Administracja

Strony

sobota, 19 grudnia 2020

Od Rowana c.d. Pearl'a - Obóz

 Ta jaskinia wcale mi się nie podobała. Już od samego wejścia było czuć charakterystyczny zapach zamieszkującej to miejsce bestii - ślady pazurów także nie zachęcały do przywitania się z gospodarzem owego domu. Jednak nie mając innego wyjścia, weszliśmy do środka, nie wiedząc czego możemy się spodziewać. Pearl od razu odłączył się od naszej grupy, jednak skomentowałem to tylko spojrzeniem na jego czuprynę z ukosa, wiedziałem, że się nie zgubi, a nawet jeśli, szybki by nas znalazł. Tylko połowicznie rozumiałem o co chodzi naszemu liderowi. Istota mieszkająca tutaj nie lubiła gości, najbardziej tych niezapowiedzianych. Jednak jak na razie nie wyglądało by odkryła nasze przyjście. Albo nie było jej w leżu bądź może spała, czułem że mamy te kilka minut spokojnej wędrówki by poznać drogę i odnaleźć się w plątaninie korytarzy. Westchnąłem, przerzucając pochodnie z jednej dłoni do drugiej. Chciałem jak najszybciej zdobyć to co mieliśmy i stąd wyjść. Wiedziałem że najpewniej nie jest to nasze jedyne zadanie które mamy zrobić i być może nie najcięższe.

- Musimy znaleźć na spokojnie jego leże, tam pewnie są jakieś jego pióra - Lucien w końcu odezwał się, milcząc od kiedy tu weszliśmy. Starałem się nie patrzeć na jego ranę, wiedziałem że duma nie pozwoli mu poprosić o pomoc. Cóż. Nie będę na siłę czegoś robił.

- A jak ten smok będzie w tym leżu? - Anien pociągnął mnie za rękaw, bym na niego spojrzał. Czułem że poświęcam mu za mało uwagi, byłem tak skupiony na zadaniu...Jednak czułem że się boi. Dlatego też pogłaskałem go po włosach s celu uspokojenia zszarganych nerwów.

- Coś wymyślimy - mruknąłem. 

Pearl nasłuchiwał tylko sobie znanych dźwięków po czym zaproponował byśmy ruszyli korytarzem maksymalnie znajdującym się po lewej stronie. I tak też zrobiliśmy. Światło z pochodni oświetlało nasze postaci przez co ogromne ciebie maszerowały po ścianie, w równym sobie tempie. Nienawidziłem podziemi. O wiele bardziej lubiłem czuć świeże powietrze na skórze aniżeli zatęchły zapach. Nie miałem jednak innego wyboru niż podążanie za niziołkiem. Poprawiłem włosy które przez ciepłe powietrze ty występujące zaczęły przyklejać się do ciała. Wszyscy zaczęli się pocić o wiele bardziej niż wcześniej. Nie sądziłem że parę metrów od tego zimnego holu, może aż tak bardzo zmienić się temperatura. Nie mogąc już wytrzymać, zacząłem manewrować i zmieniać temperaturę wiatru tak by nie dawała ona nam już tak w kość. Końca korytarza nie było widać. Niknął on w ciemnościach przez co nie można było określić za ile się on skończy. Jednak wszyscy czuliśmy że to właśnie tam jest cel naszej podróży. Smocze leżę w którym znajdziemy potrzebny nam przedmiot. 

- Już blisko - Pearl odezwał się po cichu. W tym momencie zazdrościłem mu wzrostu. Ja z Lucienem szliśmy wręcz zgięci w pasie podczas gdy on nawet nie musiał schylać głowy. Anien nie musiał się aż tak trudzić ale jego białe włosy z powodu ciągłego ocierania o sufit zrobiły się brązowe. Chciałem się odwrócić i strzepnąć mu ten kurz jednak przez wąskość korytarza, nie miałem nawet szans tego zrobić. Przynajmniej teraz mogłem bardziej zastanowić się nad przybyszem który dołączył do naszego zespołu. Tak jak Anien należał do Sarlok jednak białowłosy nie przypominał sobie by kiedykolwiek wcześniej to widział. Cóż, być może był jednym z nowych uczniów. Gdy tak rozmyślałem nad tym wszystkim, z nieostrożności uderzyłem w korzeń wystający z podłogi. Poczułem mocne pociągnięcie od tyłu które nie pozwoliło mi opaść. Tym kimś kto mnie złapał był Dante. 

- Dzięki - wymruczałem.


Dante?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz