Administracja

Strony

poniedziałek, 11 maja 2020

Od Beverly cd. Nix'a&Carmen

- Ja i Nix już idziemy, musimy nadrobić zaległości. Miło było. - odparłam zniechęcona i szarpnęłam brata za ramie. Puścił Carmen oczko i wróciliśmy do pokoju. Zrobiłam mu długi wywód o spaniu z laskami, jak i kiedy popadnie. Nie sądziłam, że mógł się przespać z Carmen, ale przynajmniej będzie wiedział na zaś. Widziałam po bracie, że chce abym mówiąc krótko się wyniosła. W końcu z jego ust usłyszałam prośbę o wyjście i też to zrobiłam. Nawet nie miałam ochoty dłużej z nim rozmawiać. Jest dorosły i poradzi sobie bez moich zbędnych rad.


Gdy znalazłam się przy drzwiach wiedziałam, że długo nie pociągnę. Byłam mocno zmęczona, dodatkowo wszystkie sytuacje wywarły dreszcz emocji.  Po prostu bez zastanowienia wybrałam się do łazienki, wzięłam piżamę, kosmetyki, po czym umyłam się. Od razu po wykonanych czynnościach rzuciłam się na łóżko jak małe dziecko. Po monotonnym patrzeniu w sufit i rozmyślaniu nad swoim nudnym życiem, wpadłam w objęcia Morfeusza. 

Wybudziłam się. Słońce jeszcze nie wstało i sama nie wiedziałam co się dzieje. Spojrzałam na zegar. 
- Damn przebudziłam się w środku nocy... - mruknęłam pod nosem. Nie pójdę na razie spać, przynajmniej nie potrafię. Nawet nie wiadomo jakbym się starała. Doszłam do wniosku, że muszę się trochę rozruszać i zmęczyć. Nix to jest zawsze dobre wyjście, na wszystko. Potruję mu trochę i wrócę do siebie dalej spać. Plan na życie trzeba było wdrążyć teraz tylko w życie.

Nie ogarnięta, weszłam do pokoju jak do swojego. Nie widziałam przeciwwskazań. W środku zastałam mojego brata z Carmen? Co najmniej mi się to nie podobało, ale nie miałam przecież prawa mu zabraniać. Wzrok usytuował się w jednym punkcie - kieliszkach. Już wiedziałam, że są upici. Przy okazji musiałam ostrożnie z nimi rozmawiać, jednakże by dużo z tego wynieść.


- Nix, czy do Ciebie na prawdę nie dociera, że nie możesz się bzykać z każdym jak popadnie? - powiedziałam zirytowana całym tym zajściem i zamknęłam za sobą drzwi.

- Po pierwsze - zaczął chłopak. - nikt się tu nie bzyka. Po drugie, mogę robić co chcę, nie będziesz mi rozkazywać. - uśmiechnął się. Podał piwo Carmen i sam zaczął zerować drugie.
- Mogę wiedzieć, co się stało? - zapytałam zdezorientowana już zupełnie całym tym zajściem. 
- A co mogło się wydarzyć niby? Pijemy bez okazji. - odparła dziewczyna i lekko się zaśmiała. Mnie jakoś to wszystko nie bawiło. Zapach alkoholu z ich ust tylko mnie zniechęcał i najchętniej zostawiłabym ich w pokoju. W podświadomości wiedziałam, że muszę zostać. Chociaż chwilę.
- Ano, bawiłem się sztyletem w lesie. - wtrącił się wyraźnie schlany brat. 
- Dlaczego? - dopytywałam dalej. Czułam, że mogą przydać mi się te informacje od nich.
- Wiesz adrenalina i emocje, zamordowana kobieta. Coś Ci to mówi? - mówił dalej chłopak, a ja coraz bardziej dziwiłam się temu co pierdolił do mnie w tym momencie.
- Nieeee, nie mów nawet, że... - powiedziałam i automatycznie podskoczyłam w miejscu. 
- Spokojnie, nie on ją zabił. - powiedziała Carmen odkładając butelkę na stolik nocny.
- A kto? - ciągnęłam dalej.
- Jakiś gościu, zresztą go też nie spotkasz na swojej drodze. - kontynuowali, a ja nie dość, że zszokowana to jeszcze zirytowana słuchałam ich bez większych zastanowień.
- Niby czemu? - powiedziałam i widziałam ich wzrok na mojej twarzy. Było to nieswoje uczucie.
- Beverly, możesz skończyć zadawać tyle pytań? - zapytała Carmen.
- Jakbyś zostawiła nas, bylibyśmy wdzięczni. - odparł brat przytakując wypowiedzi białowłosej. 

Przez chwilę myślałam co robić. Zostawić, żeby pili bez umiaru i mieć ich w dupie, czy opanować sytuację i postawić się reszcie. 

- Młoda wyjdź. - przerwał moje rozmyślania brat i wstał z miejsca. Wskazał na drzwi. Stałam jeszcze chwilę w bezruchu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Brat podszedł do mnie i lekko mnie popchnął. Zaszeptałam coś do siebie pod nosem w stylu "Nie licz nawet na mnie" i wyszłam, tak jak mi kazano. Czułam się wewnętrznie źle z tą sytuacją, ale jak chce to proszę. Po części rozumiałam, że nie myślą racjonalnie, jako iż są mocno upici.
Wróciłam do siebie. Okryłam się kołdrą i próbowałam wszystko sobie poukładać. Nawet przez myśl mi nie przeszło zainteresowanie się dalszymi losami Nix'a i Carmen. Nie przyjęliby mojej pomocy, cokolwiek bym dla nich nie zrobiła. W mgnieniu oka zasnęłam i zapomniałam o całym zajściu.

Zbudziło mnie chodzenie po korytarzu i miałam tylko nadzieję, że dziewczyna postanowiła wrócić w swoje skromne progi. Niewątpliwie zasnęłam po chwili. 

Tym razem wstałam już w zupełności wczesnego ranka. Przez chwilę przyszło mi do głowy, żeby uwinąć się z zajęć, ale to do mnie niepodobne. W takim wypadku po prostu zmuszona byłam uczestniczyć w lekcjach. 
Ledwo podniosłam się z łóżka i skierowałam do łazienki. Oporządziłam siebie, żeby wyglądać w miarę i móc normalnie wyjść do ludzi. Założyłam mundurek oraz uczesałam jasne włosy. Pozostało wyszczotkować zęby i mogłam wyjść na korytarz.Oczywiście kto jak nie ja, musiałam się wrócić po torbę z książkami i przyborami. Zapomniałam.
Skierowałam się ku sali lekcyjnej, aż zauważyłam, gdzieś w oddali najpewniej Nix'a. Chwilę wpatrywałam się w wybiegająca na plac postać, aż zabrzmiał dźwięk na wzór, że zaczyna się nauka. Leniwie weszłam do sali i usiadłam na swoim miejscu. Przez okno widziałam, daleko za murami mojego brata i Carmen. Spotkali się i na moje oko rozmawiali o czymś. Być może pilnym. To do brata nie podobne, by tak o - tu i teraz wyjść i załatwiać interesy. Szczególnie, jak dzień wcześniej się schlał do zabicia. Zlałam totalnie ten temat, a skupiłam się na zajęciach. Chociaż rozmyślałam, w jakim celu spotkali się ze sobą. Potem przypomniało mi się, o czym rozmawialiśmy w nocy, w pokoju Nix'a i ponownie przeszły mnie dreszcze. Oby to nie była prawda. Mam nadzieję, że chociaż to wyjaśnią mi jako normalni (dojrzali) ludzie. 

Carmen?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz