Administracja

Strony

poniedziałek, 11 maja 2020

Od Luciena do Nix'a - Event

Od początku czułem, że żywiołak podczas walki będzie sprawiał małe problemy, lecz kiedy zobaczyłem jak niemal wydłubał oczy naszej towarzyszce, ręce mi opadły. Oczywiście nie dałem tego po sobie poznać, lecz wolałem go obserwować - później będę musiał tłumaczyć nagłe zniknięcie czyiś kończyn. Nie zwracałem po drodze uwagi o czym rozmawiają, myślałem nad rozpoczęciem jak najkorzystniej naszego zadania. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny.
Lucien? Możesz dokładniej wyjaśnić na czym będzie polegać nasze zadanie tutaj? - zapytała, a ja nieco zwolniłem by wyrównać z nią krok. 
- Zostaliśmy informatorami pomiędzy dworami - zacząłem, chcąc wytłumaczyć to jak najprościej - Musimy informować każdego księcia o tym co dzieje się na innych terenach, czyli. jak idzie bitwa, czy brakuje czegoś w zapasach, ile jest rannych i poległych, czy ktoś nie potrzebuje pomocy. Musimy nie dać się złapać a w przypadku spotkania szpiega wroga, zrobić wszystko by wydusić z niego informacje, pozwólcie, że ja się tym zajmę.
Kiwnęli oboje głową. Machnąłem Tarquinowi, że wzięliśmy wszystko co potrzebowaliśmy.
- Słuchajcie, rozdzielmy się - wskazałem na Nix'a - idź do medyków i zapytać ilu jest rannych, nieżywych, może już mniej więcej się orientują. Natomiast ty, Morozhenoye, idź do składu prowiantu i wybadaj czy czegoś potrzebują. Ja zobaczę tylko na chwilę co dzieje się na polu bitwy. Potem ruszymy do Dworu Wiosny. 
Jak powiedziałem, tak się stało. Gdy nikt nie widział, przywołałem swe skrzydła i wzbiłem się w powietrze, w końcu czując ten wiatr na twarzy. Uwielbiałem latać, od kiedy tylko się nauczyłem tej umiejętności. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem. Już z daleka czułem smród śmierci. Ziemię pokrywał dywan z trupów, natomiast wojownicy ścierali się ze sobą bezustannie, żaden nie chciał ustąpić. Szybowałem z daleka przed oczami kogokolwiek, przez chwilę obserwując sytuację. Szala nie przechylała się dla żadnej ze stron. orków wciąż przybywało, miejsce jednego martwego potwora, zastępowały trzy inne, lecz rycerze Dworu Lata nie ustępowali im zażartością. Westchnąłem delikatnie, czując jak moja iliryjska krew, wręcz błaga o dołączenie do bitwy, a moje cienie coraz bardziej wysuwały się zza moich pleców. Postanowiłem jak najszybciej wrócić na miejsce naszej zbiórki - miałem nadzieję, że reszta miała już informację, musieliśmy działać szybko. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem.
Przed pałacem zobaczyłem już moich towarzyszy, dyskutujących na temat swoich własnych opinii. Wylądowałem za budynek, chowając od razu skrzydła i resztę drogi do nich przebyłem. Od razu poprosiłem ich o raport, słuchając każdego słowa. 
- Dobrze - mruknąłem, poprawiając włosy - Ruszamy na Dwór Wiosny, ale od razu mówię, że nie jestem tam mile widziany, przysporzyłem mu nieco problemów.
- Nieco? - Tarquin wyrósł nagle zza moich pleców, tym razem miał na sobie porządną zbroję - Kiedy ostatni raz tam zawitałeś wraz z Kasjanem, zniszczyliście trzy budynki.
- To było przed przypadek - wycelowałem w jego stronę palec - Ty też nie jesteś z nim w najlepszych relacjach.
Obydwoje posłaliśmy w swoją stronę uśmiechy. Był to mężczyzna, z którym nie raz się pojedynkowałem, czując jego siłę i ją podziwiając. Ale ta rozmowa musiała poczekać. Odwróciłem się w stronę pozostałej dwójki.
- Przeskoczę was na miejsce, oszczędzi nam to dwa dni podróży - chwyciłem dłoń Nix'a zanim zdążył zaprotestować i teleportowałem nas na miejsce. Minęła dosłownie sekunda, a my już staliśmy wśród pięknych ogrodów Dworu Wiosny. Zanim ktoś zdążył mnie zauważyć, kazałem żywiołakowi poczekać i wróciłem po dziewczynę, ponawiając czynność. Już po chwili ruszyliśmy w stronę wielkiego budynku, na spotkanie z księciem. Skrzywiłem się na jego widok, widząc jak patrzy na mnie z pogardą i wyższością.
- Co tu robisz bękarcie?
Zatrzymałem się w półkroku, czując zimną furię. Cienie zaczęły się wić wokół moich uszów, informując o tym co dzieje się wokół. Tutaj musiałem mieć oczy i uszy szeroko otwarte, pomimo chęci pomocy, Quevilin nadal miał ochotę mnie zabić.
- Przyszedłem pomóc, nie patrząc na ciebie tylko na bezbronnych mieszkańców tego dworu - odparłem, nawet nie próbując się uśmiechać - Więc mi nie przeszkadzaj.
- Uważaj na słowa - mężczyzna stojący obok księcia wyciągną miecz, warcząc na mnie - Nie wiesz z kim rozmawiasz?
- Ależ wiem i to aż za bardzo.
Nasza kłótnia ciągnęłaby się dalej, gdyby nie żona Quevilina, która zbeształa go na naszych oczach. Uśmiechnąłem się półgębkiem, ruszając za nimi. Drużyna ruszyła za mną.


Nix?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz