Administracja

Strony

czwartek, 10 lutego 2022

Od Rowana CD. Bastiana do Maebh

 Leżałem twarzą w poduszce, powoli uspokajając oddech. Uwielbiam poranne biegi, które pomagały mi rozładować nieco energii przez zajęciami z innymi. Nie tylko ja co rano biegałem wokół akademii, jednak dużo uczniów podczas zimy z tego rezygnuje. Akurat ja uwielbiałem szczypanie zimna, chłodny wiatr. W zimę mogłem biegać i biegać nie myśląc o niczym. W końcu mogę wtedy pobyć sam ze sobą. 

Mocne trzy uderzenia w moje drzwi sprawiły, że poderwałem się na równe nogi. Jakież było moje zdziwienie, gdy pojawił się w nich dyrektor, jak zwykle z dość srogą miną. Od razu oczywiście zacząłem rozmyślać co takiego mogłem zrobić, że aż sam pofatygował się żeby mnie odwiedzić. Oczywiście nic nie przyszło mi do głowy. 

– Chodź ze mną – mruknął i jak gdyby nigdy nic sobie poszedł. Nawet nie spojrzał czy za nim idę. Westchnąłem i oczywiście ruszyłem za nim, ze stresem, który nadal kazał mi poszukiwać w moim umyśle przewinień za które mogłem zostać ukarany. Jednak gdy doszliśmy do jego gabinetu a on poprosił bym usiadł na jednym z krzeseł, nieco się zdziwiłem. Nigdy nie był taki miły.

– Czy coś się stało? - zapytałem po chwili ciszy, gdy zaczął przeglądać jakieś papiery, kompletnie mnie ignorując.

– Musimy poczekać na Bastiana, wtedy wszystko wyjaśnię. 

Bastian? Nie mogłem przypomnieć sobie żadnego znanego mi ucznia o tym imieniu. Zapewne ani razu nie wymieniliśmy między sobą słowa dlatego nie mogłem go skojarzyć. Ale skoro go nie znałem, dlatego jest on powiązany z moim przyjściem tutaj? Ze zniecierpliwieniem zacząłem ruszać nogą. Dopiero to dłuższej chwili ktoś znalazł się w drzwiach. Dłużej się nie dało?

– Jakiś problem? - zapytał chłopak, zamykając za sobą drzwi. Widząc go teraz, nie przypominam sobie żebym go spotkał. Nasze grupy najwyraźniej nie miały wspólnych lekcji. – Usiądź – dyrektor wskazał krzesło obok mnie. Usiadł na nim, kompletnie mnie ignorując. Wcześniej czułem jego wzrok który otaksował moją twarz, lecz starałem się udać, że tego nie czułem. Ludzie często się przyglądają nowym osobom, a ja lubiłem jak ktoś mnie oglądać, obserwował. Taaak, uwielbiam to. 

– Przyszedł do nas pewien list z nietypową prośbą. Pewien mężczyzna, który wykopuje różne ciekawe rzeczy z miejsca, w którym nastąpił wybuch, znalazł ostatnio bardzo ciekawe próbki. Dziwną substancję, którą nawet tamtejsi magiczni nie umieli nazwać. Chciał przywieźć je do  Me Shi by tamtejsi uczeni je zbadali i przeprowadzili badania. Nie wiem co takiego robiła ta substancja, nie podał tej informacji. Jednak stwierdził, że dzięki niej można stworzyć nową broń, taką, która w końcu pomoże pozbyć się potworów na większą miarę. Podczas podróży, ktoś napadł na jego karawan i ukradł próbki, prawie cała eskorta została zabita, oprócz dwóch osób, które nie pamiętają praktycznie niczego. Poprosił nas, by wybrać najlepszych uczniów, którzy pomogą odzyskać próbki i zbadać co takiego się stało. – podczas gdy on dalej tłumaczył, do środka weszła kobieta. – Ah, przepraszam. Kompletnie zapomniałem, usiądź. – rozejrzał się wokół i gdy szukał na czym mogłaby usiąść, ustąpiłem jej miejsca i oparłem się o ścianę. – Wracając. Wybrałem z naszej szkoły waszą trójkę mają nadzieję, że skończycie tą misję z sukcesem. Oprócz was jak wiem, jedna uczennica Sarlok także została do was przydzielona. 

Wszyscy obejrzeliśmy się na siebie, gdy skończył mówić. Pewnie dał nam chwilę czasu byśmy mogli przyswoić co usłyszeliśmy. Już w myślach układałem listę rzeczy, które powinienem 

– Idźcie się spakować. – mężczyzna wyciągnął dłoń z kopertą w moją stronę. – Tutaj masz wszystkie najważniejsze wiadomości. Dziewczyna z Sarlok niedługo tu będzie. 

Wyszliśmy z gabinetu na korytarz, na którym panowała martwa cisza. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, dlatego zdecydowałem, że lepiej najpierw działać.

– Spotkajmy się przy bramie wyjściowej, jak już się spakujecie. Zabierzcie wszystko co mogłoby się przydać. I pamiętajcie, że u nas jest zimno, ale w Me Shi jest tropikalny klimat.

Sam ruszyłem do swojego pokoju. Do torby schowałem ostrza i suche jedzenie, które miałem ukryte pod łóżkiem. Długi miecz przytoczyłem do pleców, a włosy związałem w wysoki kucyk. Wodę najprawdopodobniej dostaniemy na miejscu także nie trudziłem się z jej zabraniem. 

~*~

Przy bramie stałał już dziewczyna, która oparta o jedną ze ścian, wpatrywała się w wejście do Ardem. Miała z tego miejsca widok na plac ćwiczebny, na którym pierwszaki miały egzaminy u mojego ulubionego nauczyciela. Powodzenia. Ruszyłem w jej stronę spokojnym krokiem, nie spuszczając wzroku z jej demona. 

– Witaj – mruknąłem, krzyżując dłonie na klatce piersiowej. 


<Maebh?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz