Administracja

Strony

środa, 17 czerwca 2020

Od Castora cd Beverly - Bal

Castor nie potrafił odgonić uśmiechu z twarzy, odkąd tylko w jego rękach pojawił się zapieczętowany list, przyozdobiony królewską pieczęcią. Chłopak, po dniach spędzonych w pełnym niebezpieczeństw buszu, marzył o czymś, dzięki czemu mógłby na nowo powrócić do swej dawnej, nieskażonej walką beztroski. Z oczami pełnymi iskier siedział więc przed lustrem, dopracowując każdy, nawet najdrobniejszy szczegół swej aparycji - dobrany po licznych próbach strój idealnie wpasowywał się w utrzymany w czerwieniach makijaż i srebrno-szkarłatne akcesoria. Nie wiedział, kiedy trafi mu się kolejna okazja, by pozbyć się stonowanego mundurka, zastępując go przyciągającymi wzrok, krzykliwymi barwami. Elf skupił się na własnej aparycji do tego stopnia, że na śmierć zapomniałby o kolejnym etapie swego planu, który zamigotał mu w głowie wraz z chwilą, w której po raz pierwszy odczytał ozdobne postscriptum. Potrzebował partnerki. Jej wybór nie stanowił dla niego większego problemu - od samego początku zdawał sobie sprawę, kogo zaprosi, choćby zmuszony był siłą porwać ją z ramion innego mężczyzny. Niby rycerz na białym koniu, taranujący przeciwnika piętnastocentymetrowym obcasem. Nie chciał towarzyszki innej, niż Beverly. Niemal wrzasnął więc ze szczęścia, gdy dziewczyna przystanęła na jego propozycję, a już niedługo później oboje z dumą stali u swego boku w wystawnej sali balowej. Oczy w jednej chwili błysnęły pod wpływem kolorowej mieszaniny przeróżnych ras i narodowości, wystrojonych od stóp do głów. Odczytanie nazwisk oraz dworów, z jakich pochodzą, sprawiło, że Castor odczuł wręcz osobliwy rodzaj pychy, podsycany dodatkowo przyjemnym odgłosem stukających o parkiet szpilek i dzwoniących przy uchu kolczyków. Kątem oka spojrzał ku swej partnerce, pragnąc natychmiastowo porwać ją do tańca, jednak wyraźnie zmieszana ekspresja, jaka malowała się na jej twarzy, sprawiła, że chłopak natychmiastowo zmarszczył brwi, pochylając się ku niej.
- Coś nie tak? - Jego głos z trudem przebijał się przez grającą głośno muzykę oraz prowadzone gęsto rozmowy. - Źle się czujesz?
Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, zaprzeczając ruchem głowy, co spotkało się z pełnym ulgi westchnieniem ze strony jej partnera. Choć dwójka nie znała się od nie wiadomo jak dawna, elf zdążył już odkryć pewne nawyki oraz sposób bycia swej współlokatorki, a co ważniejsze, polubił ją - miał jedynie nadzieję, że z jej strony również płynęła szczera sympatia, a nie wyjątkowo perfekcyjna iluzja, dzięki której wytrzymywała z nim w jednym pokoju. Przejął się więc stanem towarzyszki, nie chcąc, by przez jego zamiłowania do tłumów i znajdowania się w centrum uwagi, czuła się przytłoczona, a tym bardziej nieswoja. Brunet zadał jeszcze kilka pytań, lecz rozchodzący się po sali harmider sprawił, że nawet on miał problem z usłyszeniem własnych słów. Wymownie spojrzał więc w stronę ustawionego pod ścianą szwedzkiego stołu, gdzie, o dziwo, świeciło wręcz pustkami. Czekała ich wymagająca przepychanka pomiędzy rozemocjonowanym tłumem nieznajomych, a Castor z całego serca wolał uniknąć rozdzielenia ich duetu dlatego, bez większego pomyślunku, podsunął swe ramię w stronę Beverly - dziewczyna spojrzała na niego pytająco, lecz po chwili, bez wątpienia rozumiejąc aluzję, złapała go pod rękę i już wkrótce dopięli swego, docierając pod ścianę w jednym kawałku. 
- Jeśli będziesz chciała zatańczyć, powiedz tylko słowo, bardzo chętnie poprowadzę. - Wyszczerzył się łobuzersko, z dumą kładąc wolną dłoń na piersi. - Może nie wyglądam, ale jestem świetnym tancerzem! - Wypowiadając subtelne przechwałki, cudem uniknął zderzenia z inną parą, którą pospiesznie przeprosił spojrzeniem. - Ale jeśli nie, to trudno. Mogę siedzieć tu przez cały wieczór w bezruchu, nie odstępując nawet na krok! Oczywiście, jeśli sama szybciej mnie stąd nie wyrzucisz. - Zaśmiał się cicho, przechwytując ze stolika kieliszek z bliżej nieznanym napojem o urokliwym, różowawym odcieniu. - Nie chcę, żebyś siedziała tu sama i źle się bawiła. Przyszliśmy razem, więc chętnie dotrzymam ci towarzystwa, jakkolwiek miałoby ono wyglądać. - Przeczesał włosy wolną dłonią, poprawiając również obwiązaną wokół szyi czerwoną kokardę. - A więc? Nie wystraszyłem cię jeszcze?

[Beverly?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz