego dzieciństwa nie pamiętam. Ale z tego, co kojarzę, to zawsze było tak, że po prostu pukałem do jakichś drzwi i pytałem, czy mogę trochę pomieszkać. I większość osób mówiła, że tak. — Odwróciłem się do Neriny, wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. — Po prostu zawsze byłem słodkim dzieckiem.
Isa poderwał się na moment z mojego ramienia, zrobił niewielkie kółko wokół mnie. Przyspieszyłem nieco kroku - rozmowa rozmową, ale w jaskiniach czekali na nas ludzie, których mieliśmy uratować.
— Ale to się po pewnym czasie zmieniło. W sumie się nie dziwię - zupełnie inaczej podchodzi się do małego dzieciaka, a inaczej do nastolatka. Jeszcze parę lat i pewnie kijami by mnie pogonili za pukanie różnym ludziom do drzwi. — Zakończyłem, parsknąłem śmiechem.
— Ale wracając — podjąłem ponownie. — Wiesz, myślałem o tym, żeby jednak zrobić coś konstruktywnego ze sobą, ze swoim życiem. Na ludzkiej życzliwości daleko bym nie zajechał… jakkolwiek pesymistycznie by to nie zabrzmiało. Także teraz uczę się w akademii Sarlok. To miłe miejsce, chociaż budynek potrafi przytłaczać. Poznałem trochę osób i wydaje się, że wszystko idzie ku dobremu… Nawet Isa nie narzeka na zimno.
Tymczasem zaś klify się zbliżały - szary masyw nadciągał nieubłaganie, z każdym kolejnym krokiem zdawał się coraz wyższy i potężniejszy, górował nad moją głową, przytłaczał, wypierał wszystko z horyzontu. Miałem wrażenie, że jeśli podejdziemy jeszcze bliżej, te bezduszne skały zwyczajnie nas przywalą.
— Te jaskinie... — zacząłem, mierząc wzrokiem to, co znajdowało się przed nami. — Te jaskinie to mogą być naprawdę duże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz