Administracja

Strony

czwartek, 8 września 2022

Od Hyo CD. Ena

 Tym razem nie siedziałem za Eną, gdyż koń zbyt szybko mógłby się zmęczyć pod naszym ciężarem. Na moment zapomniałem, że jestem wampirem i mam swoje zdolności, które pozwalają na szybsze poruszanie. Choć gdybym zabrał ze sobą Enę i konia, to mogłoby poskutkować nieprzewidzianymi skutkami ubocznymi. Przypomniało mi się również, że mam parasolkę tej, której używałem na początku. Gdzieś ją wrzuciłem do torby i wyleciała mi z głowy, przez liczne problemy i ówczesny brat pokarmu zwanego krwią. Dlatego też wyjąłem ukrytą w odmętach mojej torby parasolkę, jakimś cudem udało się jej przetrwać. Była w jednym kawałku bez żadnych porwań, zadrapań przede wszystkim uszkodzeń. Jakby dopiero zakupiona. Gdy udało mi się ją otworzyć i odpowiednio ułożyć, by jasne światło przestało mnie irytować, wtem mogłem sobie na spokojnie iść nieopodal Eny i pana konia. To nie tak, że boję się światła słonecznego, czy jego promieni. Zwyczajnie, gdy nie popijam więcej krwi podczas dnia, wówczas odczuwam kilka skutków. Mimo iż wypiłem cudowną i delikatnie pociągająca krew mojego partnera podróży i obiektu westchnień. To wciąż za mało. Gdyż muszę ją pić w ciągu dnia jak takie małe soczki. Mimo iż mam pierścień oraz liczną ochronę, to wciąż muszę ją spożywać. Można za to winić podobno mojego ojca. Miał podobny problem, co ja. Najwyraźniej z niego przeszło to na mnie.
 Co jakiś czas zerkałem na osobnika ze śnieżnobiałą szatą. Jego włosy bujały się na wietrze jakby były specjalnie do tego, rozwiane, ale wciąż zachowały swą elegancję. To jak prezentował się na koniu, było jednocześnie majestatyczne, jak i również piękne. Prosto siedział, mimo chłodu, oddałem mu ciepłą bluzę, którą zarzucił na siebie, to nawet dodawało pewnej ukrytej siły. Wyglądał jak generał, jak magiczny książę, który na każdym wierzchowcu wyglądałby równie dobrze. W jego posturze dotrzeć można było pewnego rodzaju odpowiednim na chłód. Odczuwał go, jak przez jego ubiór dociera, to chłodne powietrze, jak tak delikatnie, ale zarazem nieodpowiednio, chciałby, a może wolałby poczuć ciepło rozchodzące się po jego ciele.
 Zachichotałem na swoje pomysły, a to zwróciło uwagę Eny. Nie powiedział nic, ale mi się przyglądał przez dłuższą chwilę. Chciałem, a może powinienem się odezwać, ale zająłem się zajrzeniem do torby, chciałem sprawdzić co jeszcze w niej mam. Odnalazłem fiolki z krwią, dlatego wypiłem jedną od razu, po czym oblizałem zarówno kły, jak i wargi. Jej smak nieco ożywił mnie i pobudził. Zostało mi ich jeszcze około sześciu. Dlatego też, gdy zabije kogoś, albo coś zapełnię fiolki, a może nawet i sam wypije od razu. Nie ma co tracić na to krwi. Zachichotałem trochę złowieszczo sobie pod nosem, po czym schowałem zakręconą buteleczkę do torby, zacząłem przeglądać jej zawartość. Książka, talizmany, artefakty, fiolki, smocze ciastka. Wtedy się zatrzymałem, Oli musiała mi je wrzucić. Dlatego go wyciągnąłem jedno dla siebie, spojrzałem na Enę, by go poczęstować.
  - Weź jedno, poczujesz ciepło po nim. - rzekłem. Po części była to prawda, ale też nie do końca. Oli mi to wyjaśniała, ale musiałem być wtedy zajęty, bo nie za specjalnie o tym wspominałem. Jakby to nie było coś, co warto zapamiętać. Mają w sobie coś magicznego i rozgrzewającego. Jednakże trzeba je stosować miarowo, bo dawki większe, mogą zaszkodzić tym którzy nie przywykli do takich ciasteczek z niespodzianką, rzec można, tak je ująć.
 Nawet jak je podjadam, to za specjalnie nic nie czuje. Gdyż jak to ujmuje Panna Czarownica "Jesteś martwy. Martwi nie czują nic. Choć pewnie ty jesteś dziwnym wyrzutowym wyjątkiem". Dziwna postać, w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie męczę się, mogłam osłabnąć z niedoboru krwi, udać się na spoczynek, czasem zabiera mi on minuty, niekiedy godziny, zdarzają się dni, tygodnie, albo i miesiące. Dochodzi nawet rok albo i więcej. Jeszcze zanim znalazłem się w akademii, przesypiałem większość czasu, gdyż zbyt nudno było, a wieczne czytanie (nawet jeśli już wszystko zostało podwójnie przeczytane, że się pamiętało każde słowo, zdanie, treść, że łatwo z pamięci można było je przepisać) już nie było to takie przyjemne. Gdy zapadało się w sen, umysł i swego rodzaju dusza, przenosiła się gdzieś indziej. Babcia mawiała, że "twój umysł i dusza, przenoszą się w przestrzeni i dokonują nowej reinkarnacji. Żyją, gdy twoje ciało pozostaje w spoczynku". Można posiadać wiele takich... Hmm nazwijmy to "życie podczas snu" są swego rodzaju pamiątką, po tym, co zostało utracone, ale też można przeżyć różne wcielenia. Być równie zwierzęciem, roślina, chmurą, a nawet zwykłym ludzkim pomiotem. Gdy się budzisz z ów snu, czujesz się lekki do tego wypoczęty oraz masz odczucie, wspomnienia, ze swoich poprzednich wcieleń, coś na wzór księgi pamiątkowej.
 Możliwe, że zbytnio posunąłem się daleko, gdyż całkowicie nie słyszałem, co do mnie mówi, albo co się dzieje. To nie znaczy, że przydarzyło się coś Enie, wręcz przeciwnie, najwyraźniej się zaniepokoił tym, że milczę, a może tym, że nawet go nie dotknąłem, odkąd wyruszyliśmy.
Spojrzałem na chłopaka, który stał obok mnie, przyglądał się w ciszy, dopiero teraz zauważyłem, że staliśmy obok gospody. Najwyraźniej jeszcze dzień albo dwa i dotrzemy na miejsce.
  - Przecież jest jeszcze widno, moglibyśmy iść dalej. - rzekłem. Zastanawiało mnie czemu, akurat teraz się zatrzymał. Przecież nieopodal też znajduje się gospoda. Czemu akurat tutaj?
  - Odpoczniemy, jutrzejszego dnia, będziemy mogli przejść znacznie dłuższą drogę. Zatrzymaliśmy się w tej konkretnej gospodzie, ze względu na spotkanie.. - urwał Ena. Był dość blisko, tak jakby nie chciał, by ktoś inny to usłyszał. Położyłem swoją dłoń na jego biodrze i przysunąłem go do siebie.
  - Co za spotkanie mamy tutaj? - zapytałem blisko jego twarzy, by nikt nie mógł usłyszeć, nawet jeśli to moje uszy wyłapią ów przeszkodę.

<Ena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz