Administracja

Strony

wtorek, 19 maja 2020

Od Rowana do Pearla - Event

Nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji. Od rana nie podobało mi się kompletnie nic, co usłyszałem. Atak orków, wysyłanie uczniów na inne dwory oraz przysługujące mi dowództwo nad jedną z grup. Miałem ochotę po prostu wysłać kogoś innego, ale wiedziałem, że w takim wypadku przyniósłbym wstyd swojemu ojcu - a na to nie mogłem pozwolić.
Na miejscu poznałem członków swojego zespołu oraz ich umiejętności, które wręcz idealnie nadawały się do przypisanej nam misji. Jeden z nich trzymał się nieco dalej nas i zachowywał się jak małe, przestraszone zwierzątko - syknął, gdy jeden z wojowników, chciał go dotknąć. Wydawało się to nieco dziwne, ale nie miałem zamiaru jak na razie rozchodzić się nad charakterami i osobowościami każdego z osobna.
- Dobra, więc jak wiecie, by przeszukać obozy orków musimy wkroczyć do dżungli - zacząłem powoli, zastanawiając się jak dobrać słowa - Pewnie nikt z was tam nie był, jednak z doświadczenia mogę wam przysiąc, że nie jest to kochane miejsce. Oprócz orków mieszkają tam też stworzenia, które będą chciały was zjeść, bądź nawet zabić dla zabawy, nie wszystkie z nich będą ogromne. Ugryzienie małego pajączka może się źle skończyć, dlatego nie dotykajcie niczego, czego nie musicie, niektóra kora z drzew jest pokrywa trującą wydzieliną.
Wszyscy patrzyli na mnie, czasem zdawało mi się, że nawet przestali oddychać. Wiedziałem, że mogli moje słowa wziąć jako straszenie ich, ale chciałem ich tylko przygotować na to, co będzie działo się w środku, tam nie będziemy mogli wezwać pomocy.
- Jest tak bardzo gorąco i duszno, jednak wolałbym byście mieli na sobie ubranie na długi rękaw, spodnie jak i górne odzienie - wyjąłem z torby małe paczki z proszkami i innymi medycznymi drobnostkami, każdemu dałem po jednym - Nie zgubcie tego, być może właśnie tym ocalicie życie swoje bądź swojego towarzysza.
Schowali to do kieszeni, szczelnie je zamykając. Wiedziałem, że to zadanie nie będzie zbyt łatwe, ale czułem, że z taką ekipą powinniśmy sobie poradzić. Po wszystkich formalnościach i pojedynczych pytaniach, postanowiliśmy ruszyć w drogę. Przechodząc przez miasto widziałem wzrok ludzi, który na nas spoczywał, było im nas szkoda, nie wierzyli, że wrócimy żywi. Starałem się jak najmniej się im przyglądać, a iść szybciej, by dobrzeć do pierwszych drzew zapowiadających terytorium orków. Już na starcie przywitał nas ostrzegawczy totem zrobiony z głowy jednego z naszych żołnierzy. Udawaliśmy, że nie zauważyliśmy tej jakże pięknej dekoracji i ruszyliśmy pomiędzy drzewa. Od razu uderzyło nas duszne i stojące powietrze, nie było czuć nawet najmniejszego wiaterku. Czułem, że wszystkim ciśnie się coś na usta, jednak nikt nie odważył się odezwać.
- Możemy rozmawiać, tylko róbcie to cicho - mruknąłem, odgarniając liście przed sobą - Zanim dotrzemy do ich obozu, będziemy musieli zrobić jeden postój z dala od ścieżek, którymi chodzą. Musimy znaleźć dobre miejsce.
Znalezienie go nie trwało zbyt długo. Szliśmy jak najgłębiej daliśmy radę, aż znaleźliśmy półkę skalną obok której płynęła płytka, lecz szeroka rzeka, jej chłód zadecydował, że właśnie te miejsce wybraliśmy na nocleg. Rozbiliśmy prowizoryczne namioty, po chwili pojawiło się też małe ognisko, by wytworzyć jak najmniej dymu. Usiedliśmy wokół niego, lecz wciąż czułem te dziwne uczucie, które ostrzegało mnie, że coś jest nie tak, dlatego...
- Pójdę na pierwszy zwiad, sprawdzę czy w pobliżu nie ma jakiś śladów orków. Chce ktoś iść ze mną? - zapytałem, choć byłem święcie przekonany, że nikt się nie zgłosi. Jednakże ta mała bestyjka mnie pozytywnie zaskoczyła.
- Ja mogę zwiad - odparł, podchodząc krok bliżej.
- Okey, tylko nasza zasada brzmi: nie rozdzielamy się.
Chłopak kiwnął powoli głową, co poinformowało mnie, że najważniejszą część z mojego monologu zrozumiał.

Pearl?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz