Administracja

Strony

niedziela, 10 lipca 2022

Od Hiromaru cd. Neriny

Nerina z wprawą holowała mnie przez morskie głębiny, Isa żwawo płynął u mojego boku, ja zaś skupiłem się w głównej mierze na podziwianiu widoków. W swych rodzinnych stronach rzadko wypływałem aż tak daleko od brzegu, więc większość z tego, co dało się zobaczyć jedynie w głębszych partiach morza czy oceanu, zwyczajnie mi umykało. Teraz zaś miałem okazję nadrobić swoje braki.
Oceaniczne dno powitało mnie feerią kolorów i życia - barwne koralowce przemykały mi pod stopami, drobne rybki płynęły ławicami, niczym nierzeczywiste chmury. W oddali grupa delfinów frunęła wśród fal, kierując się w górę i w górę, ku powierzchni. Kilka z nich wyskoczyło ponad spienioną taflę, na moment niknąc w perspektywie. A potem Nerina lekko skręciła, korygując kurs i zostawiliśmy delfiny gdzieś za plecami.
I w końcu ukazał się sam zamek.

Masywna budowla z daleka przypominała wielkie, nieregularne wzgórze, gdy kolejne skrzydła i dobudówki koralowców wyłaniały się z morskich głębin. Błękit odsłaniał dumne wieże, ostre blanki i ozdobne krużganki, gdzieś tam dostrzegłem kolorowe plamki będące rezydującymi tam syrenami. Nawet nie zauważyłem, kiedy to wszystko tak bardzo się zbliżyło, ja zaś nie miałem nawet czasu na to, by ułożyć w głowie myśli, przygotować jakieś powitanie, albo w ogóle zastanowić się, co powiedzieć.
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce, otoczyły mnie syreny – domyśliłem się, że to siostry Neriny. W pewien sposób było w nich widać rodzinne podobieństwo, było też widać, że u sióstr jest ten większy udział syreniej części. Ich twarze zdawały mi się odmienne, skóra miała inną fakturę… Dziewczęta od razu mnie otoczyły, zainteresowały się bardziej moimi nogami, niż odświętnie ubranym Isagomushim. Niezwykła odmiana, przecież to zawsze mój demon zbierał najwięcej ochów i achów, gdziekolwiek byśmy się nie pojawili. Ale Isa był wodnym żółwiem, jemu podobne były tu równie częste, co gołębie na miejskim rynku, zaś jeśli chodzi o stworzenia posiadające nogi, byłem chyba wyjątkiem. Brak skrzeli, zero błony pławnej między palcami, nawet moja skóra miała inny odcień.
Wśród pytań i zainteresowania moją osobą, zdołałem tylko zerknąć przez ramię na Nerinę. Była u boku jakiejś innej osoby, ale niczego więcej nie zdążyłem dostrzec, gdy siostry złapały mnie za ręce i ze śmiechem wciągnęły do wnętrza pałacu.
Wnętrza były zaś jeszcze bardziej niesamowite, niż to co widziałem podczas podróży. Komnaty i korytarze lśniły złotem i czerwienią koralowców, błyszczały głębokim błękitem i delikatną, perłową poświatą. Rozwarte na oścież okna wpuszczały do wnętrza docierające z powierzchni światło i delikatne fale morskich kipieli, sprawiając że moje włosy i ubranie falowały z ledwie wyczuwalnym prądem wody.
— Na pewno jesteś już głodny — odezwała się jedna z sióstr, ja zaś zdążyłem tylko pokiwać głową.
— Jadłeś kiedyś ostrygi?
— A kalmary?
— Lubisz jeżowce?
Roześmiałem się, zerknąłem do tyłu – Nerina wciąż podążała za mną, więc chociaż nie byłem sam, pozostawiony na pastwę kolejnych pytań. Isa żwawo płynął u mego boku, zdawał się bardzo dobrze bawić i cieszyć z bycia w swym naturalnym środowisku.
A potem ozdobny korytarz się skończył, rozwarły się olbrzymie drzwi i wkroczyliśmy do jadalni. Tam, gdzie miałem poznać resztę rodziny Neriny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz