Castor nie potrafił odgonić uśmiechu z
twarzy, odkąd tylko w jego rękach pojawił się zapieczętowany list,
przyozdobiony królewską pieczęcią. Chłopak, po dniach spędzonych w
pełnym niebezpieczeństw buszu, marzył o czymś, dzięki czemu mógłby na
nowo powrócić do swej dawnej, nieskażonej walką beztroski. Z oczami
pełnymi iskier siedział więc przed lustrem, dopracowując każdy, nawet
najdrobniejszy szczegół swej aparycji - dobrany po licznych próbach
strój idealnie wpasowywał się w utrzymany w czerwieniach makijaż i srebrno-szkarłatne akcesoria. Nie wiedział, kiedy trafi mu się kolejna okazja,
by pozbyć się stonowanego mundurka, zastępując go przyciągającymi wzrok,
krzykliwymi barwami. Elf skupił się na własnej aparycji do tego
stopnia, że na śmierć zapomniałby o kolejnym etapie swego planu, który
zamigotał mu w głowie wraz z chwilą, w której po raz pierwszy odczytał
ozdobne postscriptum. Potrzebował partnerki. Jej wybór nie
stanowił dla niego większego problemu - od samego początku zdawał sobie
sprawę, kogo zaprosi, choćby zmuszony był siłą porwać ją z ramion innego
mężczyzny. Niby rycerz na białym koniu, taranujący przeciwnika piętnastocentymetrowym obcasem. Nie chciał towarzyszki innej, niż Beverly. Niemal wrzasnął
więc ze szczęścia, gdy dziewczyna przystanęła na jego propozycję, a już
niedługo później oboje z dumą stali u swego boku w wystawnej sali
balowej. Oczy w jednej chwili błysnęły pod wpływem kolorowej mieszaniny
przeróżnych ras i narodowości, wystrojonych od stóp do głów. Odczytanie
nazwisk oraz dworów, z jakich pochodzą, sprawiło, że Castor odczuł wręcz
osobliwy rodzaj pychy, podsycany dodatkowo przyjemnym odgłosem
stukających o parkiet szpilek i dzwoniących przy uchu kolczyków. Kątem
oka spojrzał ku swej partnerce, pragnąc natychmiastowo porwać ją do
tańca, jednak wyraźnie zmieszana ekspresja, jaka malowała się na jej
twarzy, sprawiła, że chłopak natychmiastowo zmarszczył brwi, pochylając
się ku niej.
- Coś nie tak? - Jego głos z trudem przebijał się przez grającą głośno muzykę oraz prowadzone gęsto rozmowy. - Źle się czujesz?
Dziewczyna
uśmiechnęła się nieśmiało, zaprzeczając ruchem głowy, co spotkało się z
pełnym ulgi westchnieniem ze strony jej partnera. Choć dwójka nie znała
się od nie wiadomo jak dawna, elf zdążył już odkryć pewne nawyki oraz
sposób bycia swej współlokatorki, a co ważniejsze, polubił ją - miał
jedynie nadzieję, że z jej strony również płynęła szczera sympatia, a
nie wyjątkowo perfekcyjna iluzja, dzięki której wytrzymywała z nim w
jednym pokoju. Przejął się więc stanem towarzyszki, nie chcąc, by przez
jego zamiłowania do tłumów i znajdowania się w centrum uwagi, czuła się
przytłoczona, a tym bardziej nieswoja. Brunet zadał jeszcze kilka pytań,
lecz rozchodzący się po sali harmider sprawił, że nawet on miał problem
z usłyszeniem własnych słów. Wymownie spojrzał więc w stronę
ustawionego pod ścianą szwedzkiego stołu, gdzie, o dziwo, świeciło wręcz
pustkami. Czekała ich wymagająca przepychanka pomiędzy rozemocjonowanym
tłumem nieznajomych, a Castor z całego serca wolał uniknąć rozdzielenia
ich duetu dlatego, bez większego pomyślunku, podsunął swe ramię w
stronę Beverly - dziewczyna spojrzała na niego pytająco, lecz po chwili,
bez wątpienia rozumiejąc aluzję, złapała go pod rękę i już wkrótce
dopięli swego, docierając pod ścianę w jednym kawałku.
-
Jeśli będziesz chciała zatańczyć, powiedz tylko słowo, bardzo chętnie
poprowadzę. - Wyszczerzył się łobuzersko, z dumą kładąc wolną dłoń na
piersi. - Może nie wyglądam, ale jestem świetnym tancerzem! -
Wypowiadając subtelne przechwałki, cudem uniknął zderzenia z inną parą,
którą pospiesznie przeprosił spojrzeniem. - Ale jeśli nie, to trudno.
Mogę siedzieć tu przez cały wieczór w bezruchu, nie odstępując nawet na krok!
Oczywiście, jeśli sama szybciej mnie stąd nie wyrzucisz. - Zaśmiał się
cicho, przechwytując ze stolika kieliszek z bliżej nieznanym napojem o
urokliwym, różowawym odcieniu. - Nie chcę, żebyś siedziała tu sama i źle
się bawiła. Przyszliśmy razem, więc chętnie dotrzymam ci towarzystwa,
jakkolwiek miałoby ono wyglądać. - Przeczesał włosy wolną dłonią,
poprawiając również obwiązaną wokół szyi czerwoną kokardę. - A więc? Nie
wystraszyłem cię jeszcze?
[Beverly?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz