Administracja

Strony

sobota, 30 grudnia 2023

Od Hyo CD. Ena

  Ena zniknął w ciemnościach, ruszyłem za nim, jednakże zjeżdżalnia, zabrała mnie znacznie niżej, wydawała się znacznie dłuższa i swego rodzaju prosta, bez zakrętów. Jak jakiś zsyp na śmieci albo i zwłoki. Cóż różnie z nimi bywa, jedni mają to drudzy to. Dotarcie na samo dno zajęło może z dwie minuty. Niekończąca się jazda w dół, a wokoło jedynie głucha cisza. Nawet tuptania myszy nie było słyszeć. Doprawdy nieprawdopodobne znalezisko. Zastanawiało mnie też coś jeszcze..
Gdzie do diabła jest Ena!
  Po dotarciu na samo dno, gdy tylko moje stopy dotknęły powierzchni zwanej podłogą, czy innym takowym znaleziskiem, wtem mogłem się rozejrzeć po tym dziwnym miejscu. Cicho jak na cmentarzu, brak żywej, jak i martwej duszy, brak światła, jakiegokolwiek w tym przełączników. Jedynie moje gałki oczne pojaśniały, bym mógł dokładniej się przyjrzeć, gdzie się znajduje, oraz gdzie mój zapodziany partner ruszył. Możliwość była też taka, że to coś w postaci lochu, albo piwnicy. Gdyż zapach stęchlizny był obecny jakby od dawna, nikt tu nie zaglądał, a miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu była zjeżdżalnia, już nie było. Droga powrotna poszła w łeb, ponieważ wejście zniknęło. Tak cicho, że tak jakby nigdy się tam nie znajdowało. Dla pewności dotknąłem tego miejsca, po czym zapukałem, nie słychać było nic. Czyli może nastąpiło jakiejś zmienienie pomieszczeń, o których nie wiem.
Zacząłem więc krążyć i pukać w to w jedną, to drugą ścianę, by poszukać tą pustą. Gdy ją odnajdę to, ją zniszczę i przejdę dalej.
 - Ena!! - wołałem chłopaka co parę minut, ale w odpowiedzi była jedynie cisza. Podobnie jak z dalszymi dźwiękami. Cisza za ciszą, jedynie mój glos się odbijał.
Na chwilę się zatrzymałem i stanąłem na środku, a dokładniej tak mniej więcej wyglądał środek. Dokładne wyliczanie było niepotrzebne, gdyż skoro wzrok nie pomaga, to trzeba się skupić na słuchu i węchu zdecydowanie bardziej niż na całej reszcie. Przez pierwsze kilka minut nic nie wyczuwałem, jedynie stęchliznę, jakby od wieków nikt nie dotykał tego miejsca ścierą, czy miotła. Brak jakichkolwiek oznak magii oraz żadnego dźwięku. Brak kroków, oddechu czy nawet ruchu.

***

  Nie wiem dokładnie, ile tak stałem i starałem się coś wyłapać, w końcu jednak coś usłyszałem. Tak cicho, ale jednocześnie w tej ciszy tak głośne. Dlatego też ruszyłem prosto przed siebie, po dotknięciu klamki, drzwi się otworzyły, niemalże rozpadły. Rozciągały się trzy korytarze. Jeden prosto, drugi na prawo, a trzeci na lewo. Hałas pojawił się ponownie, był on na lewo. Choć przez chwilę nim ruszyłem na lewo, oznaczyłem korytarz pazurami. Może, gdy ponownie tu trafię, to wybiorę inną drogę następnym razem. O ile następny raz się przytrafi.

<Ena?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz